Przekonująco zagrał młodego ucznia mistrza wiolonczeli, Casalsa, na początku mającego wątpliwości co do muzycznego powołania. Grał "gorąco", z zaangażowaniem, lecz umiejętnie, bez nadekspresji południowca. Odnosiło się wrażenie, że aktor umie grać na wiolonczeli, może nauczył się pewnych chwytów na podstrunnicy (tym "wiośle" ze strunami), bo kamera pokazywała głównie jego palce na strunach.