Wenecja 2009: Śniegowska spekuluje, dla kogo Złoty Lew

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Wenecja+2009%3A+%C5%9Aniegowska+spekuluje%2C+dla+kogo+Z%C5%82oty+Lew-54054
Już jutro rozpoczyna się Festiwal w Wenecji – najstarszy festiwal filmowy na świecie. Nie jest uznawany za najważniejszy (w rankingach znajduje się zwykle po Cannes i Berlinie), ale za to czerpie wiele uroków ze swej lokalizacji. Magiczne miasto oferuje niezliczone atrakcje, wspaniałe zabytki i galerie. Co więcej, każdy rok nieparzysty jest rokiem Biennale Sztuki.

Festiwal odbywa się na Lido, wyspie nieco odseparowanej od głównego gwaru miasta (droga vaporetto, czyli taksówką wodną, z centrum turystycznego na wyspę trwa ok. 20 minut), ale za to oferującej inną przyjemność: piękną piaszczystą plażę.

66. edycja Festiwalu niesie obietnicę ważnych przeżyć filmowych. Tegoroczny program zawiera wiele ciekawych propozycji, zwłaszcza z dziedziny kina artystycznego.

Świetnie zapowiada się konkurs główny, złożony z najnowszych obrazów wielkich niezależnych: Todd Solondz powraca z "Life During Wartime", filmem określanym jako kontynuacja genialnego "Happiness" sprzed jedenastu lat, jednak z odmienną obsadą. Najbardziej gwiazdorski będzie chyba "A Single Man" Toma Forda, z Colinem Firthem i Julianne Moore. Tom Ford, hollywoodzki bon vivant, znany dotąd jako projektant mody ze stajni Gucciego, debiutuje w potrójnej roli: reżysera, scenarzysty i producenta. Ryzykowne!

Amerykańską produkcją jest też nowy film Wernera Herzoga, na który oczekuję z pewną obawą. Bardziej cenię sobie jego dokumenty, a "Bad Lieutenant: Port of Call New Orleans" z Nicolasem Cage’em, Evą Mendes i Valem Kilmerem to kryminał o walce pewnego policjanta uzależnionego od leków przeciwbólowych z dealerem zwanym Bad Fate (Zły Los).

Mam nadzieję, że nie zawiedzie też europejska reprezentacja, a zwłaszcza Fatih Akin. "Soul Kitchen" o nieszczęśliwym właścicielu restauracji może okazać się kolejnym filmem (oby udanym!), w którym knajpa staje się metaforą świata. Moja ulubiona reżyserka francuska, Claire Denis, po obyczajowym, osadzonym w realiach francuskich "35 Rhums" powraca do Kamerunu, gdzie się wychowywała, z opowieścią o kobiecie, która w czasie wojny domowej próbuje za wszelką cenę zachować plantację. Obawiam się, że film – w warstwie narracyjnej – może przypominać ckliwą historyjkę w rodzaju "Pożegnanie z Afryką". Każdą niedoskonałość scenariuszową uratuje jednak obsadzenie Isabelle Huppert w roli głównej, nie ma więc mowy o straconym czasie.

Kolejny film francuski z kolei pewnie warto obejrzeć choćby ze względu na rolę Jareda Leto. Jestem bardzo ciekawa, jak ten sprawdzony w filmach amerykańskich ("Alexander", "American Psycho", "Requiem dla snu") gwiazdor młodego pokolenia poradzi sobie w skromniejszym europejskim repertuarze. "Mr. Nobody" Jaco Van Dormaela (reżysera "Ósmego dnia" o chłopcu chorym na zespół Downa) to futurystyczna historia o poszukiwaniu tożsamości, w której bohater budzi się nagle w roku 2029 jako najstarszy człowiek na ziemi.

W programie głównego konkursu znalazł się też "Women Without Men" – debiut fabularny irańskiej artystki, Shirin Neshat znanej głównie z prac wideo prezentowanych w galeriach. Prawdopodobnie mógłby równie dobrze być pokazywany w ramach weneckiego Biennale Sztuki. Twórczość filmowa Neshat to dobry przykład płynnego przenikania się świata filmu i sztuki.

W ramach Orizzonti, sekcji weneckiego festiwalu, wyznaczającej nowe trendy w sztuce filmowej, w tym roku prezentowane są głównie dzieła kinematografii z odległych stron świata. Obok dwóch produkcji europejskich pojawią się filmy z Filipin, Wietnamu, Chin, Tunezji i Egiptu. Organizatorzy festiwalu zapowiadają, że ta część programu ma zyskać na znaczeniu, choć z mojego punktu widzenia nie jest aż tak atrakcyjna jak konkurs główny.

Mam zamiar obejrzeć film nowelowy o miłości, zrealizowany przez pięciu reżyserów z Rosji "Korotkoye Zamykaniye". Być może wytrzymam choć dwie godziny na filmowej orgii, "The Movie Orgy - Ultimate Version", Joe Dantego, największego chyba znawcy filmów klasy "C", który w 1968 roku skompilował z otaczających go wtedy materiałów wizualnych (programów telewizyjnych, popularnych seriali, reklam i filmów edukacyjnych) 280 minutową "panoramę". Dante jest w tym roku członkiem jury konkursu głównego, tak więc spodziewam się, że to nie doskonałość formalna będzie najważniejszym argumentem w jego wyborach. Bardzo ciekawa jestem filmu "Choi Voi", jednego z niewielu przykładów profesjonalnej kinematografii Wietnamu.

Na uwagę zasługuje w tym roku również konkurs filmu krótkometrażowego. Zwłaszcza, że tu znalazł się jedyny polski akcent na całym festiwalu – "Kinematograf" Tomasza Bagińskiego. Czyżby Bagiński – uwielbiany przez miłośników animacji komputerowej i zdobywca licznych nagród – miał uratować nasz kinematograficzny honor? Autotematyzm (jest to nie tylko film o filmie, ale wypowiedź, jak sądzę, bardzo osobista, o samym autorze) tej animacji może uwieść jury złożone z dwóch Amerykanów (reżysera i scenarzysty pop-science-fiction Stuarta Gordona oraz historyka filmu z Kalifornii Steve’a Ricchiego) i rosyjskiej aktorki Sitorii Alievej.

Ze względu na obowiązki, to znaczy pracę jurorki z ramienia Europa Cinemas (programu Komisji Europejskiej wspierającego kina prezentujące filmy europejskie), szczególnie uważnie przyglądam się programowi sekcji równoległej festiwalu weneckiego Giornate degli Autori. Venice Days, bo tak po angielsku nazywa się ten zestaw filmów, to dzieła wybrane przez włoskie stowarzyszenie twórców filmowych, które od sześciu lat (analogicznie do Directors’ Fortnight w Cannes) promuje kino niezależne i artystyczne. Wśród filmów pokazywanych w czasie Dni autorów zwraca uwagę mnogość wątków dokumentalnych (aż pięć z dziewiętnastu filmów) i lokalnych, włoskich tematów.

Znany z politycznych "teledysków" antyglobalistycznych, pracujący w Szwecji Erik Gandini ("Nadprodukcja. Terror konsumpcji") w "Videocracy" powraca do ojczyzny, by bezkompromisowo (jak się spodziewam) rozprawić się z zakłamaniem i kunktatorstwem włoskich mediów. W "Mille Giorni di Vito" Elisabetta Pandimiglio opowiada o losie dzieci urodzonych w więzieniach na przykładzie życia kilkuletniego Vito. "L’Amore e Basta" to dziewięć portretów par homoseksualnych. "Ragazze - La Vita Trema", debiut Paoli Sangiovanni, subiektywna wypowiedź czterech  kobiet na temat zmian społecznych, jakie nastąpiły w latach 60 i 70 we Włoszech i na świecie bogato ilustrowana materiałami archiwalnymi, może mieć zwłaszcza walor edukacyjny. Na granicy fabuły i dokumentu można umieścić film o roli sztuki w życiu inspirowany losem poetki włoskiej Antonii Pozzi "Poezia che me guardi". Z filmów fabularnych nie mogę się doczekać nowego filmu Alexa van Warmerdama "De Laatste Dagen Van Emma Blank". Zapewne jak zwykle ten holenderski reżyser nie ograniczy się do samego opowiadania historii pewnej starszej pani, a "ubierze" ją w kostium groteski i absurdu. Mam nadzieję, że nie zawiedzie klasyk kina z Maghrebu Merzak Allouache ("Harragas"), choć temat uciekinierów z Afryki próbujących nielegalnie przedostać się do Hiszpanii był poruszany tak często, że trudno wyobrazić sobie, że będzie to dzieło szczególnie odkrywcze pod względem fabuły.
 
Biorąc pod uwagę liczbę filmów w konkursie Giornate degli Autori odnoszę wrażenie, że  przed naszym jury (Europa Cinemas Label) stoi trudne zadanie a dziesięć dni może okazać się zbyt krótkim okresem czasu na obejrzenie wszystkich choćby najważniejszych propozycji filmowych, a co dopiero mówić o smakowaniu klimatu miasta i kuchni weneckiej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones