Zazwyczaj nie lubię pisać na forach takich rzeczy, bo kogo ma obchodzić co właściwie myślę na ten temat. Jedank Robin Wiliams był dla mnie postacią niezwykle ważną. Pierwszy film, który pamiętam z dzieciństwa to "Jumanji". I choć jako dziecko i wczesna nastolatka nie interesowałam się filmami, to Robin zawsze był dla mnie bardzo ważną postacią. Kojarzył mi się z porankami spędzonymi u dziadków, wakacjami i co najważniejsze: śmiechem i szczęściem. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać jak świetnym i genialnym aktorem był, raz sprawiając, że śmiejemy się do rozpuku, a raz, że płaczemy w poduszkę. Mi samej trudno jest znaleść najlepszy, czy chociaż najbardziej ulubiony film z nim. Choć nie widziałam ich tak wielu jak bym chciała, każdy z nich pozostał w mojej pamięci. "Jumanji" zawsze będzie dzieciństwem, "Stowarzyszenie..." okresem dojrzewania i czasem zrozumienia, "Good Morning Vietnam" lekcją historii, płaczu i śmiechu... Mogę wymienić mnóstwo filmów, ale wydaje mi się, że żadne słowa nie opiszą co dla mnie znaczył ten aktor i jego filmy. Mogę tylko mieć nadzieję, że siedzi w pierwszym rzędzie i się śmieje. Kochamy Cię Robin.