miałam wczoraj niezwykłą przyjemność uczestniczyć w występie mandaryny na święcie mojego kochanego miasta, na którym to mandaryna była jednym z gości. jej kontakt z publicznością zamykał się na ciągłym powtarzaniu takich słów: Kochani! Hopa! Suuupeer. Hopa, hopa,hopa. Słowa hopa użyła chyba ze 100 razy. No a jej przepiękne stroje. Pan, który ją zapowiadał powiedział: ta osoba wybiła się całkiem niedawno, nie dość, że umie świetnie tańczyć, to jeszcze cudownie śpiewa (hmm, na to wyznanie ja zareagowałam dość głośnym wybuchem śmiechu). Powitajmy ją, słodka i bez pestek. MANDARYNA!
musiałam być na tym koncercie, gdyż było to jedyne w swoim rodzaju mistyczne doświadczenie. przynajmniej upewniłam się, dlaczego nie słucham "muzyki" jaką prezentuje mandaryna :D