FELIETON: Maciejewski krytycznie o "Off Plus Camera"

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/FELIETON%3A+Maciejewski+krytycznie+o+%22Off+Plus+Camera%22-50762
Przed kolejną edycją festiwalu "Off Plus Camera" warto zadać sobie  pytanie: czy w dobie kryzysu naprawdę stać Kraków na wyrzucanie gigantycznych pieniędzy w błoto?



SNOBS  I  PLEBS
przed drugą edycją festiwalu OFF CAMERA - 17-26 kwietnia

Ten krakowski festiwal miał, jak sądzę, podpiąć się pod medialny sukces mniejszych – ale mądrzejszych – ośrodków w Polsce, które dawno temu odkryły, że Lenin miał jednak rację, twierdząc, że kino jest najważniejszą ze sztuk. Festiwale filmowe przyciągają media, gwiazdy, sponsorów, widzów; z kolei loga imprez na stałe wpisują się w ekonomicznie opłacalną strategię wypracowania przez konkretne miasto marki miejsca, które jest przyjazne kulturze, a co za tym idzie, uprawomocnia do ubiegania się o liczne subwencje z funduszy europejskich. Czysty zysk.

Przypominam te oczywistości nie z próżnej nadziei, że ktoś weźmie sobie moje uwagi do serca (dawno temu straciłem tę szlachetną naiwność), chodzi mi jedynie o wskazanie, że inaugurowany przed rokiem z wielkim medialnym szumem festiwal "Off Camera" jest imprezą kompletnie chybioną - pozbawioną oryginalności, pomysłu, ambicji, przy tym nieprofesjonalnie zorganizowaną.

Pamiętam ubiegłoroczne wypowiedzi, zdaje się że już byłego dyrektora festiwalu "Off", niegdyś dobrze zapowiadającego się krytyka filmowego, który w niezmiernie infantylnym stylu, w zaprzyjaźnionych mediach wyjaśniał rozwlekle, że pojęcie "off" jest naprawdę szerokie i wiele tajemnic się w nim kryje. Przede wszystkim jednak zachwalał megakasiorę, którą hojną rączką sypnął na imprezę Prezydent Krakowa. Po ubiegłorocznym blamażu festiwalu, kiedy okazało się, że poza tym megaszmalem nie było jednak wielu innych powodów do radości, miałem cichą nadzieję, że Prezydent, albo któryś z jego doradców, pójdzie po rozum do głowy i przemyśli kwestię bezmyślnie fundowanej, absurdalnie wysokiej dotacji. Myliłem się jednak. Organizatorzy powtarzają wciąż te same frazesy o wysokich apanażach dla przyszłych laureatów, budżecie i balangach. Owe przechwałki niewiele mają jednak wspólnego z kinem, znacznie więcej z myśleniem przekupy, która na krakowskim Kleparzu zachwala najlepsze rajtuzy w budzie, albo z prezentacją złotych sygnetów i szczerozłotego uzębienia przez rosyjskiego mafioza w trakcie biznesowego tournee po prowincji.

Naprawdę zależy mi na tym, żeby w mieście, w którym mieszkam, reklamującym się wszędzie jako stolica kulturalna Polski, które jest dzisiaj jednak przede wszystkim stolnicą kulinarną kraju (piwsko, żarcie i disco pod Wawelem), pojawił się wreszcie festiwal filmowy z prawdziwego zdarzenia. Niestety, skala porównawcza jest dla "Off Plus Camera" okrutna. Wspomnienie ubiegłorocznej edycji festiwalu kojarzy się bowiem głównie z deprymującym poczuciem wstydliwej kompromitacji.

Zupełnie puste sale w zimnych kinach, technologiczne pandemonium z opóźniającymi się seansami i kłopotami z dźwiękiem. "Off Camera" 2008 to były marne, z reguły wyżebrane od dystrybutorów, filmy w rodzaju "Resocjalizacji" Thanosa Anastopoulosa, "Frownland" Ronalda Bronsteina, "Karawanu dusz" Conrada Clarka czy komercyjnego potworka z Czech - "Młodego wina" Tomasa Bariny. A na deser smutne warholowskie matuzalemy, rozpamiętujące w Krakowie swoje niegdysiejsze "pięć minut sławy" u boku Andy'ego W.

Szkoda, że macherzy od "Off Plus Camery" przysiedli nie tylko na kasie (w tym roku doszlusowali kolejni możni sponsorzy), ale spoczęli także na laurach. Jeszcze na dwa tygodnie przed rozpoczęciem imprezy niewiele było wiadomo na temat gości, programu, nie znaliśmy nawet składu jury. Jak widać, doświadczenie niczego nie nauczyło pomysłodawców. Odnoszę przy tym nieprzyjemne wrażenie, że znowu nikt nie zabiega w Krakowie o poparcie dziennikarzy i nikt nie dba o promocję. Twórcy festiwalu "Camerimage" już na wiele miesięcy przed inauguracją, wykonują szereg zabiegów marketingowych, informujących m.in. o gościach imprezy, z którymi można by umówić się na wywiad, kolejnych atrakcjach, tytułach, wydarzeniach. W podobny sposób działają festiwale w Gdyni, Kazimierzu, Zwierzyńcu, Tarnowie, Koszalinie itd. Tymczasem pion promocyjny festiwalu "Off Plus Camera" wychodzi zapewne z założenia: mamy kasę, mamy czas. W tym roku, poza 100 000 dolarów dla reżysera zwycięskiego filmu Konkursu Głównego, Polski Instytut Sztuki Filmowej zafundował dofinansowanie kolejnej produkcji laureata w kwocie 1 000 000 zł. Czy to jednak nie demoralizujące?

Gdyby jeszcze za ideą festiwalu stała jakakolwiek unikatowa propozycja filmowa, która zwaliłaby mnie z nóg, albo lista gości, których nazwiska wzbudziłyby mój szacunek i entuzjazm. Nic z tego, wiadomo, że kolejny raz zobaczymy w Krakowie Zbigniewa Preisnera, którego i tak można spotkać ciągle na Rynku albo w piwiarni, usłyszymy "dyżurne gwiazdy" w rodzaju Nigela Kennedy'ego (stara fryzura i stary repertuar), zaś główną filmową sensacją ma być pierwszy pokaz "Wojny polsko-ruskiej" Xawerego Żuławskiego według Masłowskiej, czyli filmu, którego oficjalna, ogólnopolska premiera odbędzie się raptem kilka tygodni później. Wiadomo również, że zamiast zapowiadanych wcześniej z hukiem Ridleya Scotta i Romana Polańskiego, chlebem, solą i krakowiakiem powitamy m.in. Seymoura Cassela i Melonie Diaz. Znacie państwo te nazwiska? Ja również nie znam. Jeszcze bardziej groteskowo wygląda sprawa Jean Luc-Godarda. Reżyser miał przyjechać, nie dojedzie, ale na szczęście wysłał do Krakowa żonę. Szkoda tylko, że ex-żonę…

Przyjazd wielkich nazwisk na krajowy festiwal jest możliwy, świadczy o tym najlepiej casus wspomnianego już "Camerimage", ale żeby mogło się to udać, trzeba o wiele ciężej pracować i znacznie mniej się przy tym chwalić. Wielki pisarz węgierski, Sándor Márai, pisał w "Dziennikach": "snobs i plebs: pięć liter. I takie samo znaczenie". Off Plus Camera to snobs i plebs w jednym. Brakuje tylko sensu. Brakuje piątej klepki.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones