Muszę zweryfikować swoją wypowiedź. Widziałam wiele filmów z Ralphem Fiennesem. Wzruszył mnie w "Kroplach słońca". Ale wówczas nie dostrzegałam jego wielkości. Stało się to dopiero po "Liście Schindlera", ale przede wszystkim-po wczorajszym seansie "Angielskiego pacjenta". Odkryłam w Ralphie pokłady wielkiej namiętności, magnetyzmu, czegoś zwierzęcego, a jednocześnie ludzkiego. Dotychczas nie uważałam go nawet za przystojnego, a teraz widzę w nim siubtelny, ale porażający seks i talent. Jednocześnie jednak moje zdanie co do Josepha jest wciąż niezmienne. On też jest magnetyczny, równie sensualny i równie utalentowany. Ale przedstawia zupełnie inny rodzaj tego talentu i tego seksu. Uroda Josepha predestynuje go do zaliczenia w to szerokie grono przystojniaków, których talent jest niedoceniany ze względu na urodę właśnie. Moim zdaniem jego zdecydowanie najlepszą rolą była ta Williama Szekspira. Dla mnie Gwyneth Paltrow jest zawsze mdła i do dziś zachodzę w głowę, za co jej dali tego Oscara?! A Joseph nie dostał nawet głupiej nominacji! Może kiedyś go docenią. W każdym bądź razie obaj bracia Fiennes są świetni.