Denis Villeneuve

8,5
11 029 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Denis Villeneuve

Albo zostanie postawiony na piedestale, albo ludzie go zlinczują. Osobiście kibicuję mu i wierzę, że "Blade Runner" i "Diuna" będą sukcesami. I artystycznymi, i komercyjnymi.

Savio_Dan

Pierwszy to skończone arcydzieło.
Drugi - fiasko.

Spore oczekiwania wobec tego filmu, może zbyt wygórowane, sprowokowała osoba reżysera filmu, bo zaiste Kanadyjczyk Denis Villeneuve to reżyser bez pudła (wcześniej zrealizował "Łowcę androidów 2049", "Nowy początek", "Sicario", "Labirynt" i jak dotąd swe największe dzieło - "Pogorzelisko" - o wojnie w Libanie).
Tymczasem oglądam „Diunę” i co widzę:
opowieść o księciu, który traci swoje królestwo, przyłącza się do rebeliantów, by walczyć u ich boku o ich niepodległość z tym samym wrogiem. Po drodze poznaje rzecz jasna piękną buntowniczkę, z którą doczeka się zapewne pięknego potomstwa.
Banał jakich mało?
Baja dla dzieci?
Jedno i drugie.

Nie jest to jakiś tragiczny film, nie nudzi ani przez chwilę, ale jest, z racji powyższych, tak niesłychanie płytki, wszystko jest tu tak… ociosane, podział na dobro i zło tak ostro zarysowany, bez niuansów, bez wątpliwości (król Atrydów jest dobry, bo jest dobry, jego żona jw., Imperator z kolei jest zły, bo jest imperatorem. Harkonenowie są źli, bo okupują i łupią Arrakis. Atrydzi dobrzy, bo rosną w siłę na swojej planecie. Dlaczego rosną? Nie wiadomo. Czy ich planeta jest wyjątkowo bogata, dorodna? Jeśli tak, to w jakie dobra, jakie zasoby?
i tak dalej i tak dalej…
Ten film nie udziela wielu odpowiedzi na nasuwające się podczas seansu pytania. A nie udziela ich, bo nie zadaje pytań. Wszystko trzeba przyjmować na wiarę.
To baśń.

A skoro tak, można było postawić na widowisko. Na spektakl. Tymczasem dzieje się tu niewiele. Reżyser przez blisko 1,5h rozstawia figury szachowe, by potem doprowadzić do w gruncie rzeczy prostego rozwiązania fabularnego (zresztą, może ta książka jest taka. Płaska. Jak diuny). Reżyser kontempluje wszystkie sceny, jakby kręcił jakąś głęboko uduchowioną opowieść. Tymczasem jest ona bardzo (sic!) przyziemna. Chodzi o Przyprawę. Substancję. Chodzi o pieniądze. O stan posiadania. O materializm. Płytkie to, niesłychanie płytkie.
Z tej jałowej kontemplacji reżysera nad pustką duchową własnego przedsięwzięcia (może ten film jest taki pusty, bo książka jest taka? I mimowolnie obnaża to), wynika jeszcze jedno. Brak katharsis.
Nie ma szans na oczyszczenie, bo nie ma skąd się ono wziąć.
Kontemplacja, pejzaże, widoczki, statki, przestrzenie - to pusta ekspozycja, za którą nie kryje się nic. Poza bajką o księciu, walce o utracony tron i poszukiwaniu księżniczki. Koronnym dowodem na to są wszystkie spotkania poszczególnych bohaterów z osławionymi czerwiami. Czerwie te nie budzą żadnego lęku, żadnej trwogi. Ale… nie mogą. Dla reżysera filmu są piękne. Zamiast przed nimi przestrzegać, zachwyca się nimi, podziwia, kontempluje ich urodę. Jak artefakt w muzealnej gablocie. I w ten oto sposób przegrywa.
Po seansie pozostaje pustka.

Nie sposób nie wspomnieć o starej wersji "Diuny", w reżyserii Davida Lyncha.
Też poległ.
Może ta książka jest przeklęta? (nie czytałem).
Jego film z kolei jest kompletnie niezrozumiały i zwyczajnie nudny. Ale... przynajmniej zapiera dech. Zresztą sami zobaczcie:
https://www.youtube.com/watch?v=9mvs0pjedRY

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones