A wypadł jeszcze tym gorzej bo jako rywala miał w tamtym filmie świetnego w roli Amina
Foresta Whitakera.
Nie zgodzę się. Dobrze zagrał takiego naiwnego dzieciaka, który z ciekawości i chęci przeżycia przygody wpakował się w coś, czego nie rozumiał. W zasadzie bawi się rolą do momentu, gdy dociera do niego prawda, która zmywa mu z twarzy jego głupawy uśmieszek. Moim zdaniem sprostał Whitakerowi.
A to nie wiem, nie oglądałem. Nie gustuję w tego typu kinie. Zresztą muszę się trochę zreflektować bo możliwe, że wcale nie jest z niego taki zły aktor tylko jakoś jego wygląd wyjątkowo i bez konkretnego powodu (co się przecież czasem zdarza) działa mi na nerwy - w "Pokucie" (której zresztą nie przetrawiłem do końca) też mnie strasznie irytował.
Tak czy inaczej w "Ostatnim królu Szkocji" Forrest Whitaker łyknął go na raz bez popity.
Pozdrawiam.