Nie boję się użyć takiego właśnie porównania, choć zdaję sobie sprawę, że każde porównanie niesie z sobą pewne ryzyko. W tym wypadku bardzo nikłe. Wirtuozeria obu wybitnych postaci przebija w tworzeniu świetnych kreacji jakby od niechcenia, ot tak, niczym zjedzenie kanapki i popicie jej herbatką. Role Gajosa czy De Niro nie raz ratowały mierny film przed totalną krytyką. W czymkolwiek by nie zagrali, ZAWSZE są bardzo wyraziści, do bólu prawdziwi, przesiąknięci bohaterem. Cechuje ich niezwykłe wyczucie równowagi między ekspresją a samą obecnością na ekranie. Nie narzucają się widzowi a i tak nie sposób ich nie zauważyć, nie zachwycić kunsztem aktorstwa. Aktorstwa nie powierzchownego. Czasami nawet odnosi się wrażenie, że zaraz któryś z nich przerwie swą kwestię i powie: słuchajcie, przepraszam ale możecie się obudzić, chwila przerwy, zgłodniałem, idę właśnie na kanapkę ;-) To niedoścignieni mistrzowie. Choć widzimy na ekranie efekty ich pracy a nie widzieliśmy jej bezpośrednio, nigdy nie wątpimy w profesjonalizm i pełne zaangażowanie, niezależnie od czasu i miejsca! Odnośnie samego Gajosa, pamiętam odczucia po obejrzeniu cienizny pt. "Fuks". Mógłbym wieszać psy na filmie ale ze względu na postać graną przez Gajosa chętnie bym do niego powrócił, w całości lub najlepiej tylko sekwencjach z jego udziałem. I to jest ta miara wielkości. O Cześniku z "Zemsty" nawet nie śmiem się rozwodzić. Nie potrzeba......
Zgadzam się z tobą. Też kiedyś zrobiłem takie porównanie i powiedziałem znajomym. Przyjęli to z niewielkim entuzjazmem, ale ja i tak wiem swoje, a twoja wypowiedź utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam rację. Na dobrą sprawę do Gajos uratował "Zemstę". Tak samo jak De Niro uratował "Godsent". Mam nadzieję, że ktoś jeszcze na FW myśli tak jak my.
Pozdrawiam, STING K.
panowie ... nie zartujcie ... pan gajos a pan de niro ?? nie ukrywam ze dla mnie to ten sam najwyzszy poziom ale ... to zupelnie inna technika gry .. de niro to aktor ktory gra cialem ...swoja fizycznoscia ze tak to nazwe .. pan gajos natomiast to aktor ktoremu blizej do nicholsona czy tez hopkinsa ... aktor bedacy fizycznie soba ale ... potrafiacy tak pokierowac emocjami i uczuciami ze .. przestaje byc soba ... nie zmienia to faktu ze jest jednym z tych aktorow ( pomijajac wyzej wymienionych dodal bym ala pacino, kevina spacey'a, dustina hoffmana...) ktorzy sa wstanie wziac na siebie ciezar filmu nawet gdy ten jest nieziemsko ogromny .. pozdrawiam serdecznie:D:D
Manuka ja to chcialem napisac:-) hehehe tez uwazam ze Janusz Gajos to polski DeNiro :-)
Ciekawe porównanie Gajosa do De Niro. Owszem istnieje pewne podobieństwo, a mianowicie takie, że są doskonałymi aktorami i tylko to ich upodabnia. Jedno nie ulega wątpliwości, że Janusz Gajos jest w tej chwili najlepszym polskim aktorem teatralnym, a być może filmowym. Jest on perełką naszego filmu, szkoda, że tak mało wykorzystywanym. Szkoda, że nie wspomniałeś o "Wahadełku" i "Ucieczce z kina Wolność". To jest majstersztyk aktorski. Myslę, że Gajos bije nie jednego amerykańskiego aktora na "łeb i szyję", jeżeli chodzi o rzemiosło aktorskie, szkoda ze nie ma mozliwości zagrania z nimi.
Ehehehehehehheeehe eeeh hhhheeehehehhehehehehee eee hehehehehehehheeehhheeheh
Nie boisz się takich porównań? A powinieneś bać się Boga, bo popełniasz grzech śmiertelny i świętokradztwo...
Tzn.piszesz bardzo ładnie i składnie ale Twoje uniżenie i bicie czołem, i robienie z Gajosa bożka jest nieco śmieszne, brachu.Skocz do teatru i po spektaklu przyklęknij jak przystało i ucałuj jego sygnet ;-)
Hmmm...Janek Kos, a Johnny Boy z "Ulic nędzy" (obaj byli piękni i młodzi)...hmmm, no który może być lepszy, co?;-)
"Ojciec chrzestny II" i Vito Corleone, a tu Antek w "40-latku", hmmm...;-)
Noodles z "Dawno temu w Ameryce", a tu tow.Winnicki w "Alternatywach", itd...
