W filmach, w których zostałą nagrodzona Nagrodą Akademi była dobra, ale byli lepsi. Ja dałabym jej tylko jednego Oscara.
Nie, nie było lepszych. A Oscara powinna dostać jeszcze jednego za swoją najlepszą rolę w Long Day's Journey into Night.
katharine hepburn to aktorka #1 wszech czasow. meryl streep i jej fani musza sie zadowolic co najwyzej druga pozycja.
bez przesady z tą Streep normalna badziewiara wielka aktorka bo się nauczyła zdania po polsku o rany rany
Powiem tak, największą aktorką wszechczasów jest Joanna Pacuła, nasza reprezentantka w Hollywood. Ma tam status wielkiej giwazdy i zagrała w 59 filmach
hahahahahhahahahahahahahahhahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahah aahhaahahahhaahahahahhaahahahahahhahahahaahhaahah
W Oscarach, tak jak innych nagrodach nie liczy się tyle jakość Twojego aktorstwa, ile to kogo znasz (w skład Akademii wchodzą po prostu Hollywoodzcy filmowcy, znawcy kina itd.) oraz to jak wpasujesz się w czas, jak aktualna będzie Twoja rola, czy dzieło w kontekście tego co się dzieje. Dlatego aktorzy, czy reżyserzy dostają Oscary za dokonania, które czasami są mierne, lub średnie na tle całokształtu ich twórczości
Tyle że Hepburn akurat niezbyt Akademię (czy chyba szerzej - wszelki nagrody) poważała. Dość powiedzieć, że tylko raz pojawiła się na rozdaniu i to wtedy gdy nominowana nie była. A mimo to nagradzano ją hojnie.
może na tym polegał ówczesny marketing to teraz się z tego robi wielką wrzawę a jest zwykłym telewizyjnym chłamem i służy promocji niczemu więcej.
W aktualnych czasach gdyby miała 30 lat założę się, że na każdej by się pojawiła jak nie z chęci to z obowiązku, kontrakty, promocja filmu etc..
Gdyby się nie pokazała uważana by była za chamicę.
Jaki marketing? 95% ludzi się wtedy na rozdaniach stawiało, jeno kilku "buntowników" nie, w tym Hepburn właśnie. Dziś naturalnie takowych "buntowników" prawie już nie ma, chyba tylko Woody Allen i (do niedawna) Sean Penn. Nie wiem jak to z kontraktami wygląda, ale oczywiście pojawić się wypada dla samej promocji filmu, rozumiał to nawet Kieślowski gdy nominowano go za "Trzy kolory: Czerwony".
PS Allena też hojnie nagradzają, mimo iż ma ich w doopie od zawsze.
z Allena to już wyrosłem. Kiedyś aż tak medialny ten cyrk nie był więc i stawiennictwo było inaczej odbierane na początku przychodzili tylko znajomi a cyrkowcy
Kiedyś? Może przez kilka pierwszych lat (góra 10), bo np. przy "Przeminęło z wiatrem" już było to bardzo medialne. A jak w '54 zaczęły się transmisje telewizyjne to już jazda na całego się rozpoczęła.
A do Allena do raczej się dorasta, nie wyrasta z niego ;P
niestety poziom Allena w moim przypadku osiągnąłem za młodu gdzieś w połowie podstawówki, na swoje nieszczęście poziom mój wciąż ulega przyrostowi i Allena już dawno zostawiłem za sobą.
Chcesz powiedzieć, że w latach 50 oglądałeś rozdanie tych żenujących oskarów ?
...
Że co? Poniekąd, bo na YouTube widziałem kiedyś rozdanie (niecałe) za rok '54, nie wiem czy wciąż jest tam dostępne. Różnica jest w zasadzie jedna względem dzisiejszych czasów - nie było to tak pośpieszne, np. nie było prikazu by dziękować tylko 45 sekund, śpiewano wszystkie nominowane piosenki w całości, nie było co 10 min przerw na reklamy... Ale jeśli chodzi o blichtr i świecenie celebrytami, to było tak samo jak teraz. Aha, i wtedy mówiono "And the winner is...", zamiast "And the Oscar goes to...". Tyle jeśli chodzi o różnice.
Co do Allena: błądzisz, chłopcze ;) Albo jesteś geniuszem jakimś, żeby w podstawówce dorosnąć do "Annie Hall", "Wnętrz" czy "Manhattanu".
mało wspomnieć "Argo" total dno film, a o propagandzie w tym filmie już nawet nie ma co wspominać i poprawności politycznej
nagrody nie są dawane przez Boga ani przez Wielką Mądrą Głowę to zwykły badziew od znajomych dla znajomych Oskar ma też cel propagandowy więc nie ma co się zastanawiać tylko zrozumieć, że to statuetka nadawana z klucza
Mam pytanko: Czy widziałaś/eś wszystkie filmy, za które Katharine Hepburn została nagrodzona Oscarem? Ja nie widziałam tylko Nad Złotym Stawem, i fakt, choć może nie są to najlepsze role w jej karierze, tak czy siak Oscar się należał.
Nie wydaje mi się. Ja Streep nie bardzo lubię, ale była naprawdę bdb aktorką, nawet Bette Davis mówiła, że nie chce, aby robiono remake Wszystkiego o Ewie, ale jak już to że Streep jako Margo.
Jakiekolwiek szanse ma Cate Blanchett właśnie, moze Jennifer Lawrence, która świetnie się zapowaida, o 3 Oscar ewentualnie mogłyby powalczyć Jessica Lange i Hilary Swank :P
Jessica Lange za stara, a Hilary Swank jest bardzo nierówna, może znowu wystrzelić z jakąś bombą i zgarnąć statuetkę. Ja stawiam na Cate Blanchett, jest rewelacyjna, popularna, uwielbiana przez krytyków, kinomanów jak i popcornożerców;-) Ma babka charyzmę i życzę jej 5 oscarów;-)
Jennifer Lawrence zapowiada się bardzo dobrze, na razie trochę za bardzo szarżuje w swoich filmach, co czasem jej niesamowicie pomaga, a czasem trochę przeszkadza. Może to kwestia temperamentu aktorki, nie wiem, ale wydaje się dość "żywotną" osóbką;-) Jeśli zacznie nieco tonować swoje kreacje, wybuchy aktorskiego szału przemiesza i zrównoważy ze spokojem i dystansem będzie naprawdę znakomita. Trochę się dziwię, że ma tylu hejterów.
Meryl Streep jest również nieco przeceniana. Moim zdaniem w wielu rolach gra podobnie, bardzo teatralnie. Genialnie, to fakt, ale podobnie. Jest charyzmatyczna i to jej niewątpliwie pomaga.