Aktor-rewelacja. Kapitalny talent. Znakomita osobowość.
Jego dwie najlepsze role ? Cóż... Nicholasa Garrigana w filmie "Ostatni król Szkocji" oraz Robbiego Turnera w "Pokucie". Zresztą w każdej innej był również fenomenalny...
To prawda. Jest niezłym aktorem i szanuję go przede wszystkim za dobrze dobierane role. Ale... Czułam lekki niedosyt, gdy zobaczyłam go w roli profesora "X" najnowszego X-Mena. Wszystko było super, póki nie pojawiał się we wspólnych scenach z Michaelem Fassbengerem grającego Erica/Magneto. Wypadał przy nim, delikatnie mówiąc, bardzo słabo.
Pewnie James w swej roli nie mógł wiele pokazać, może musiał grać takiego wycofanego i bez polotu...
Tak czy siak życzę mu w najbliższych latach kolejnej nominacji do Złotego Globu, ale także samej nagrody.
Sądzę, iż czeka on na swoją rolę życia. Gdy taka nadejdzie otrzyma należnego mu Oscara.
Pamiętam, jak zabierając się za ten film, byłam przekonana, że przy takim mocnym spotkaniu McAvoy-Fassbenger, będize bardzo ciekawie i to Avoy wygryzie tego drugiego. A tu taki zonk :) Owszem, było bardzo ciekawie. Avoy dał czadu ( wbrew temu, co napisałeś, miał bardzo wiele do pokazania) i górował w każdej scenie, gdzie pojawiała się większa grupa aktorów. Ale gdy przyszło mu zo zagrania sceny jedynie z Fassbengerem, to wtedy ten drugi wyraźnie się wybijał. Ja to tak widziałam.
Właśnie zauważyłam w wiadomościach - facet przejął rolę po Fassbengerze w filmie "Trance". Hmm... bardzo ciekawe :D
Właśnie znalazłam ten film na youtubie. Obejrzę sobie wieczorem. Widziałam zwiastun i nie mogę się już doczekać, kiedy to obejrzę. Te miny i wiele mówiące uśmiechy Jamesa są po prostu cudowne. Można się w nim zakochać :D