Stary...nie mieszajmy dwóch różnych systemów walutowych, nie bądźmy Pewexami ;-) polskie kino i aktorzy to inna bajka, siermiężna i toporna...bez charyzmy i polotu, więc nie porównujmy, oki?
A mój Polonez 1.6 Caro to Subaru Impreza WRX sti...A co? Nie boję się takich porównań! ;-)
pozdro, bracie...
Problem w tym, że wymienione przez Ciebie produkcje nie da się podciągnąć pod określenie "polskie kino", bo ani "Czterej pancerni i pies" ani "Alternatywy 4" ani też "Czterdziestolatek" nie były w kinie wyświtlane - są to seriale. Porównując je do takich filmów jak "Dawno temu w Ameryce" dopuszczasz się zatem manipulacji. A czemu rolom Gajosa nie przeciwstawiasz takich "dokonań" De Niro jak "Depresja gangstera", "Rocky i Łoś Superktoś" czy "Poznaj mojego tatę"? I z drugiej strony - skoro już uciekasz od kina, to uciekaj nie w seriale, a w teatr. Choćby Teatr TV - bo jeśli ktoś nie potrafi docenić ról Gajosa w takich spektaklach jak "Bigda idzie!", "Rozmowy przy wycinaniu lasu", "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" czy ostatnio "Narty Ojca Świętego", to należy podejrzewać taką osobę o jakieś uprzedzenia. A Janusz Gajos to najlepszy polski aktor.
Nooo dobra, było to trochę tendencyjne...
Ale zgodzisz się, że z Kondrata, czy Gajosa jest taki sam Brando, czy Keitel jak z Ciebie, czy ze mnie;-)
Po prostu nie ma porównania, jeżeli chodzi o klasę aktorską naszych aktorów i aktorów typu- Marlon, Harvey, tudzież Jack Nicholson, czy Day-Levis...u nas, proszę pani prowincją trąci...Nie ten sznyt, nie ta charyzma...sorry...
PS- 2 wyjątki, śp.Wilhelmi, śp.Cybulski.Oni byli godni miana aktorów.
pozdro...
Nie przesadzaj było wielu świetnych aktorów także. W takim razie śp.Tadeusz Łomnicki czy śp.Leon Niemczyk to dno. Zastanów się co piszesz człowieku.
Oookey...Łomnicki, zgoda...Ja go co prawda nie lubiłem specjalnie jako człowieka ale jako aktor-OK, no i masa moich znajomych też uważa/ła go za wybitnego aktora.
Zgoda! Łomnicki też!
Niemczyk, OK -"Nóż w wodzie", tak...A co poza tym? "Krzyżacy", czy kino-NRD?
Poza tym oni nie żyją...A jaki jest dobry polski aktor żyjący? Kondrat?Fronczewski? Czy Pazura?;-)
Nawet niech będzie kilku "dobrych" polskich aktorów...;-)))
Jak to się ma do : Nicholsona, Brando, de Niro, Keitela, Redforda, Pesciego, Pacino, Penna, Gibsona, Crowe'a, Pitta, Bogarta, Dafoe, Duvalla, Oldmana, Eastwooda, Nortona...i tak dalej, i tak dalej, etc.
wymieniać dalej? ;-)
PS- nie ta charyzma u naszych...to inna klasa i kategoria...
Ty mówisz, że to inna klasa. A ja się będę upierał, że to dwa różne światy. Rozumiem, że ładniej to brzmi jak gwiazdor filmu nazywa się Oldman, a nie Fronczewski i mówi w gładkim języku angielskim, a nie dość specyficznym polskim. Ale...
Niemal każdy polski aktor w średnim wieku podkreśla, że najbardziej liczy się dla niego teatr, że to na scenie najbardziej się spełnia. Żywiołem najlepszych aktorów amerykańskich jest kino, żywiołem najlepszych aktorów polskich jest teatr. Jedni i drudzy w swoim fachu są mistrzami. Różnica jest jednak taka, że amerykański aktor stając się gwiazdą kina, zwykle nie wraca na deski. A tych najbardziej znanych polskich aktorów Polacy znają głównie z filmów i niestety seriali, a co za tym idzie często mają niepełny ogląd ich możliwości i umiejętności. Polskie kino jest od lat w dość słabej kondycji, a na taką, a nie inną dyspozycję aktorów wpływają zazwyczaj mizerne scenariusze. I o ile nie mam wątpliwości, że jesteś co do polskiego filmu uprzedzony, to muszę zaprotestować na twierdzenia, że w Polsce nie ma dobrych aktorów. Możesz mówić, że w Polsce nie ma dobrych aktorów FILMOWYCH i ta teza może jeszcze jakoś by się broniła.
Do przytoczonej przez Ciebie listy mistrzów zza oceanu dorzuciłbym jeszcze parę nazwisk (a i usunął kilka), ale nie w tym rzecz, żeby uogólniać, bo równie dobrze mógłbym wypisać nazwiska Sandler, Seagal, Murphy, Norris, Reeves itp. i wcale przewaga tych z Ameryki nie byłaby oczywista. Chcę przez to powiedzieć, że pewnie żaden polski aktor nie poradziłby sobie z rolą chociażby Don Vito, ale gdyby po latach pracy na planie postawić na deskach teatru takiego Penna pewnie też by niczym nie zaimponował.
A ja nie staram się podchodzić do niczego z tezą. Oceniam rzeczy dopiero po ich obejrzeniu. Mogę nie lubić Olbrychskiego, ale obejrzawszy "Brzezinę" mówię, że był w niej genialny. A najlepsi według mnie polscy aktorzy? Gajos w teatrze, w filmie Majchrzak ("Pornografia"! - na festiwalu w Wenecji przegrał tylko z Pennem). U Polaków cenię również to, że często największe rolę tworzą w małych epizodach (Fronczewski w "Ziemi obiecanej", Kondrat w "Zawróconym").
Może i relatywizm nie zawsze jest wskazany, ale w przypadku dyskusji o aktorach polskich i zagranicznych, sądzę, że nie należy posługiwać się tylko czarną i białą barwą.
Pozdrawiam :)
Nie widzę związku między brzmieniem nazwiska, czy używanym językiem przez aktora.Wiesz co znaczy Oldman, czy Cruise?;-) Więc tezę o brzmieniu nazwiska odrzucamy, OK?
Jeden z moich ulubionych aktorów Gerard Depardieu mówi po francusku, moja ulubiona Bellucci po włosku, mój ulubiony śp.Cybulski mówił po polsku, więc tezę z gładką, potoczystą angielską mową też odrzucamy, OK?
Al Pacino odrzuca najdroższe kinowe role i wymiata w teatrze za kilka stów.To właśnie teatr jest jego największą pasją ale akurat o tym nie napiszą w FW (FILMweb;-) ) Polecam "FORUM"
któryś tam numer...jest wywiad.To samo dotyczy ambitnych i dobrych aktorów ("zagranicznych"za Maklakiewiczem;-))[Maklakiewicz był super, bo był wyrazisty, charyzmatyczny...masz kolejnego śp.dobrego polskiego aktora]
Depardieu też gra w teatrze i też jest świetny.Więc aktorzy tzw.zachodni nie są nic gorsi od polskich w teatrze, a w kinie?Przejdź się i zobacz;-)
Oczywiście nie wyobrażam sobie de Niro jako Waldusia Kiepskiego. Tylko my mogliśmy nagrać "Rejs", "Misia", czy "Konopielkę"- genialne, świetne kino.Ale to kino charakterystyczne i sprzed ponad 20-tu lat...A teraz proszę Pana? Nuda... ;-)
Zobacz jak żenującym mydłem było "Ogniem i mieczem" z plejadą polskich "gwiazd", paradoksalnie najlepsze polskie filmy to komedie Lubaszenki...Aaa, moment..."Wesele" to najlepszy polski film jaki widziałem ostatnio i zgoda!Amerykanie nie nakręcą takiego.
Co nie zmienia faktu, że Pazura to nie Lyotta, a Kondrat to nie Keitel (mówię ogólnie)i to nasi się wzorują na amerykańskich, a nie odwrotnie...To Pazura małpował nieudolnie fantastycznego Carrey'a z wiadomym żałosnym skutkiem.
Więc tak, zdarza się nam nakręcić charakterystyczne, dobre polskie kino-tylko dla nas.W teatrze nasi aktorzy są OK-ey, podobnie jak aktorzy zagraniczni-europejscy, amerykańscy, itd.
Ale kino jako takie leży i nigdy nasi nie będą mieli TEGO CZEGOŚ...i to nie kwestia kasy.
Do mojej listy też bym dorzucił jeszcze 3 razy tyle nazwisk, nie o to chodzi...Choć wkładanie do jednego worka Murphy'ego i Seagala to przegięcie...Seagal to tłuk, a Murphy to jeden z najzdolniejszych komików.
Zaufaj mi...Postawię Ci Penna na deskach i pokaże klasę...A Cezary Żak raczej nie zagra Vito Corleone;-)))
Daniel- OK, choć Kmicic był wyższy jednak ;-) Znów w drugą stronę- tak jak Majchrzak nikt by nie zagrał Konopielki, nikt.Więc na dwoje babka wróży, medal ma 2 strony, a ja jestem obiektywny...(mówię generalnie)
Kondrat?
Fronczewski?
pozdro...