Z Barbarą Sass stworzyły ciekawe kino kobiece, głównie bez miłości i krzyk, filmy które wybiły sie z siermiężnej komuny do festiwali międzynarodowych. Szkoda, że ich ciekawa twórcza współpraca nie była kontynuowana. Szkoda, bo razem stworzyły swoje najlepsze filmy,miały szanse osiągnąć światowe szczyty, ale (wydaje mi się) nie doceniły kim są w sensie twórczym dla siebie.
Dorota Stalińska jest wybitnie utalentowaną aktorką o bardzo niewykorzystanym w ostatnich latach potencjale. I argument o którym piszesz ma tutaj niezwykle istotne znaczenie. W polskim kinie po 1989 jest bardzo mało filmów ukazujących silne osobowościowo i wyraziste kobiety.
Kręcone obecnie filmy pokazują zazwyczaj inne wzorce kobiecości- nierozgarnięte matrony, słabe emocjonalnie cierpiętnice, bądź kobiety których jestestwo sprowadza się głównie do kontekstu seksualnego. Całkowicie brakuje narracji koncentrujących się na silnych emocjonalnie/dominujących intelektualistach. Podejrzewam, że w dzisiejszych czasach Stalińska, Janda, M. Komorowska, E. Czyżewska miałyby wielkie problemy ze zrobieniem kariery, gdyż zupełnie zabrakło filmów o zabarwieniu feministycznym.