Stało się.
JULIA ROBERTS w "Sierpniu w hrabstwie Osage" dosłownie detronizuje wielką MERYL STREEP.
To naturalna kolej rzeczy, ale czas już był najwyższy na zmianę warty. Meryl pewnych ról (z racji
wieku) już po prostu nie zagra, ale ma godną następczynię. Roberts starzeje się wprost wybornie.
Tak trzymać!
Nie widziałem jeszcze tego filmu, ale jeśli nawet Julia Roberts zagrała tam lepiej niż Meryl, to trudno tu mówić o detronizacji, bo to jak kamyczek rzucony w lawinę:)
Czas już pokazał. Julia jest za stara by detronizować Meryl, bo Meryl jest genialna od 40 lat a Julia, jeśli zacznie być teraz, już nie zdobędzie takiego stażu. Ja bym upatrywał zastępczynię Meryl w Kate Winslet, Cate Blanchett itd.
Podoba mi się porównanie kończące Twoją myśl - bardzo obrazowe i trafne.
Nie rozumiem i nie podzielam skali podniecenia założyciela tematu. Julia Roberts dobiega 50-tki, jej naprawdę dobre role można policzyć na palcach jednej ręki - większość jej występów na ekranie sprowadza się do mało wdzięcznego szczerzenia. Roberts to gwiazda a nie wielka aktorka... "Sierpień w hrabstwie Osage" to nie jest monumentalne dzieło - to film, gdzie problemy postaci rozdęto sztucznie do nieskończoności, sami bohaterowie przypominają rozhisteryzowane postaci rodem z telenowel, a forma filmu stara się przywodzić na myśl wielkie dramaty z lat 50-tych czy 60-tych... Niestety jeśli ktoś je oglądał nie da się nabrać, że to jest dobry film... Streep nie zawsze mi się podoba na ekranie, ale przynajmniej zawsze mam poczucie, że stara się zrozumieć postać, którą kreuje - Roberts ciągle daleko do niej.
Nie wiem jak dobra jest Julia, bo nie widziałem z nią wielu filmów, ale jedna dobra rola nie detronizuje aktorki, która ma dobre role od czterdziestu lat.