Dziś w RDC przyjaciółka rodziny piała na temat Michaliny Olszańskiej, która, uwaga, gra na skrzypcach, jest aktorką, modelką, pisze książki, hoduje koty i what not, oczywiście w każdej z tych dziedzin będąc wirtuozem. Krótki research i potwierdzają się podejrzenia: pani Michalina wyrosła w oderwanym od rzeczywistości, hodowanym przez rodziców poczuciu własnej wyjątkowości, które pozwala jej wierzyć, że czego się nie tknie, skończy się mistrzostwem świata. Trochę jak ta mała pretensjonalna blondi z filmu z Zakościelnym.
Aktorką jest przeciętnie dobrą, chociaż mam wrażenie, że w Akademii Teatralnej znalazłyby się kandydatki o ciekawszej osobowości i mniej pretensjonalne, które byłyby wartością dodaną do scenariusza. (No ale wiadomo, że "plecy" to podstawa). Pisarką jest żenująco fatalną. Chyba nie mam ochoty przekonać się o wartości reszty jej "twórczości".
Tytuł Twojego posta przypomina mi tytuły artykułów, np. z onetu lub wp - ma na celu tylko i wyłącznie przyciągnięcie uwagi, a sam w sobie jest płytki i uderzający poniżej pasa. Zazdrość o to, że komuś się powodzi to coś, co nie pozwala zazdrośnikowi cieszyć się z życia i z tego co osiągnął. Jeżeli ktoś osiągnął coś dzięki rodzicom, nie wyparł się ich i nie zniszczył tego dziedzictwa, które mu zostało przekazane przez wcześniejsze pokolenie powinien być doceniony i ja życzę jak najlepiej Pani Michalinie. Ona na pewno jest ponad tego typu komentarze i najważniejsze, żeby robiła swoje i wykorzystywała talent, który dostała od losu. Pozdrawiam.
A wiesz, że to cytat z pewnego utworu hiphopowego? Jak nie wiesz to wpisz tytuł tego posta w google.
Domyśliłam się, że to jakiś cytat. Nie zmienia to faktu, że przytoczenie tego cytatu miało na celu to, o czym pisałam wcześniej.
Weinreb i Kazda przenoszą na ekran historię, którą Czesi od lat starają się zamieść pod dywan. Olga Hepnarova to dziewczyna, która w 1973 roku wjechała ciężarówką na przystanek tramwajowy. Dwanaście osób zostało rannych. Osiem zginęło na miejscu. Oldze udało się dokonać zemsty. Za co? W filmie wyjaśnia nam wprost, choć byłoby lepiej, gdyby wynikało to z opowiadanej na ekranie historii. Niestety biografia Hepnarovej przerosła nie tylko społeczeństwo przerażone konfrontacją z horrorem, ale i scenarzystów. Mozaikowość narracji jest intrygującym pomysłem, ale realizacyjnym niewypałem. W skrawkach opowieści zlepionych bez ładu i składu ani nie kryje się tajemnica, ani nie ma dramaturgii. Uwagę przyciągają wyłącznie czarno-białe zdjęcia Adama Sikory i kreacja Olszańskiej. Hepnarova to postać zbudowana ze spojrzeń i gestów. Jej charakter, lęki i problemy z tożsamością ujawniają się w przygarbionej postawie ciała, którą przyjmuje Olszańska. U podstaw takiej gry leży duża inteligencja, która podpowiada, jak w niebanalny sposób zamienić ciało w narzędzie opowiadania o emocjach. Historia Hepnarovej spoczywa na barkach młodej aktorki i bez jej wsparcia w żaden sposób by się nie obroniła.
Twórcy filmu chcieli za to obronić Hepnarovą przed społecznym osądem. Starali się pokazać dziewczynę, której nikt nie próbował zrozumieć i której nikt nie umiał pomóc. Sportretowali frustrację i momenty, w których przeradza się w ona agresję. O dziwo tych chwil w filmie Weinreba i Kazdy jest za dużo. Seans przypomina zaliczanie scen, które powinny być fragmentami gęstych sekwencji. Pozostają wyrwanymi z kontekstu sytuacjami.
Całą recenzję Anny Bielak przeczytacie TUTAJ.
zapomnialaś dodać panno -"moim zdaniem" - zawsze dodawaj to zdanie unikniesz wtedy nieprzyjemnych komentarzy panno, bo walisz jak bozia jaka - rozumki zpapciała i mlaska rozkosznie
Pisarką jest rzeczywiście fatalną. Co do aktorstwa, to się nie wypowiem. Co do całej reszty również ;)
Z innej beczki- czemu piękne (wiadomo, rzecz gustu) dziewczyny psują twarz makijażem? czemu chcą byc do siebie podobne (atak klonów)?