David BowieI

David Robert Haywood Jones

8,3
6 338 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby David Bowie

Pięknie ale nie do końca.

użytkownik usunięty

Bowie po znakomitym Scary Monsters nie nagrał już nic wielkiego. Ja tu słyszę w jego dyskografii kilka muzycznych etapów jego kariery. Lata 70-te gdy wyprzedzał swoje czasy i nagrywał wybitne albumy, lata 80-te gdy cofał się w artystycznym/muzycznym rozwoju i nagrywał radiowe przeboje dla kasy oraz lata 90-te gdy już tylko gonił. Desperacko chciał być na czasie i pewnie efektem tego była współpraca z liderem NIN Reznorem, nawet teledyski miał stylizowane na Closer NIN no i Lost Highway:) Niezaprzeczalnie Bowie zrobił bardzo wiele dla muzyki ale jego dalsza artystyczno - muzyczna droga mogła potoczyć się dużo lepiej.

Czy album Outside również zaliczasz do desperackiego naśladownictwa? Uważam, że jest bardzo kreatywny i bynajmniej nikogo nie gonił!
Czy Bowie chciał być kiedykolwiek na czasie? Uważam, że nie, Bowie prawie zawsze był twórczy miał wiele fascynacji i zmian, które czasami szły z duchem czasu, a czasami nie, w zależności od własnej potrzeby i etapu rozwoju. Współpracował z wieloma artystami i z tymi na topie i z tymi mało znanymi, nigdy nie musiał korzystać z cudzej popularności zresztą często ją dawał innym.
W latach 90' Earthling był również dobrą płytą. Co do lat 80' zgodzę się, komercja go zawładnęła, choć nawet w tych czasach nagrał kilka perełek.
Co do wspomnianego duetu DB & NIN polecam na youtube - David Bowie & Trent Reznor & NIN "Halo Spaceboy" live on the Outside Tour USA 1995 oraz David Bowie + Nine Inch Nails - "Heart's Filthy Lesson" live @ Desert Sky Pavillion. Ciekawa jestem Twojego komentarza.

użytkownik usunięty
sylbow

Outside nowatorski powiadasz. To poza NIN posłuchaj np. Skinny Puppy, Coil, Front Line Assembly, Meat Beat Manifesto i innych post industrialnych zespołów. Bowie załapał się na taką muzykę w połowie lat 90-ych kiedy temat był "tłuczony" już od wielu, wielu lat wcześniej. Chłop przespał całe lata 80-e na graniu tandety a potem pewnie zobaczył teledysk "Closer" NIN na MTV i postanowił się załapać.

Elektroniczne płyty Bowiego to jedne z najlepszych wydawnictw lat 90' w muzyce, w latach 80', nagrał świetne "Let's Dance" i bardzo dobre "Tonight", to było kolejne wcielenie Bowiego, na wskroś popowe, wręcz w swojej popowości przerysowane, moim zdaniem to był celowy zabieg artystyczny, kolejna wizja twórczości, niezbyt obszerna, fakt, dlatego wystarczyło tylko na te dwie płyty (Never Let Me Down dużo słabsze). Dwie ostatnie płyty Bowiego (już w XXIw) to także świetne wydawnictwa, nie wieją nudą, trzymają się kupy i mają bardzo dobry klimat.

I taki ciekawy paradoks. Właśnie najnowszy Album - The Next Day zdominował światowe rankingi jak żaden inny i jest na samym szczycie niemal w każdym kraju.

użytkownik usunięty
ohjehr

Hype na nowy album i jednocześnie tak silna marka że coś z góry skazane jest na sukces. Po drugie wpasowanie się w obecne trendy czyli modę na retro, odgrzewanie kotletów i sentyment do starego. Nawet okładka do The Next Day na to wskazuje. Mam nadzieję że to wszystko wyjaśnia:)

Akurat nowy album, choć genialny nie jest, to mocno przypomina pierwsze albumy, jednocześnie dając nową jakość. Bardzo mi się podoba taka łączność z najlepszymi płytami Bowiego.

Niemniej masz rację, że po Scary Monsters nic nie było już tak perfekcyjne, choć zdarzały się rzeczy dobre, więc nie można mówić, że Bowie "się skończył", jak to mawiają hejterzy ;)

Podoba mi się też, że w raz z Next Day Bowie bardzo zaangażował się w muzykę, także w twórczość innych artystów, jest m.in. na płycie Arcade Fire nowej i w wielu różnych miejscach. Oby to nie był jego ostatni album.

użytkownik usunięty
Covaleux

Ja uważam po kilku odsłuchaniach że Next Day to niezły/dobry album i jest to lepsze od tego co robił Bowie w latach 80/90-ych. Tylko brakuje mi na tym albumie, co może również wynikać z moich osobistych preferencji muzycznych, elektroniki i może trochę strony eksperymentalnej. Ten album brzmi jak przybrudzony, garażowy pop/rock a w przypadku trylogii berlińskiej do której okładka nawiązuje ta muzyka nie była tak oczywista. Tak więc tego mi brakuje co nie oznacza że ta forma jest zła i mało atrakcyjna:)

Całe lata 90. w wykonaniu Bowiego to eksperyment. Nawet o wiele ciekawszy niż w latach 70. Zaczynamy od garażowego projektu Tin Machine już w 1989 roku, potem mamy kolejno Dance na Black Tie White Noise, jazz na Buddha Of Suburbia, eksperimental na Outside, techno na znakomitym Earthling, i wreszcie zwykły pop po dekadzie eksperymentów na 'Hours...

użytkownik usunięty
kj85

Moim zaniem cały ten nihilistyczny techno/rock/industrial etap w muzyce lat 90-ych z Bowiem, Mansonem i NIN na czele traci wciąż na wartości. W moim przypadku lat przybywa a tamta muzyka jest dla mnie coraz bardziej irytująca i mało strawna.
The Next Day z kolei wydaje mi się teraz lepszy od tamtej muzyki ale to taki odgrzany, sentymentalny kotlet. Przypomina mi to sytuację z najnowszym albumem Beck "Morning Phase". Fajny album ale Sea Change już był i po co drugi raz nagrywać prawie to samo?

