Zgadzam się z przedmówcami - doskonała rola Thomasa Andrewsa w "Titanicu". Mimo, że pojawił się zaledwie w kilku scenach, jego najbardziej żałowałam ze wszystkich bohaterów. Ten wyraz twarzy w czasie tragedii... szok, rozczarowanie, zwątpienie, zagubienie... Idealnie pasował do tej roli. Żałuję, że częściej nie puszczają w TV z nim filmów. Bardzo lubię tego aktora. Ma coś bardzo pociągającego w spojrzeniu :)