W łódzkim Studiu Opus Film - jednym z największych w Polsce - kręci się 50 - 70 spotów reklamowych rocznie. Jednak kiedy 15 lat temu
Piotr Dzięcioł zakładał firmę, nie myślał o produkcji reklamówek. W 1991 roku rynek reklamowy w Polsce nie istniał.
- W 1993 roku zgłosiło się do nas duńskie studio, które chciało wyprodukować dość drogą, jak na warunki duńskie, reklamę. Miała w niej wystąpić wielka orkiestra symfoniczna. To była reklama jakiejś duńskiej kawy - opowiada
Piotr Dzięcioł. - Zaangażowaliśmy łódzką orkiestrę z filharmonii, wynajęliśmy salę w Pałacu Poznańskiego, dyrygenta zagrał łódzki aktor. Produkcja poszła bardzo dobrze, więc zacząłem szukać wejścia w rynek polski - wspomina szef Opus Filmu.
Wkrótce pojawiła się taka możliwość. Duża agencja reklamowa Young & Rubikam, zupełnie przypadkowo trafiła na ul. Łąkową, szukając studia, które pomogłoby im wyprodukować film animowany. To miała być animacja z plasteliny. Zapytali portiera, a ten skierował ich do małej wtedy firmy Opus Film. Łódzkie studio zaczęło liczyć się na polskim rynku i po roku należało już do grona studiów wiodących.
Na temat wielkości budżetów filmów reklamowych powstało wiele mitów. Zdarza się, że 3-minutowa reklamówka kosztuje tyle, co pełnometrażowy film fabularny.
- Często zwracają się do nas klienci, którzy chcą zrobić film reklamowy, z pominięciem agencji reklamowej. Pierwsze pytanie, jakie pada na takim spotkaniu, brzmi: Za jakie pieniądze można zrobić film reklamowy? Na tak postawione pytanie odpowiadam zawsze, że tyle, ile samochód, a tylko od klienta zależy, jakim autem chce jeździć - mówi Piotr Dzięcioł.
Koszt produkcji filmu reklamowego waha się między 250 a 350 tys. zł, choć zdarzają się reklamy, które kosztowały 4 mln zł i takie za 30 tys. zł.
Tajemnicą poliszynela jest, że zarobki w reklamie są bardzo wysokie. Ale prawdą jest też i to, że przy filmie reklamowym pracuje się dwa, góra trzy dni, a przy produkcji filmu fabularnego - trzydzieści. Tempo i intensywność pracy wpływa na zarobki. Poza tym w reklamie pracują fachowcy najwyższej klasy.
W Opusie reklamy kręcą znakomici reżyserzy
Piotr Trzaskalski,
Sławomir Fabicki,
Adam Guziński. Ci sami ludzie pracują przy filmach fabularnych i przy produkcjach na potrzeby reklamy. W reklamach telewizyjnych znalazło pracę wielu łódzkich aktorów, m. in.
Monika Badowska,
Dorota Kiełkowicz,
Beata Olga Kowalska,
Ewa Tucholska,
Wojciech Chorąży,
Jolanta Jackowska-Czop,
Ireneusz Czop.
Dorota Kiełkowicz, aktorka łódzkiego Teatru im. Jaracza żyje z reklam od dwóch lat, najbardziej wbiła się w pamięć pełna wdzięku reklama Orange z jej udziałem.
- Nie da się wyżyć z teatru, ale nie obrażam się na rzeczywistość - mówi aktorka. - Zarobki w reklamie są nieporównywalne z teatralną pensją, poza tym pracuje się szybko, sprawnie i w miłej atmosferze.
Największe pieniądze w reklamie zarabiają tzw. celebrities, do których na polskim rynku należą
Janusz Gajos i
Marek Kondrat. Oni sprzedają marce nie tylko twarz, ale i nazwisko. Przez łódzki Opus Film przewinęła się większość występujących w reklamach aktorów, ale największą gwiazdą, jaka pojawiła się przy ul. Łąkowej był Jean Reno. Francuski aktor reklamował piwo. Opus Film kręcił też reklamę jednej z wód mineralnych z udziałem Cindy Crowford.
- Reklama była kręcona w Los Angeles, taki był warunek gwiazdy - opowiada szef Opus Filmu.
Problemem bywa polski klimat. Reklamy, których emisję przewidziano na wiosnę, są kręcone, gdy za oknem szarobura plucha. Wtedy trzeba szukać słonecznych, letnich plenerów. Najczęściej w RPA, Chile, Argentynie, Australii i Nowej Zelandii.
- Oczywiście wolę kręcić w Polsce, bo nad wszystkim mam pełną kontrolę. Jadąc za granicę, zawsze czymś ryzykujemy - mówi Piotr Dzięcioł.
- Kiedyś mieliśmy ogromny problem w RPA. Bohaterem reklamy miała być ogromna puszka piwa, wielkości człowieka. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że puszka nie wyszła. Tydzień czekaliśmy na nową.
Najtrudniejszą reklamą kręconą w Opusie była "Historia", czyli reklama piwa Żywiec. Pokazywane są w niej miejsca, gdzie piło się piwo na przestrzeni wieków. Kręcono ją na Księżym Młynie, gdzie specjalnie zbudowano wielkie dekoracje i zaangażowano ogromną liczbę statystów. Najpierw widz "wchodzi" do wnętrza XIX-wiecznego, za chwilę do restauracji z lat 20. - 30. XX wieku, "przechodzi" płynnie w lata 50., lata 70., a potem "wychodzi" na ulicę stanu wojennego... Wszystko na jednym ujęciu.
W Opusie wspomina się też reklamę BMW. Kręcono ją na zamarzniętym Bałtyku w Finlandii, potem w Gdańsku i w końcu na łódzkim Lublinku. Osiem dni zdjęciowych - jak na film reklamowy to rekord!
Firma Opus Film ma już swoją markę nie tylko w Polsce. Jej produkcje znane są uczestnikom międzynarodowych festiwali filmów reklamowych, np. prestiżowego "Golden Drum" w Portoroż w Słowenii. Tam Opus otrzymał kilka złotych i srebrnych nagród, a także tytuł producenta roku.
- Niestety, nie udało nam się zdobyć jeszcze nagrody na festiwalu w Cannes, ale tam nagradza się kreację, a nie produkcję, a kreacja nie zależy od nas - mówi Piotr Dzięcioł.
Sukcesem Opusu jest to, że kręcone przez łódzkich filmowców na polski rynek reklamy Fiata i Toyoty tak się spodobały klientom, że zostały sprzedane do kilkunastu krajów Europy i do Australii.