W latach 80. był bardzo znany, później jego kariara się załamała. A szkoda, bo był niezłym aktorem, nie genialnym, ale porządnym.
Najlepszy jest bez wątpienia "Pluton" z jego udziałem. W ogóle nawet był stwierdził, że był lepszy od samego Willema Dafoe w tym filmie, aczkolwiek obu słusznie nominowano do Oscara. Barnes to charyzmatyczny typ, bardzo brutalny, nieludzki wręcz, przyciągający uwagę widza. Mocna rola.
Znane są jeszcze "Psy wojny" z jego udziałem, ale rola była mało charakterystyczna. "Belfer", "Snajper", "Osaczona", czy epizod w "Urodzonym 4 lipca". Szkoda, że teraz tak mało o nim słychać.