Tilda byłaby ok, ale myślę, że Milla Jovovich jeszcze bardziej go przypomina. Ostatnio oglądałem po raz n-ty Piąty Element i... doszedłem do takiego wniosku.
Niedawno oglądałam film z Tildą i pomyślałam- ona wygląda jak bliźniaczka Davida Bowie!
Wchodzę tutaj i widzę, że nie ja pierwsza i jedyna zauważam to uderzające podobieństwo. :)
Moim zdaniem Davida nie powinna grać kobieta, i nie przemawia przeze mnie seksizm, ale szacunek dla Bowie'ego jako twórcy i artysty. Dla mnie jest on najwiekszym i najbardziej inspirującym muzykiem wszechczasów i nie życzyłbym sobie, żeby dla ludzi którzy go nie znają filmowcy sportretowali go jako dziwolaga babochłopa. To że przebierał się za Ziggiego, który przypominał transwestytę i jako postac fikcyjna miał sporo pierwiastka kobiecego nie oznacza od razu że jest transwestytą, to była przede wszystkim forma sztuki. Na pewno znaleźliby dobrego aktora mężczyzne, który by go odegrał. Kobieta może grać Pete Burnsa, Nikifora czy innego dziwaka, a nie Bowie'go.
Chodziło mi o to, że i Swinton, i Bowie mają bardzo nietypowe rysy twarzy i mogliby spokojnie przejść jako rodzeństwo. Każdy kto zna chociaż trochę jego biografię wie, że przeleciałby w każdą stronę nawet Margaret Thatcher gdyby nie miał innego wyboru. Nigdy nie uznawałem go jego zachowania za zniewieściałego, bo ten przymiotnik może pasować do Szpaka albo Boy George'a.
Apropo 'dziwaków' - Bowie współpracował z wieloma niekonwencjonalnymi ludźmi (Lou Reed, Iggy Pop, Klaus Nomi, Joey Arias, Lindsay Kemp, Andy Warhol) i naprawdę wątpię żeby nawet raz pomyślał o nich w ten sposób. To tak apropo ignorancji.
Lou Reed, Iggy Pop i Andy Warhol to osoby także bardzo inspirujące, zdolne i szanowane przeze mnie, z czego Lou Reed i Iggy Pop to znakomici muzycy i kompozytorzy i nie pomyślałbym nawet o nich że są w jakiś sposób dziwni, Warhol natomiast był ekstrawagandzki i ekscentryczny w sposób fascynujący i intrygujący. Klausa Nomi nie słuchałem niestety ale nie widzę powodu by nazywac go dziwakiem, Lindsay Kemp, mimka i choreografka, także dosyć fascynująca postać.
Widzę pewne podobieństwo między Swinton i Bowie'm ale nie jestem za tym żeby w filmie go grała. DOskonale wiem że Bowie był człowiekiem niekonwencjonalnym, wzorującym się na Warholu, co było widoczne zwłaszcza w latach 70'tych m.in albumy "Hunky Dory" (1971) (znalazł się tu nawet utwór o tytule "Andy Warhol"), "Man Who Sold The World" (1971), "Ziggy Stardust & The Spiders From Mars" (1972), "Aladdin Sane" (1973). Nigdy nie nazwałbym Bowiego szarym śpiewakiem, czy prostym człowiekiem showbusinessu, co próbujesz mi zarzucić. // To tak apropo zarzucania innym ignorancji.
'Chodziło mi o to, że i Swinton, i Bowie mają bardzo nietypowe rysy twarzy i mogliby spokojnie przejść jako rodzeństwo.' Owszem, odniosłam podobne wrażenie. Po 'Człowieku, który spadł na ziemię' żartowaliśmy w domu, że Bowie zagrał kosmitę w ludzkiej skórze, a Swinton mogłaby zagrać ziemskie wcielenie jego żony, która pozostaje niedopowiedziana dosyć w filmie.
Cate Blanchett zagrała swego czasu Boba Dylana, i nie wyszedł sztuczny babochłop. Sporo zależy od wyczucia aktora i reżysera. Poza tym jest różnica między przerysowanym stylem trans m-k, a bardziej dyskretnymi odcieniami bisex. Nie wsadzajmy do jednego worka postaci z filmów Almodovara i Tildy.
Mówiąc prościej, trans zrobi wszystko, żeby upodobnić się do płci przeciwnej i zatuszować własną, nawet, jeśli warunki fizyczne niekoniecznie temu sprzyjają, a obraz wytworzony metodą prób jest super-turbo-macho-lub-hembra. Bisex nie wypiera własnej płci, ale bawi się przekraczaniem granic tego, co uznawane jest za męskie lub kobiece.
[Nie czepiam się chłopaków dla samego dowalania, bo jak ktoś musi się od kumpla uczyć po cichu, jak się cienie do powiek nakłada, a wcześniej skądś te cienie dyskretnie skombinować, to efekty różne bywają. Ale czasami...]
Swinton w filmie 'Michael Clayton' - skąd mu znamy to spojrzenie...
https://s.hdnux.com/photos/04/32/20/1156105/3/920x920.jpg
Tak sobie wczoraj odpaliłam 'Młodego Adama' ze Swinton, po serii filmów z Bowie, i zauważyłam jedną zastanawiającą rzecz. Oboje oczywiście lubią niestandardowe kreacje. Tylko że Bowie zagrał szmaciarza raz, w 'Baalu', a poza tym starał się być rajskim ptakiem. Natomiast Swinton uwielbia grać uchetane robotnice z fabryki i inne siedem nieszczęść, w nastroju, który moja matka podsumowała krótko a zwięźle: 'na ch^j mi uroda...'.