Ekipa odpowiedzialna za świetnego "Mad Maxa: Na drodze gniewu" zaczyna powoli pracę nad sequelem. Reżyser George Miller zdradził, że film - wbrew pierwotnemu założeniu - nie będzie nosić tytułu "Mad Max: Wasteland". Jakim podtytułem zostanie zatem opatrzony? Tego na razie nie wiadomo.
"To był tylko tytuł roboczy" - powiedział reżyser. Przyznał również, że nie wie, jeszcze kiedy sequel będzie realizowany. Przypomnijmy, że twórca ma plan stworzenia nowej trylogii i dwa scenariusze. Nie jest jednak jasne, czy oznacza to, że oba scenariusze zostaną zrealizowane, czy Warner Bros. musi po prostu podjąć decyzję o kolejności. Być może jednak wybranie jednego ze scenariuszy sprawi, że drugi nie będzie mógł zostać zekranizowany i Miller będzie musiał wymyślić inną historię na część trzecią.
Przy okazji Miller ustosunkował się do próśb fanów, którzy chcieliby zobaczyć, jak na ekranie spotykają się stary i nowy Max, czyli Mel Gibson i Tom Hardy. "To się nie wydarzy" - powiedział. "Zburzylibyśmy czwartą ścianę, wzięli całą opowieść w nawias, a zależy mi na tym, żeby widz się w tym świecie zanurzył. To byłoby zabawne, ale jednocześnie zniszczyło całą immersję. To tak jakby Roger Moore pojawił się nagle w Bondach z Danielem Craigiem".
Przekonuje Was ta argumentacja?