Tym tokiem myślenia idąc to każdy muzyk ma najlepszy okres między 20 a 30 rokiem życia, a potem zazwyczaj zjada swój własny ogon, lub odcina kupony. I wyjątków jest bardzo mało. Oczywiście są też muzycy grający przez 20-30 lat to samo, ten sam album w różnych opakowaniach. Na tym tle Bowie zapisuje się dalej jako zjawisko muzyczne.

użytkownik usunięty
kj85

Ale Bowie teraz to tylko uznana marka która po prostu tworzy przyzwoitą muzykę.. Zaryzykuję nawet stwierdzenie że David Lynch nagrywa ciekawsze albumy a ile on ma już lat? Chyba z siedem dych.
http://www.youtube.com/watch?v=NrCqtb5S8Ow

To już jest kwestia osobistych gustów i preferencji.
55 minut albumu Lyncha, miks postambientowych tęsknot autora, z oldchoolowo przesterowanym vocoderem głosem to nic zupełnie nadzwyczajnego. Tu każdy, nawet najsłabszy album Bowiego, kładzie Lyncha na łopatki.
Bowie przede wszystkim umie śpiewać i jej kreatywny nawet w ramach jednego albumu.
Zupełnie się nie dogadamy. Bo to kwestia indywidualnych gustów. Za wybitnego muzyka połowa świata uznaje na przykład Madonnę... Czy połowa świata ma rację? Nigdy nie dojdzie się z tym do porozumienia...

użytkownik usunięty
kj85

Wcale nie twierdzę że album Lyncha jest wybitny czy coś tylko że jest ciekawy albo inaczej intrygujący i traktuję go jako kolejną niezależną deklarację artysty. Osobiście jednak podobał mi się bardziej "Crazy clown time" który miał w sobie ten filmowy niepokój znany z filmów Lyncha. Na The Big Dream bardzo mi tego brakuje.
Z kolei w przypadku Bowiego, jego nowy album wypada jak robione z pełną świadomością uzupełnienie trylogii berlińskiej. Podobnie jak jest w przypadku Beck "Morning Phase" który jest już nazywany przez niektórych słuchaczy jako "Sea Change part 2". Przez to te albumy dużo tracą w moich oczach, nie twierdzę że są słabe tylko że nie mogę ich traktować jako pełnoprawnych deklaracji artystycznych. Bardziej to taki "miły" bonus do klasycznych albumów tych artystów. Jeszcze co do The Next Day czy to właśnie nie ten album jest wyrazem tęsknoty artysty za młodością i okresem berlińskim? A to garażowe retro rockowe brzmienie czy nie jest wyjęte niczym z innej epoki zważywszy na to że muzyka elektroniczna daje już dużo większe pole do popisu a sam rock stał się materiałem mocno zużytym?

kj85

U Madonny mogę przesłuchiwać co i raz 'Confessions on a Dance Floor', ale na tym się kończy. Showmenka na pewno, piosenkarka taka sobie. U Bowiego wytrzymałam więcej niż jedną płytę.

Tu się wybija tylko pierwszy utwór, reszta lekko monotonna.

użytkownik usunięty
hr_dooku

Tak, lekko monotonny i jednolity ten album ale co powiesz np. na nowy album St. Vincent? Moim zdaniem zjada "The Next Day" Bowiego na śniadanie. Duuużo ciekawsze brzmienie ale wciąż w ukochanym retro stylu.
http://www.youtube.com/watch?v=gcmfZvAnksA

Hmm nie przypada mi do gustu. Byłem zwolennikiem Bowie'go i chyba tak zostanie.

użytkownik usunięty
hr_dooku

Ja wciąż idę do przodu:)

Ja jak już się czegoś doczepię to nie puszczam.

użytkownik usunięty
hr_dooku

No dobra, St. Vincent też może komuś nie przypaść do gustu ale solowy Damon Albarn to już przebija nowego Bowie'go w każdym calu. Po pierwsze DOJRZAŁOŚĆ której nie uświadczymy za bardzo na "The Next Day" mimo że Bowie ma już swoje lata, po kolejne to bardzo świeże brzmienie które można określić jako jakiś melancholijny cyber-pop? Zdecydowanie album który jest tu i teraz w roku 2014. Po prostu nie ma bata na Albarna:)
http://www.youtube.com/watch?v=9JcUemO75YI

Nie.

użytkownik usunięty
hr_dooku

Wygrzebałem coś jeszcze lepszego. Jak to nie pasuje to ja już nie wiem.
http://www.youtube.com/watch?v=ac_iA4R2IAU&index=7&list=ALGLx1orRGw4WpTspwq7yKYn zB9AVhRhRu

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones