The Doors

10
4 oceny występów osoby
powrót do forum osoby The Doors

Pierwszy utwór który usłyszałem to "The End" , następnie był "Roadhouse blues" , dziwię się że nikt jeszcze nie skomentował
tego zespołu , Jim Morrison , który przesłonił swoją osobą cały zespół wzleciał jak Ikar i spadł z hukiem , został pochowany w wieku 27 lat ...

Pierwszą piosenką jaką usłyszałam, było "Love street". Przyznam, że początkowo nie podobała mi się ich muzyka, lecz tłumaczę to wiekiem (miałam wtedy 13 lat). Jednak teraz jestem w nich zakochana. Szkoda tylko, że Jim nie żyje.

Czytam książkę Johna Densmore'a "Riders on the storm". Zostały mi dwa rozdziały. Ciężko się czyta, bo już nie ma Jima...:(

Nigdy nie będzie równie kontrowersyjnego zespołu. Teksty The Doors po prostu mnie powalają. Za każdym razem. Sa wspaniałe. Mogłabym o nich pisać w samych superlatywach.

Bardzo podoba mi się to, że Doorsi nie byli grzecznym zespołem śpiewającym o w kółko o słoneczku i miłości. Lata 60 i 70 to czasy opanowane przez hipisów. No cóż... Czasy hipisów, a tu pojawia się Król Jaszczur a wraz z nim teksty o śmierci. Coś innego, coś znakomitego.

Bardzo ubolewam nad tym, że członkowie The Doors ćpali. Zafajdali sobie całe życie. Zwłaszcza Jim. Jakoś tylko on nie wyszedł z tego cało. Grzechem byłoby nie wspomnieć nic o Johnie, Ray'u i Robbiem. Oni żyją. A dlaczego?? Mieli umiar. No właśnie. Przykro stwierdzać, ale Jimbo miał problemy ze sobą. Do tego ten alkohol. Mieszanka wybuchowa. Nie lubię go naćpanego, nalanego. Lubię go trzeźwego Jima - poetę, Jima - szamana i Jima - inteligentnego superfaceta. On strasznie krzywdził Pam. Jak ona sie czuła?? Chora sytuacja. Na pewno chciała, żeby bylo inaczej, lecz to nie zależało tylko od niej. Kochała go, dlatego nie chciała odejść.

Jim krzywdził wiele innych osób. Kolegów z zespołu. Sprawiał im taki kłopot, oni chcieli, żeby był taki, jak kiedyś, lecz nie mogli juz nic zrobić.

OK. Nie będę tylko mieszać go z błotem, przecież go lubię. Tylko myślę, że należy wszystkim jego fanom uswiadomić, jaki był naprawdę, że nie był ideałem, z resztą takich osób nie ma. Jim był inteligentny, pisał znakomite teksty, miał świetny głos, ale był wnerwiający. Czasem śmieszny, na początku, lecz często zachowywał się jak świnia, np. załatwiając swoje potrzeby fizjologiczne na dywan w hotelu (to nie jedyne z jego delikatnie mówiąc niesmacznych wejść, bo nie sądzę, żeby komuś się to miało podobać, lecz było to pod wpływem działania narkotyków). Mimo że był przystojny, nigdy nie skrzywdziłabym go określeniem "ciacho". Ugh. Nie wiem jak można tak kogoś nazwać.

Uważam, że nie wolno dostrzegać tylko zalet The Doors i Jima. Jeśli chodzi o ich muzykę, to ma specyficzny klimat i nigdy się nie nudzi. Udało im się stworzyć coś, wobez czego jestem niemal bezkrytyczna. Lecz zachowanie Jima pozostawia wiele do życzenia.

Natomiast bardzo polubiłam Robbiego. Cenię go m.in. za opanowanie, a tym samym dziwię się, że nigdy nie przylutował Jimbo, bo ja bym chyba nie wytrzymała z nim. Chociaż, im więcej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to nie leży w jego naturze. Robbie był za spokojny, by wstrząsnąć Jimem i przemówić myu do rozumu.

Ray. Cóż o nim napisać?? Chyba na nim spoczywała największa odpowiedzialność. Był najstarszy. Był równie dobrym muzykiem jak Robbie. Jednak sądzę, że troche odstawał od reszty grupy. Zaraz po Jimie był największym indywidualistą w zespole. John przyjaźnił się z Robbiem.

Jeszcze John. Jego dotychczasowe życie dało mu bardzo w kość. Żal mi go. Miał dwóch braci Jimów, którzy sami się wykończyli. Z taką różnicą, że jden z nich był rodzonym bratem, drugi przybranym. Do tego dwa nieudane małżeństwa. Na sumieniu aborcja. Nieciekawie.

W gruncie rzeczy stwierdzam, że kocham Doorsów, lecz zauważam ich poważne wady.

Prosiłeś o komentarz, więc mam nadzieję, że mój cię zadowoli. Pozdrawiam;)

MAL_

A ja sie z toba nie do konca zgadzam.

Cięzko opisać słowami moje podejście do Jima. Mimo tego, że często jego zachowanie bylo niewłaściwe, nie potrafie go potępiać. Jak to on sam powiedział "Powiedzmy po prostu, że próbowałem dotrzeć do granic rzeczywistości. Byłem ciekaw, chciałem zobaczyć, co się stanie. To było to i nic więcej: po prostu ciekawość.".
Udało mu się...

Nie, nie potrafie opisać słowami o co mi chodzi. Nie znajde odpowiednich słow... Nie bede nawet probowac... Jedyne co moge powiedziec, ze ja go kocham... Moja obecna sytuacja pozostawia mi wiele do zyczenia, mam swoje problemy... I nie wiem, jak bym sobie poradziła, nie mając Jima. Nie mogąc słuchać jego głosu... Odnajduje siłe... dlatego go na swoj sposob kocham...

flexia

Hmmm... Od kiedy zaczęłam czytać "Riders on the storm" czuję, że naprawdę znam Jima. Ale czy potrafisz być bezkrytyczna nawet wobec osoby, którą kochasz? Pomyśl o kimś tobie bliskim (z twojego otoczenia). I teraz sobie znowu odpowiedz na to samo pytanie.

A odnośnie ciekawości: Myślę, że to, jak z resztą wszystko, ma swoje granice. Jak już chciał spróbować narkotyków, to jego sprawa. Jednak chodzi mi o to, że Jim potrzebował pomocy!! To był alkoholik i do tego ćpun. No niestety, taka prawda. Nie mydlmy sobie oczu. Tak było.

Chociaż z drugiej strony nie umiem tylko krytykować Jima. Bo o nim można powiedzieć, że był głupi, z tego powiodu że tak spieprzył sobie życie. Gdyby on żył do dzisiaj... ;) Ale sam wydał na siebie wyrok i dośc szybko kopnął w kalendarz. Jednak Jim był cholernie inteligentnym facetem i nic tego nie zmieni. Pisał znakomite teksty. On był po prostu poetą i to nie takim zwykłym. Czytałaś "Władców"? Jeśli nie, to polecam. http://doors.eu.org/poezje/lords_.html Moim zdaniem świetne. Poza tym, Jim świetnie śpiewał. Kocham muzykę The Doors. Ich też kocham. Nie wiem, jak bym mogła bez nich żyć. Ale widzisz, bezkrytycznym być nie można, nie można być obojętnym wobec tego co Jimbo ze sobą zrobił...

Pozdrawiam ;)

MAL_

Nie, nie o to mi chodzilo. Oczywiscie ze nie jest tak - "ojej, Jimmy troche narozrabial ale nic sie nie stalo, to nie wazne".
Nie uwazam, ze Jim robil dobrze. Nigdy w zyciu.
Poprostu... hm, nie wiem jak to okreslic, ale uwazam go za czlowieka, ktory poswiecil wszystko dla wolnosci. Ni cpal przez problemy, nie cpal dla towarzystwa, cpal dlatego, ze chcial byc wolny. Cpal dla siebie. Balansowal na krawedzi rzeczywistosci, i odwazyl sie skoczyc. Zyl obecna chwila, nie odchodzilo go co sie stanie pozniej. Nie interesowaly go konsekwencje... Wazne bylo tylko "tu i teraz". Nie liczyla sie dla niego opinia innych. Chcial tylko wolnosci.
Dlatego go nie potepiam - byl czlowiekiem, ktory staral sie tylko spelnic swoje marzenia. I dazyl do tego za wszelka cene.

No wiec ja tak w skrócie powiem coś od siebie ;)
Doorsów usłyszałam kilka lat temu (chyba cos ok 5)a dokładniej ich piosenke "riders on the storm". Miałam wtdey ok 12 lat wiec za bardzo sie nie interesowałam zespołem ale ta piosenke po prostu słuchałam nonstop;D kiedys moj tata usłyszał ja i powiedział ze ma stare płyty the Doors ( winylowe) gdzies na strychu no to ja oczywiscie biegiem i tak włśnie od 5-6 lat słucham the doors. Ich historia zaciekawiła mnie dopiero po obejrzeniu filmu "the doors".Wtedy juz 15 na karku wiec poszukiwałam jakis róznych biografi w necie i tak w łapki wpadła mi książka już wyzej wspomniana :)
Nie potępiam Jima. Ćpał i pił bo chciał. Jego wybór. jedyne co mnie wkurwia to to ze inni ludzie nie byli w stanie go z tgo wyciągnąc. Zwrócić mu uwagi na ten temat. Może sie go bali, bo Jim był silną osobowością ale to i tak ich nie tłumaczy.Nałogowcy by wyjsc z nałogu muszą mieć wsparcie i kogos kto tak naprawde poprowadzi ich za raczke. Nie tłumacze go. Był chamem.Ale był też artystą.Wielkim artystą.
Uwielbiam ich muzykę ale uważam ze wraz ze śmiercią Jima każdemu z nich spaprało się życie.
Nie wiem czy moja wypowiedz ma ład i skład ale piszę to co myślę i uważam że Doorsi to zespół koło którego nie da się przejść obojętnie.

brechta

Hmm...
"Dlaczego piję?
By móc pisać poezję.


Czasem gdy wszystko wiruje
a cała szpetność oddala się
w głęboki sen
Przychodzi przebudzenie
a reszta jest prawdą.
Gdy ciało niszczeje
duch rośnie w siłę.


Wybacz mi Ojcze bo wiem
co czynię.
Chcę usłyszeć ostatni poemat
ostatniego poety"

To chyba wiele wyjaśnia ;)
Pozdrawiam

Pierwszą piosenka Jima jaką usłyszałem było "Riders On The Storm" i od razu zakochałem się w jego muzyce. Potem był "Crystal Ship", "Break On Through (To The Other Side)", "Light My Fire" i tak dalej, w tej chwili nie wyobrażam sobie życie bez Doorsów, a Jim wpłynął na mnie jak nikt.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones