W sobotę w swoim domu w Los Angeles zmarł
Dennis Hopper. Miał 74 lata.
Hopper to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci Hollywood. Karierę zaczynał w tym samym czasie co
James Dean. Razem zresztą wystąpili w
"Buntowniku bez powodu" i
"Olbrzymie". Dzięki roli w filmie
"Easy Rider" stał się symbolem całego pokolenia. Był to też jego debiut reżyserski, za który nagrodę otrzymał na festiwalu w Cannes. Rola w filmie przyniosła mu także pierwszą nominację do Oscara. Drugą otrzymał 17 lat później za film
"Mistrzowski rzut". Ma na swoim koncie wiele mistrzowskich ról m.in. w:
"Czasie apokalipsy",
"Blue Velvet" czy bardziej komercyjnym
"Speed".
Jednak
Hopper nie był grzecznym chłopcem, wręcz przeciwnie nadużywał alkohol, narkotyki, na planie był chimeryczny. Nie krył się z tym, wręcz przeciwnie. Uważał, że są to nieodzowne cechy wielkiego aktora. I Hollywood mu to wybaczało. Niestety często imał się ról, których nie powinien. Jedna z nich w
"Wodnym świecie" przyniosła mu Złotą Malinę.
We wrześniu ubiegłego roku zdiagnozowano u niego raka prostaty. Jak długo było to możliwe pracował. Nawet leżąc w szpitalu wzbudzał kontrowersje prowadząc sądową batalię rozwodową ze swoją żoną.