W filmie "Brud" mnie oszołomił, ale to tylko był przedsmak. Jestem właśnie po seansie "Victor Frankenstein" i nie mogę wyjść z podziwu. Nie widziałam go w tej roli, a jednak mu się udało. Szaleństwo i maniakalna chęć zrealizowania celów, pokazał Victora Mary Shelley w całe wariackiej okazałości. Ten facet to geniusz.