Według mnie najlepszy gitarzysta i wokalista w historii. Może nie molestuje gitary, jak niektóre gwiazdy rockowej estrady, ale to, jak nadaje duszy gitarowemu brzmieniu jest niepodrabialne! No właśnie, nie można go nawet uznać za "gwiazdę", bo nigdy się tak nie zachowywał. Hipis, introwertyk, melancholik, żyjący z dala od mediów (czyli taki typowy członek Pink Floyd), wzór do naśladowania dla dzisiejszych muzycznych gwiazdek, od którego powinni brać korki ze wszystkiego. Mało jeszcze żyje takich ludzi, nie chwalących się działalnością charytatywną, poświęcających się dla sztuki i absolutnie niezależnych od komercji, dla których liczy się tylko muzyka. Życzę mu jeszcze lat muzykowania, by nadal śpiewał, bo mimo tej siedemdziesiątki na karku wciąż super gra, a śpiewa lepiej niż połowa nastoletnich "artystów". Starzeje się z godnością i coś czuję, że naprawdę zejdzie ze sceny w blasku, jak na legendę przystało. Droga młodzieży, patrzcie i podziwiajcie, póki macie co. PS. Zmieńcie to zdjęcie profilowe!