nie pasuję mi jego aktorstwo.Nie widziałam z nim wszystkich filmów ale te które widziałam nie wywarły na mnie większego wrażenie.Szczerze mówiąc to ja się go trochę boję jak mi się raz przyśnił to obudziłam się cała spocona...
Gdy byłem mały bałem sie bardzo Chaplina (tego już po 50 lat nie) zawsze zrażał mnie brak głosu, jego miny i ten melonik. Pamiętam że gdy mój tata zaczął oglądać z nim jakiś film to zawsze uciekałem do kuchni:)
Pozdrawiam
"Szczerze mówiąc to ja się go trochę boję jak mi się raz przyśnił to obudziłam się cała spocona" hahaha, przez jakiś głupi sen go nie lubisz?
a żeby go polubić to tak jak napisał sqrchybyk - pozostaje ci tylko obejrzenie reszty jego filmów i polubienie go :P
A ja nie przepadam za nim z innego powodu, którego tu nie wymienię. Ale do filmów nic w sumie nie mam. Bardzo mi się podobały "Światła wielkiego miasta" z 1931 roku.
PS. Ortalion, bez takich, dobra?
nie zrozumiałaś humoru Chaplina - który nie jest humorem gagów (sytuacyjnym) :) Obejrzyj sobie Dzisiejsze Czasy, Gorączke Złota i Światła Wielkiego Miasta i przemyśl co Chaplin chcial pokazać. :) Polubisz Go. Uwierz mi... ;)
Nad aktorstwem Charlesa Chaplina nie ma co dyskutować. Chaplin to geniusz i tyle!!! Krew mnie zalewa jak bracia Mroczek czy Kasia Cichopek nazywają siebie aktorami. Żenada
http://www.youtube.com/watch?v=a3Eg8F3rap4&feature=channel_page
obejrzyj to i powiedz, ze to jet zle aktorstwo.
Niestety musiałam obejrzeć bardzo dużo filmów z jego udziałem i to była tortura, czysta udręka. Nic nie śmieszne, wygłupy można by powiedzieć żenujące, no ale jednak jest kimś kto zmienił oblicze kina i trzeba to docenić.
Chaplin to tortura? Smutne:( Ja uwielbiam jego filmy, które wzruszają mnie i śmieszą mogę je oglądać w kółko. Patrzeć na grę aktorską, gesty, mimikę twarzy i odkrywać go ciągle na nowo. To fantastyczne, że pozostawił po sobie takie dzieła i czasem tylko dręczy mnie pytanie: co dzisiaj by pokazał gdyby żył? Ale chyba na nasze szczęście dobrze, że tak się nie stało bo nie byłoby tych genialnych filmów. To tak jak z muzyką.
Jak oglądasz Chaplina to śmiejesz się ale łzy masz tuż tuz. Takie tragiczne dzieciństwo miał za sobą i jak ustaliła się jego pozycja to okazał się człowiekiem z którym trudno żyć i wytrzymać, apodyktyczny, wybuchowy. Ale geniusz.
Jeszcze dodam że może dziewczyna wyżej o nicku Kathy Selden miała na myśli to że uwielbiał tylko bardzo młode dziewczynki, był prawie na skraju pedofilii. Ja mam mu to trochę za złe.
Oceniłam jego dorobek filmowy a nie życie prywatne. A to jakim był człowiekiem prywatnie może powiedzieć tylko ktoś kto z nim żył i przebywałał ale nie wierzyłabym do końca takiej osobie ponieważ z zazrości, złości czy zawiści różne rzeczy się opowiada. I nie wierze, że takie filmy jak "Brzdąc" czy " Światła wielkiego miasta" mógł "stworzyć" ktoś zły.
Żony Chaplina owszem były bardzo młode ale kiedyś dziewczyny wychodziły wcześnie za mąż i to było normalne i nikt nikogo nie nazywał pedofilem . A dzisiaj jak żyją ludzie? szkoda pisać.........
I jak oglądam filmy Chaplina to nie tylko się śmieje i śmieje ale również wzruszam i łzy mam tuż, tuż a potem tylko kap, kap.
Aleś ty głupia.
Ale trafił cie dzisiaj zaszczyt (jedyny, więc to doceń): odpowiadam na twój koment.
I zapamiętaj sobie: Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.
Jak dla mnie to kupa straszliwa. W ogóle era niemego kina to jest żenada. To tak jakby słuchać muzyki z wyłączonym dźwiękiem.
Nieme filmy mogą się wydawać głupkowate, ale tak naprawdę w większości wcale takie nie są. Trzeba po prostu zwracać większą uwagę na grę aktorską, mimikę, gesty niż w filmach dźwiękowych. Obejrzyj sobie film "Furman śmierci" z 1921 roku - ulubiony film Ingmara Bergmana. Myślę, że przekonasz się do niemego kina :) a przynajmniej nabierzesz trochę szacunku do niego ;] A jeśli chodzi o to porównanie, to nie bardzo jest to samo, bo w filmie mamy poza efektami dźwiękowymi efekty wizualne. Nam przyzwyczajonym do filmów z dźwiękiem strasznie brakuje głosu, ale jak się obejrzy więcej niemych filmów, to człowiek się przyzwyczaja i jakby lepiej rozumie to co się dzieje na ekranie :)
problem polega na tym, że wiele osób wychowało się na kinie silnie współczesnym. ciężko jest niektóre z nich przekonać, że przed Gwiezdnymi Wojnami też się kręciło filmy :). ja się wychowałam na cyklu "W starym kinie", którego bardzo mi brakuje. dzięki niemu nauczyłam się cenić kino z różnych epok, choć może nie w każdym wydaniu.
pozdrawiam :)
porównanie co najmniej nietrafione. raczej jest to odwrotność książki, z tym że wyobrazić sobie musisz nie obraz a tekst. kino nieme nie jest dla wszystkich, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano, od czegoś trzeba było zacząć. osobiście nie znam chyba nikogo (spoza najbliższej rodziny), kto by lubił oglądać filmy z tamtego okresu, więc mnie taki stosunek do kina niemego wcale nie dziwi.
"Odwrotność książki" - dokładnie tak. Poza tym dobrze, że wspomniałeś też o wyobraźni, bo w filmach niemych faktycznie odgrywa ona kluczową rolę. Z tego powodu są one z pewnością bardziej wymagające dla widza niż większość współczesnych filmów. Moim zdaniem właśnie potrzeba skupienia się, wytężenia umysłu i wyobraźni sprawia, że miłośników starego kina jest ograniczona ilość :) podobnie z resztą jak w przypadku czytelników książek (naprawdę dobre porównanie z tymi książkami :))