Recenzja filmu

Fighter (2010)
David O. Russell
Mark Wahlberg
Christian Bale

Bić się w Lowell

Główny patent jest prosty: Russell starą, jak świat sportową historię umieszcza w kontekście historii rodzinnych, a te już nie są tak oczywiste.
Historia niezwykła, ale w sporcie równie niezwykłych historii było wiele, a co dopiero w kinie. Od zera do bohatera? Ten klimat? Prawie. Micky Ward jest bokserem, ale żyje z zamiatania ulic. Nikt mu nie wróży przyszłości, nikt nie wspomina o pasach mistrzowskich, które jeszcze przed nim. Jest tylko teraźniejszość, która wydaje się, że jest nieodwołalna, że rozciągnie się na resztę życia. Codziennie to samo: parszywa praca; wykłócanie się z byłą żoną o możliwość zobaczenia się z dzieckiem; popołudniowe treningi, które nic nie dają; a od święta - wielkie lanie, przyjmowanie ciosów - na korpus i na twarz - na jakimś podrzędnym ringu, za jakieś śmieszne pieniądze.

A potem jest pstryk. Przestawiają się zwrotnice (ktoś, coś przestawia - na szczęście w "Fighterze" nawet nikt nie myśli, by zająć się tego typu dywagacjami) i zaczyna się układać. Bohater znajduje kogoś, na kim może polegać; ktoś wreszcie zaczyna mu sensownie pomagać, w ogóle wszystko staje się jakby bardziej sensowne. W międzyczasie chłop jeszcze uczy się wygrywać, czyli zdobywa mentalność zwycięzcy. Wiadomo, że byłoby o wiele ciekawiej , gdyby się uczył przegrywać - niestety niewielu twórców filmów sportowych ciągnie swoje historie w tę stronę, będącą esencją sportu. David O. Russell na pewno nie jest jednym z nich. Nie znaczy to jednak, że nie próbuje po swojemu rozszerzyć gatunkowych ram.

Główny patent jest prosty: Russell starą jak świat sportową historię umieszcza w kontekście historii rodzinnych, a te już nie są tak oczywiste. Matka, tapirowana despotka z przerośniętym ego, to domorosła promotorka boksu, robiąca z syna worek treningowy, maszynkę do zarabiania łatwych pieniędzy. Wataha jej rozhisteryzowanych, wulgarnych i roztytych córek gania za matką w swoich za dużych, porozciąganych bluzach. Brat Micky'ego - kiedyś świetnie zapowiadający się bokser, dzisiaj jest przegranym ćpunem. I jeszcze Charlene Fleming, dziewczyna naszego bohatera, niegdyś skoczkini wzwyż, która chce, by wyrwał ją stąd, gdzie przyszło jej i jemu żyć. Czyli gdzie? Dokładnie tam, gdzie niecałe dwa wieki temu przybywali wszyscy, którzy szukali nowej ziemi obiecanej - w Lowell, leżącej kilkadziesiąt kilometrów od Bostonu pierwszej amerykańskiej społeczności przemysłowej, która dzisiaj wygląda - przynajmniej tak ją pokazuje Russell - tak, że aż szkoda gadać.

Na tle tych obskurnych domów i równie brzydkich sal gimnastycznych, na tle tandety światka bokserskiego Russell buduje film nie o jednym wojowniku, ale co najmniej o kilku wojownikach i wojowniczkach. Niewielu z nich, by walczyć, potrzebuje ringu i rękawic bokserskich. Każdy tu jednak walczy równie zawzięcie, po swojemu i o swoje - najczęściej może właśnie o Micky'ego, co oczywiście sprawia, że główny bohater obok bandy krewkich, wygadanych postaci wygląda jakby blado. W żaden sposób nie szkodzi to "Fighterowi", który w równej mierze jest standardową - ale niejako rozgrzeszoną z banału, bo przecież opartą na faktach - historią narodzin czempiona, co opowieścią o instytucji rodziny, instytucji na tyle wyniszczającej, że trzeba się zwyczajnie od niej odciąć, by do czegoś w życiu dojść. Przyznam się, że to wyzwalanie się z własnych korzeni wydaje mi się w filmie Russella ciekawsze, może dlatego, że "Rocky'ego" już widziałem, a tak doskonale granej, tak autentycznej, czyli przekonującej "Wojny domowej" już dawno nie.
1 10 6
Rocznik '83. Absolwent filmoznawstwa UAM. Krytyk filmowy. Prowadzi dział filmowy w Dwutygodnik.com. Zwycięzca konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2007). Współzałożyciel nieistniejącej już "Gazety... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmy traktujące o bokserach zawsze należały do moich ulubionych. Jest to niewątpliwa zasługa Sylvestra... czytaj więcej
Tak jak historia boksu, a może raczej pięściarstwa, długa i szeroka, tyle w niej niezwykłych postaci i... czytaj więcej
Znakomite kino - to pierwsze słowa, które cisnęły mi się na usta po seansie "Fightera". Wchodząc do sali,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones