Glenn Close

Glenda Veronica Close

8,5
25 942 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby Glenn Close
szymon1984_filmweb

wystarczy, że "doceniają" ją filmwebowicze - vide jej miejsce w rankingu...

szymon1984_filmweb

ja to bym jej dała jakąś nagrodę z Dom dusz

szymon1984_filmweb

6 nominacji i żadnej statuetki, to musi być frustrujące.

szymon1984_filmweb

Mam nadzieję, bo takie miernoty czasem dostają statuetkę, a ta wspaniała aktorka jeszcze nie. Kpiny po prostu

szymon1984_filmweb

Nie jest czarną aktorką ani Żydówką to mało prawdopodobne, że Akademia ją nagrodzi statuetką. To prawda wiele miernąt dostało Oscary za nic, nad wyrost.

Nuno33

Nie wiesz o czym piszesz, używasz bzdurnego argumentu o kolorze skóry. Jasne, nie zaprzeczę, że polityka ma na Oscary duży wpływ, ale nie jest to nagminne. Tłumaczenie, że ulubiony aktor nie ma Oscara bo nie jest czarny to spora nadinterpretacja. Do tej pory na Oscarach rozdano prawie trzy tysiące statuetek z czego czarnoskórym przypadło trochę ponad trzydzieści, 26 statuetek jeśli od tych ponad trzydziestu odejmiemy Oscary dla najlepszej piosenki bo to nie jest nagroda dla przemysłu filmowego. Dwadzieścia sześć do trzech tysięcy, brak porównania.
Problem z Oscarami leży gdzieś indziej. Oscary to zawsze była loteria. Wypadkowa polityki, trendów i wewnętrznych sympatii i animozji w Akademii, no i lansu oczywiście, Glenn Close(i inni twórcy nienagrodzeni Oscarami), która nie jest codziennie na pierwszej stronie gazet i promuje się tylko swoimi filmami a nie skandalami jest już na stratnej pozycji. Czasem też jest tak, że w jednym roku bezsprzeczny zwycięzca jest jeden bo rola była tak świetna(Elizabeth Taylor za "Kto się boi Virginii Woolf?" albo Louise Fletcher za "Lot nad kukułczym gniazdem"), czasem jest pięć przeciętnych ról i wtedy wygrywa bardzo często ten, którego rola była najczęściej komentowana lub bohater był w jakiś sposób poszkodowany, walczył z przeciwnościami życia (Ameryka uwielbia takie historie) na przykład Matthew McConaughey w "Dallas Buyers Club". Czasem jest tak, że jest kilka świetnych ról i wybór zwycięzcy jest ciężki (jak na przykład w 1992 roku kiedy Hopkins wygrał za "Milczenie owiec", moim zdaniem nominowany wtedy Al Pacino był równie genialny w "Pieskim popołudniu"). A dziś często jest tak, że wygrywa ktoś po prostu popularny i lubiany, czyli po prostu "ulubieńcy Ameryki", ludzie z kim przeciętni widzowie mogą się utożsamiać. Leto, ponoć lepszy od genialnego Fassbendera w "Zniewolonym", Nyong`o, która wygrała ze świetną June Squibb z "Nebarski", Lawrence- myśl, że Jennifer Lawrence jest lepsza od Emanuelle Riva czy Maggie Smith to jak myśl, że słoik po musztadzie jest lepszy od kieliszka do szmapana.
Tak to właśnie niestety wygląda, za każdym razem kiedy Glenn Close miała szansę na Oscara musiał zajść któryś z tych czynników. A pewnie jest ich jeszcze z pięć tysięcy bo przemysł filmowy to jeden wielki biznes. Prawdziwi artyści mają uznanie fanów i krytyki i to jest najważniejsze, tworzą za każdym razem cudowne kreacje bo robią to z pasji i miłości do swojego zawodu nie dla kasy czy taniej popularności na tumblr czy w magazynie "People". I za to powinniśmy im być wdzięczni.

Frida_filmaniak

Powiem tak Oscary powinny być przyznawane za całokształt po śmierci. W latach 90tych było mnóstwo świetnych filmów i wybór był na prawdę trudny. Ostatnio nawet jeden z portali poświęcił artykuł 25 aktorom, którzy mieli fenomenalne role w świetnycg filmach, ale nigdy nie dostali Oscara.
Wiem, że ogólniłam, ale wiele osób tak robi, ale Oscary też często trafiały do osób, których większa publiczność nie znała albo nie kochała.

