Gościu doskonale opanował komendę''zdechł'', bo umieranie w filmach wychodzi mu bezbłędnie, np w Troi, albo Czterej Bracia.. Szacun pełną piersią.
No tu Masz rację :D chyba tylko jeden film obejrzałem z tym aktorem gdzie nie umarł ,ale po za tym ma przyszłość moim zdaniem .Gra w dobrych filmach ,i ogólnie jest dobrym aktorem.
Nie no w kilku filmach nie umiera xD
Nie przesadzajmy, że w każdym, umiera w Czterech Braciach, w Wyroku śmierci i w Troi ^^
A przy życiu zostaje w twardej sztuce, tronie, country strong, światłach stadionów...teraz chyba w on the road tez żyje sobie spokojnie xD
Trochę już filmów w swoim życiu obejrzałem,dużo w nich było oczywiście scen umierania. Ale ta w 'Four Brothers' była jakaś inna, nawet.. lepsza. Powiem wprost: zachciało mi się na niej ryczeć, ale dałem radę się powstrzymać ; ) Po prostu Hedlund się na maksa postarał.
Ja ledwo co powstrzymalam sie;) bardzo dramatycznie odegral te scene i jeszcze to nawolywanie brata...nic tylko usiasc i plakac
Gość po prostu ma wielki talent aktorski, i zasłużył na o wiele większą sławę... A co do sceny w "Four brothers".. Brak słów... ryczałam jak dziecko, zwłaszcza w momencie, kiedy bobby krzyczał "nie umieraj, mięczaku"...
Ja tez ryczałam jak nie wiem co jak on umierał...no ma chłopak talent do odgrywania takich scen nie ma co gadać. ^^
ja też się powtrzymałem, ale dodam, że nie było łatwo :) już mi się oczy zaświeciły. A jednak nie mogłem się oderwać od tej sceny.. No coś niezwykłego - jeden z najsmutniejszych filmowych momentów jakie widziałem w ogóle ever :)
Do piachu z Jerrym! Ale to właśnie Bobby chciał się z tymi gangsterami tłuc, a Jerry mu na to nie pozwolił... Tak czy inaczej to wszystko wina Jerrego... Nawet to, że matka im zginęła, chociaż żaden z nich nie powiedział tego wprost...
Ale mi sie wydaje, że Jerry i tak wiedział, że to jego wina.
Zwłaszcza kiedy przyszedł do domu i Bobby mu wpierdzielił!
właśnie, drogie dziewczyny, że Angel mógłby zginąć, bo jakby tak się stało to nic by sie wielkiego nie stało ;) ale głupio powiedziałem...<hehe>
A kto by wtedy tego zdrajcę Fowlera kropnął, ha? Poza tym co by bez niego zrobiła ta biedna La Vida Loca?
Hahaha...La Vida Loca mnie po prostu rozwala...
Nie, nie...stanowczo mówię nie...Angel jest za fajny, lubię aktora i ostatnio mi się nawet śnił...ale to tak btw xD
Sądzę, że wszystkie jesteśmy jednogłośne...Jerry do piachu!
a ja będe ciągle orginalny xD Najbardziej pasował mi Angel - gdyby zginął to La Vida Loca mogłaby sie przyłączyc do pozostałych trzech braci w ramach zemsty za niego.
ALE - żaden z braci by tak dobrze nie umarł jak Jack ;))
ooj, każdemu normalnemu człowiekowi się zdarza ;)) ja w Waszyngtonie siedzę i już polskiego języka zapominam
To codziennie gadaj do siebie po polsku. Sobie przypomnisz.
Do wąchania kwiatków od spodu najbardziej pasuje mi Jerry. I zdania raczej nie zmienię ;]
Wiesz ja po woli zapominam polskich słów i zastępuje je angielskimi, albo mówię do rodziców po ang a oni nie wiedzą o co mi kaman xD
A Sofie...no cóż kobita ma silne nerwy i tyle...a jak fajnie w Bobby'ego czymś tam rzuciła...
No tak bo Bobby do niej''posprzątaj tu'' co większość kobiet rozumie jako''do garów'' więc mu się oberwało po paszczy ;)
Moja dziewczyna też się wkurza jak ją kulturalnie proszę o posprzątanie. Ale ona też jest ostra, więc często ją wyręczam xP
A co się dziwić? Sofia nie przepadała za Bobbym, więc jak ten chciał ją zagonić do garów, to się ździebko wkurzyła....
Tyle, że Bobby nie dostał, bo powiedział "Spudłowałaś" czy jakoś tak xD
No ale chyba wszyscy się zgadzamy, że Sofie to bardzo fajnie wymyślona postać ^^
Hahahaha...mi się bardzo podobało:
"Stoje tu i mowie wam, że nie idę się z nią spotkać!"
a po chwili kolejna scena....no ja ryłam ze śmiechu xD
Angel: Wczoraj ja i Sofie długo się godziliśmy..
Bobby: Dałeś jej pierścionek?
Angel: Tak, ale z moim sprzętem jest coś nie tak
Bobby: Spytaj naszego fiutologa, on będzie wiedział (chodziło oczywiście o Jacka xD)
Taa..xD
Szminka. Będziesz żył.
To mnie rozwaliło...=D
Ja też ryłam ze śmiechu jak oni w zimie półnadzy biegli ulicą, a za nimi gość z pukawką...
To coś poważnego? Bardzo poważnego!
To nie była szminka...tylko otarcie moi drodzy...znam film na pamięć to wiem xDD
No to było genialne...
No to chyba jednak nie znasz wystarczająco dobrze, bo to była szminka. "Lipstick" - tak powiedział Garrett. A to raczej nie jest otarcie. Hm:)