Kristoffer Joner jest moim ulubionym aktorem. Od pierwszego filmu, tj. „Skjult,”, chociaż wtedy myślałam że po prostu trafił na dobry scenariusz, ale im więcej jego filmów oglądam tym bardziej mnie zachwyca. Prawdą jest co piszesz, on dosłownie „kradnie” filmy innym aktorom. W „Babycall” robi większe wrażenie niż Noomi Rapace, w „Wyspie skazańców” jego rola chociaż stosunkowo niewielka także najbardziej zapadła mi w pamięć. Joner ma jeszcze jedną umiejętność: zagrał kilka ról podobnych do siebie, w ” Himmelfall”, „Alt for Egil”, wspomnianym „Babycall” jego bohaterowie to zagubieni, bardziej lub mniej zaburzeni osobnicy próbujący naprawiać świat z lepszym lub gorszym skutkiem. Ale trudno o bardziej różniące się od siebie postacie niż Egil, Reidar, Helge. Nie wiem jak on to robi, zupełnie nie popada w rutynę. Moje ulubione filmy to chyba „Den Siste revejakta”, „Pedrsen, nauczyciel z gimnazjum”, „Otoczeni niebem”, „Mroźny pocałunek”, „Alt for Egil”, „Mroczny las”.

a ja go polubiłam w Uskyld... uroczo tam zagrał. taki biedaczek :-)

Ja się w nim zakochałam w ,,Wyspie skazańców" (Kongen av Bastøy) Jest niesamowity. :) Taki hipnotyzujący i jak dla mnie.. przystojny :D
Musze obejrzeć z nim inne filmy, zacznę od ,,Uskyld" : )