Nigdy do tej pory żaden aktor nie przeszkadzał i denerwował mnie tak mocno. Być może wg osób profesjonalnie zajmujących się kinem jest talentem i budzi zachwyt. We mnie również budzi emocje - najchętniej bym go udusił. Albo nie. Cokolwiek byle nie pojawił się już w żadnym filmie, który będę oglądał!
Nie wiem jak zniosłem "The Road", chyba miałem nadzieję, że ktoś go w końcu zje. "Let me in" na szczęście obejrzałem w pierwszej wersji, drugą poddałem, tylko w związku z tym "aktorem".
Są młodzi aktorzy, którzy grają łajzy, które można polubić. Jego -ubić.
O człowieku małej wiary.
Któryż to już raz muszę powiedzieć:
On takiego musiał grać, bo taki jest chłopiec opisany w książce. A ta jest podstawą filmu.
A młody potrafi grać obejrzyj sobie inne filmy z nim.
"Mój ojciec i ja" chociażby.