Jak to w życiu dziwnie bywa. Takie oscary. Mają być nagrodą dla najwybitniejszych twórców kina, a Stanley dostał tylko jednego i to za efekty specjalne.
Czasami, to aż trudno się pogodzić z panującymi na tej zwariowanej planecie zasadami. Ścieżki chwały, Mechaniczna pomarańcza, Doktor Strangelove, lub kontrowersyjny Full Metal Jacket, powinny być obsypane tego typu nagrodami.
Nie rozumię tych japiszonów z akademii filmowej. Niby się na tym znają, a tak naprawdę gówno wiedzą.
Pozdrawiam, krzysztofellas.