No właśnie, szczególnie po Odysei Kosmicznej, średnia jego filmów, to niecałe 2 na dekadę...
Powody?
Myślę, że po prostu mógł przez te wszystkie lata zastanawiać się jaki projekt wybrać do ostatecznej realizacji. A było ich w głowie Kubricka niemało: film o Napoleonie, film na podstawie "Wahadła Foucaulta" czy w końcu obraz o Holokauście (z którego zrezygnował, bo wiedział, że nawet on nie zdoła nakręcić lepszego filmu od "Listy Schindlera" Spielberga) i wiele innych. Zawsze niezwykle starannie przygotowywał się do swoich filmów i stąd chyba takie duże przerwy. Był reżyserem, który milczał, gdy nie miał nic konkretnego do powiedzenia. Nie to co dzisiejsi "artyści" kręcący kolejne bzdurne filmy za filmem bez choćby rocznej przerwy.
Dokładnie. W końcu liczy się jakość, nie ilość. A w jego karierze nie ma
filmu, który okazałby się porażką.
Bo jego filmy były perfekcyjne w każdym calu i dopracowane. Nie robił bubli, każde kolejne dzieło musiało być zrobione najlepiej jak to tylko było możliwe. To jest chyba w ogóle przywilej wyróżniających się w kinie jednostek jak Tarantino czy Day-Lewis, który z kolei bardzo starannie dobiera role.
prawda jest taka że Kłentin jest zwykłym grafomanem a Kubrick artystą, pogódźcie się z tym.
Tarantino to nieco inny twórca, ale tacy też są potrzebni( znajdźcie mi takiego drugiego). Chyba mi nie powiecie, że jego scenariusze są słabe?
Quentin to świadoma zabawa kinem, on nie zamierza tworzyć jakiś własnych, nabzdyczonych przenośni. Dla mnie to kontynuator pewnej tradycji, który czerpię od wielu mistrzów, tym samym ustanawiając nową jakość.
Nazywanie go grafomanem jest wielką przesadą.