Borys Szyc jest zjawiskiem, aktor zupełnie bez talentu, nawet nastolatki zamiast kuprami,
kręcą na jego widok nosem. Ale jakimś "cudownym" zbiegiem okoliczności robi za
gwiazdora. Moim ulubionym filmem z Szycem jest Vinci, już wyjaśniam dlaczego; lubię
patrzeć jak ta aktorzyna staje na głowie, aby dorównać klasie Roberta Więckiewicza, kto wie,
czy Machulski właśnie dlatego dobrał taki, a nie inny duet :)
Jakie zjawisko, zawsze tak jest, że sługusy reżimowe dostają najlepsze role i wszędzie ich pełno. Przed 89 było to samo, tyle, że wtedy trafiło się kilku naprawdę rewelacyjnych aktorów, którzy chcieli się wysługiwać, a teraz tylko takie coś się zgadza.
Tak myśłicie? Że kiepski aktor? To pójdźcie sobie na Hamleta do Teatru Współczesnego. I tam sprawdźcie, czy go poznajecie, Borysa Szyca. Dla ułatwienia: gra Hamleta.
Jestem pod wrażeniem, ale nie gry Szyca, lecz założenia konta, aby stanąć w jego obronie. :) Ale, czego się nie robi dla swoich Idoli :) Dla mnie Szyc jest aktorem jednej roli, Alberta w Symetrii. Pozdrawiam.
Szyc nie jest moim idolem, ani teraz ani przedtem. Idolem moim jest być może Szekspir.. ale po zobaczeniu kreacji Hamleta w wykonaniu Szyca musze powiedzieć: chapeau bas. Nie znam Symetrii. Ale na Hamleta wybieram się powtónie, chociaż to 3.45 h. Pozdrawiam
Pytanie, czy nie ma lepszych od Szyca, a jeżeli są, to dlaczego akurat Szyc? Nawet, jeśli jest dobry!
Być moze w tym konkretnym punkcie czaso-przestrzeni akurat Szyc wydał się (bezstronnemu) reżyserowi (Englertowi) do tej roli najlepszy. Wybór reżyserski sie sprawdził. W spektaklu gra jeszcze kilku innych aktorów - zarówno bardzo młodych i przystojnych i z piękną dykcją jak i kilku zdecydowanie mocno dojrzałych. Ci ostatni trochę równają do Szyca, młodzi są w porównaniu z nim (nie aż tak przecież starym) wręcz śmieszni. Wyraźnie Szyc rozumie i potrafi czuć te rolę. I ma imponujący zasób dojrzałych aktorskich środków. A to wymaga inteligencji i raczej rozwiniętego wnętrza. Tak, to zaskakujące. Ale nie wstydzę się głośno przyznać: tak, niesamowicie pozytywne zaskoczenie. Być może nie warto zbyt szybko oceniać.
Każda ocena jest subiektywna, a przekonywanie do zmiany oceny mija się z celem. Nie lubię Szyca, ba, nie lubię Hamleta. Jak słyszę "to be or not to be" robi mi się niedobrze. No, ale Pan Englert ma misję do spełnienia. Przecież to nie teatr Polonia Jandy, czy 6 piętro Żebrowskiego. A tam pana Szyca raczej nie zobaczymy. :)
Słuszna uwaga, ale też nie przekonuję a się dzielę. A ja nie lubię Jandy, od samego początku, od Człowieka z marmuru (tak jak nie lubię Wajdy zresztą...), tego jej nadęcia i spięcia nie lubię. I teatru ciut za bardzo histerycznego (choć przyznaję, nie wszystko z Polonii znam). Za to Żebrowskiego i owszem, jak najbardziej. Myśłę, że Szyc jeszcze może niektóych zaskoczyć tym, gdzie się zacznie pojawiać z wiekiem... :)
Być może z wiekiem Szyc i mnie zaskoczy, ale póki co jest dla mnie tuzinkowym aktorem, bardziej celebrytą niż artystą.
Myślę, że owi celebryci czy też wszelkie maści osób publicznych mocno zwodzą powszechną opinię swoim wizerunkiem. A po prawdzie diabli wiedzą, co w nich naprawdę siedzi...
jasne, sztuka jest sztuczna, wywodzi się z jarmarku, z mamienia tłuszczy, fakt, z czasem zaproszono ja na dwory, i teraz dworuje :)
Ale jest inne kino, takie, które do mnie przemawia, i w którym nie widzę Szyca, a za kinem tym stoją m.in.: Alex van Warmerdam, Roy Andersson, Alejandro Jodorowsky, Rolf De Heer, Asghar Farhadi, Kim Ki-duk, czy z naszych, Lech Majewski.
Na tym tle rozmowa o Szycu to strata czasu. :)