Nuno33

"ale Oscary też często trafiały do osób, których większa publiczność nie znała albo nie kochała."
Jak najbardziej, ale zwróć uwagę, że w ostatnich latach to się nie zdarza. Nawet jeśli nominowany jest debiutantem albo kimś kto grał od jakiegoś czasu ale po prostu nie jest zbyt kojarzony to i tak przed Oscarami wiemy o nich wszystko. W Hollywood furorę robią agenci od zdobywania nagród i zapoznają opinię publiczną ze swoim klientem. Wywiady, sesje, Oprah, DeGeneres, Fallon, Kimmel, Conan, Graham Norton, Alan Carr, Vogue, Vanity Fair, Glamour, Gala- wystarczy by tydzień po ogłoszeniu nominacji cały świat widział jakiej pasty do zębów używają, jakie mają sympatie polityczne no i oczywiście jak wiele poświęcili dla roli.
Nie jest to zupełnie złe, ludzie lubią mieć poczucie bliskiego kontaktu ze swoimi ulubieńcami, lubią ich widzieć, słuchać, czytać co tam u nich. Jednak jest to niesprawiedliwe bo wiadomo, że jak ktoś unika mediów, chroni swoje życie prywatne i chce być znany tylko ze swoich kreacji aktorskich to w dzisiejszych czasach ma małe szanse na nagrody.

Frida_filmaniak

Kiedyś wydawało się nieprawdopodbne, aby Julia Roberts czy Sandra Bullock dostały Oscara.

Nuno33

No widzisz, agenci od Oscarów robią niezłą robotę:) Nie wspominając, że Bullock kilka tygodni później dostała Złotą Malinę za tę samą rolę za którą dostała Oscara...

Frida_filmaniak

Bullock dostała Złotą malinę za Wszystko o Stevenie, a Oscara za Wielkiego Mike, wiec nie za tą samą rolę.

Frida_filmaniak

Maliny rozdaje się dzień przed Oscarami.

szymon1984_filmweb

Glenn powinna mieć już 3 oscary za role pierwszoplanowe - " Niebezpieczne związki" " Fatalne zauroczenie" " Albert Nobbs" . Ale w jury Akademi siedzą chyba osoby pokroju Paris Hilton to i jest tak jak jest . Ja osobiscie wierze ze dostanie wkoncu oscara za role pierwszoplanową , choć u mnie ma już 3 .

szymon1984_filmweb

Chyba że zrobią" wożąc panią Daisy 2"i Glenn zostanie obsadzona w głównej roli .

szymon1984_filmweb

Ma całkiem spore szanse za "The Wife".

szymon1984_filmweb

Gala 2021 była okropna!
Ale gdy GLENN CLOSE zaczęła wywijać tyłkiem jak jakaś raperka, to można było ogłosić koniec świata.

Jeśli czegoś ta gala nauczyła to rasizmu. I umocniła w pogardzie dla "kultury" hip-hopu.
Zaanektowana przez ruch "Black lives matter" (który popierałem i dziś przestałem). To była jakaś propaganda! Ze sztuką filmową, ze świętem kina nie mająca nic wspólnego.
Powiedzieć, że czarnoskórzy aktorzy nie umieją się zachować stosownie do okazji - to nic nie powiedzieć.

Na dodatek gala ta była potwornie bałaganiarska. Kolejność kategorii wybierano chyba losowo, nie było przez to żadnego stopniowania, żadnego budowania napięcia, żadnej dramaturgii (m.in. gdzieś w środku wszystkiego powtykane kategorie: najlepszy reżyser i film, z kolei scenariusz na samym początku...). No, bezsens!
Tylko miejsce rozdania nagród, dworzec Union Station, okazało się strzałem w10! (ach te abażury na lampach!).
Gala upływała jednak pod znakiem niesmacznego wręcz podlizywania się czarnoskórym. AfroAmerykanie przejęli kontrolę i... gadali głupoty.

Pomyśleć, że za galę odpowiadał biały (sic!) Steven Soderbergh (niegdyś reżyser "Kafki", "Traffic", "Erin Brockovich" czy "Odean's 11"). Po raz nie wiem już który dowiódł, że jest tandeciarzem, który stracił talent lata temu...

No nic, gala do zapomnienia, Oscary też.
W sumie to najwłaściwsze podsumowanie kinowego roku, roku, którego nie było.


Oscary, zgodnie z przewidywaniami, wygrał "NOMADLAND",
film, który miał jeszcze szczęście być wyświetlany w USA w kinach, a i tak nikt go nie oglądał. To jakoś dziwnie celnie podsumowuje miniony rok w kinach. Rok, którego nie było.

"MANK" z zaledwie dwiema statuetkami (za scenografię i zdjęcia).
Na szczęście, i chyba w ostatniej chwili, Akademia opanowała się i nie wreczyła Oscara przedwcześnie zmarłej Czarnej Panterze. Oscara dostał aktor, Anthony Hopkins.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones