Jeden z moich ulubionych aktorow. Te komedie,piekne lata 90',etc..Niewiarygodny talent komiczny,mimiczny,parodystyczny..Ale czy tylko tyle? Absolutnie NIE! Facet jest do tego diamentem aktorskim na najwyzszym szczeblu. Oprócz palety komediowej,włada rownież tą dramatyczną.. Bardzo przykre,ze nie zdołał,mimo szans,przebić sie przez gąszcz ról komediowych,charakterystycznych,bo o ile mi te role nie przeszkadzają w ogole(a wrecz przeciwnie),to jednak zawsze bedzie przez nie szufladkowany przez wiekszosc.
Tj pisalem predzej,szanse dostal. Przelomem bylo "Truman Show" i pozniej wystepy u takich legend jak Milos Forman i Frank Darabont. Szanse dostal i ją wykorzysta zresztą,bo udowodnil w calej okazalosci,ze nie jest tylko "smieszkeim". Praktycznie on zdal egzamin,tylko mial tego pecha,ktorego np. nie mial DiCaprio. Tamten zaszufladkowany jako amancik przebil sie rolami u Spielberga i Scorsese na dobre,Jim nie. Ludzie,fani,producenici,i na sam koniec Jim,wybrali starą droge(powtarzam,osobiscie nie traktuje tego jako zaden minus). Pozniej oczywiscie mial jeszcze zankomite kreacje nie polegajace tylko na wyglupianiu sie. "Zakochany bez pamieci","nr 23" czy "I Love You Phillip Morris" to są role rozkladajace na łopatki.
Wielki aktor,tylko troche z casusem swojego poprzednika - Leslie Nielsena,ktory moim skromnym zdaniem warsztatem byl jednym z najlepszych aktorow w dziejach,a zapisal sie w annalach historii "tylko" komedio-parodiami.