Ja lubię kilka rzeczy, a troszeczkę więcej nie lubię(nie chcę mi sierozpisywać o wadach i zaletach).
Skoro nie chce ci się rozpisywać, to po co zakładasz taki temat? Logiczne byłoby, gdybyś SAM najpierw przedstawił swój punkt widzenia. A tak to takie pierdoły: rzucasz jakieś hasło, troszkę tak, troszkę nie - i to ma być początek dyskusji? Dziecinada.
Mnie też się wobec tego nie chce rozpisywać, więc napisze krótko: WSZYSTKO MI SIĘ PODOBA 'W JEGO ODEGRANIU ROLI BONDA', UWAŻAM, ŻE JEST IDEALNY. Moim zdaniem jest najlepszym Bondem od czasów Connerego.
Moim zdaniem jeśli chodzi o Bonda, to to jest porażka. Od pierwszych filmów o agencie 007 wydawało mi się, że jedną z jego głównych było właśnie takie lekkie traktowanie tego co robi, potrafił zabić sześć osób, otrzepać garnitur, uśmiechnąć się, rzucić jakiś żart i pójść na randkę. Tego mi właśnie w nim strasznie brakuje. Craig przemienił go (dla mnie) z zabawnego agenta w zwykłego, brutalnego mordercę, dla którego najważniejsza jest sama misja, a nie towarzysząca jej "zabawa". Mówiąc wprost - dla mnie Bond skończył się na Brosnanie.
Bond NIGDY nie traktował lekko tego, co robił, bo oprócz tego, że miał od rządu licencje na zabijanie, to był także PARTIOTĄ. I NIGDY po zabiciu sześciu osób nie uśmiechał się, czasem rzucał jakiś oneliner, poprawiał krawat i szedł na randkę ale Craig także to robi. To, co napisałaś to jakieś wyświechtane stereotypy pochodzące od osób, które nie maja pojęcia o Bondzie i chyba tak naprawdę żadnych Bondów nie oglądali. Ani poprzednich anie tych z Craigiem, bo inaczej nie wypisywaliby takich bzdur o nim.
Brosnan do dla mnie jeden z najsłabszych Bondów - nijaki do bólu. A jego filmy FATALNE.
Bond to nie żaden 'zabawny agent', to brzmi jak z jakiegoś pastiszu, chyba, że naoglądałaś się Jasia Fasoli w roli Agenta Johhny'ego Englisha.
Bond Craiga nie jest przerysowany i komiksowy ale nadal zachowuje WSZYSTKIE cechy Bonda; jest męski, seksowny, dowcipny, umie być uroczy, uwodzicielski czy nawet bezczelny. Ale jest także bezwzględny i zimny jeśli chodzi o wrogów. I taki ma być - przez przeginania w groteskę i komiks. I bez tandetnych tekstów z lat 60 i 70-tych.
Hmm, cóż, szczerze mówiąc dla mnie Bond zawsze miał w sobie dużo pastiszu. Oczywiście nie narzucam Ci swojego zdania, sama znam wiele osób, które też uważają go za najlepszego Bonda... Nie wiem, dla mnie on nie ma w sobie po prostu tego luzu, który mieli ci wcześniejsi, bo widziałam wszystkie filmy o 007, więc moja opinia jest na podstawie tego co widziałam, a nie przejęcia zdania innych ludzi. :)
Wydaje mi się też, że właśnie to przerysowanie było jedna z jego głównych cech, więc tutaj Craig nie zachowuje ich wszystkich. ;)
Jeśli chodzi o Brosnana też nie uważam go za najlepszego (dla mnie najlepszy jest Roger Moore), ale tak jak już wspomniałam, przy Craigu dla mnie Bond stracił tą swoją swobodę.
Bond nie zawsze miał sobie pastisz. Bond Connerego, Daltona nie był pastiszowy.
Poza tym uważam, że Craig w tej roli ma całe tony luzu, jest mega cool. Dalton luzu nie miał, był charakterologicznie zbliżony do Bonda Craiga a tym samym Bonda Iana Fleminga ale nie miał tyle luzu co Craig.
Roger Moore to Bond zbyt komediowy - nie w moim guście. Fleming też nie tak napisał tę postać.
Wobec tego, jak widzisz, uważam, że absolutnie nie masz racji, ani na jotę.