Byłam na koncercie Gilmoura! Niesamowite przeżycie!!!! Tego nie da się opisać:) Rewelacyjna muzyka, fajna atmosfera i świadomość uczestniczenia w czymś wielkim, niepowtarzalnym... Od wielu lat marzyłam o Floydach na żywo, a ten koncert mogę śmiało nazwać spełnieniem tego marzenia, mimo iż nie było całego składu.
A to, co niektórzy frustraci piszą na temat koncertu, to moim zdaniem jedna wielka bzdura - ludzie ci po prostu pomylili koncerty i powinni być w tym samym czasie np. w Gdyni na Brodce:D:D:D

tak żałuję, że nie miałam możliwości być na tym koncercie..

Bylem bylem na Gilmourza.Faktycznie wielkie przezycie acz mial swoje minusy.Po pierwsze naglosnienie beznadziejne a po drugie-pierwsza czesc koncertu gdy gral swoje utwory byla....nudna.Zreszta Gilmour sam powiedzial ze 'teraz bedzie gral swoja plyte wiec mozemy siasc sobie w fotelu i sie kimnac' ;-) Za to druga czesc....Wejscie z 'Shine on...',moment w ktorym zagral WYWH albo Comfortable Numb....Nie ma slow by okresic piekno tych chwil !

Chociaż nie byłem na tym koncercie, to uważam zapis Live in Gdańsk jako najlepszy album koncertowy jaki słyszałem w swoim krótkim życiu (szczególnie przypadła mi do gustu wersja wideo). I uważam, że utwory Gilmoura z Live on Island wykonane tam na żywo są naprawdę świetne, co najważniejsze, różnią się brzmieniem od muzyki PF a jednak niosą ze sobą tę samą magię, którą ma ona do zaoferowania. No i to nie był tylko David, ten koncert był wybitny ze względu na wszystkich muzyków: Wright, Preisner, Możdżer, orkiestra, wszyscy inni znajomi Davida... A to, co zrobiono tam z Echoes to poprostu arcydzieło, jak nie zapomnieliście ciała i duszy w kulminacyjnym momencie to wstydźcie się! :D
PS: Tak, wiem że odpisuję na posta sprzed ponad 6 lat, teraz znowu pojawia się okazja by znaleźć się na koncercie Gilmoura w Polsce i znów z Leszkiem Możdżerem, a ja dalej bidny :( (chociaż 10 lat temu nie wiedziałem co to Pink Floyd poza kolejną cegłą w murze :P)