Recenzja filmu

Step Up: All In (2014)
Trish Sie
Ryan Guzman
Briana Evigan

Braci się nie traci

Wszystkie dotychczasowe "Step upy" miały kilka niezaprzeczalnych zalet. Nie tylko dostarczały świetnej choreografii, dobrej muzyki i pięknych bohaterów, ale też zaszczepiały pasję do tańca, a
Wszystkie dotychczasowe "Step upy" miały kilka niezaprzeczalnych zalet. Nie tylko dostarczały świetnej choreografii, dobrej muzyki i pięknych bohaterów, ale też zaszczepiały pasję do tańca, a do tego uczyły braterstwa i napawały optymizmem, że po marzenia – niezależnie od przeszkód – warto sięgać. Pod tymi względami piąta część serii może przybić im piątkę.


Znany ze "Step Up 4 Revolution" Sean (Ryan Guzman) zostaje opuszczony przez swój zespół – zmęczeni nieudanymi castingami i klepaniem biedy członkowie Ekipy postanowili w końcu przyznać się do porażki i wrócić do rodzinnego miasta. Sean jednak nie zamierza się poddawać i zostaje w Los Angeles. Kiedy dowiaduje się o konkursie tanecznym w Las Vegas, którego wygrana gwarantuje kontrakt – a tym samym pieniądze – na trzy lata, zaczyna kompletować nową drużynę. Fanów poprzednich części ucieszy fakt, że w jego nowym zespole znajdą się bohaterowie poprzednich części – między innymi Moose (Adam G. Sevani), Vlad (Chadd Smith), Jenny Kido (Mari Koda), a nawet Andie (Briana Evigan) ze "Step up 2". Tym sposobem niemal wszyscy bohaterowie "Step upów" – oprócz Channinga Tatuma – są "In".
 
Kwestii spójności i prawdopodobieństwa oglądanych wydarzeń w ogóle w tego typu filmach lepiej nie poruszać – scenariusz odgrywa tu drugo-, a nawet trzeciorzędną rolę. Poza tym, wszystkie absurdy fabularne zostają w "All In" całkowicie przyćmione przez szalone układy taneczne – kiedy bohaterowie zaczynają tańczyć, razem z nimi "wiruje cały świat". Zupełnie jak na dyskotece, tylko tańce są o wiele fajniejsze. Ale "All In" to nie tylko przyjemna rozrywka. Piąta część "Step up" porusza istotny temat dotykający wielu wkraczających w dorosłość dwudziestolatków. Liczne niepowodzenia i długotrwałe przestoje w zleceniach zmusiły starych bohaterów serii do łapania się nędznych zajęć zarobkowych. Jedni rozlewają kawę w kawiarniach, inni pracują w pizzeriach albo w telemarketingu – a przecież nie tak wyobrażali sobie swoje życie. Możliwość wzięcia udziału w konkursie dodaje im energii, którą każdego dnia wysysała z nich szara codzienność. W filmie kilkukrotnie toczą się rozmowy dotyczące wyboru między spokojną stabilizacją a niespokojnym rozwijaniem pasji – za każdym razem twórcy "All In" przekonują, że tylko jedna droga jest słuszna, nawet jeśli będzie czasem trzeba na niej "poprzerzucać trochę gówna".



Jeśli  staniecie przed decyzją – 2D czy 3D, polecam wersję trójwymiarową. Sama nie jestem entuzjastką tej technologii – wiele filmów mogłoby się bez niej obejść – ale w tym przypadku 3D zapewni jeszcze lepsze wrażenia, szczególnie że z ekranu kilka razy wyskoczą różne przedmioty.
    
Warto dodać, że wśród wszystkich sympatycznych postaci "All In" zobaczymy Izabellę Miko. A może lepiej nie warto…
1 10
Moja ocena:
6
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones