Recenzja filmu

Tańcząc w ciemnościach (2000)
Lars von Trier
Björk
Catherine Deneuve

Cudowny taniec w ciemnościach

<a class="text" href="fbinfo.xml?aa=1417"><b>"Tańcząc w ciemnościach"</b></a> to po <a class="text" href="fbinfo.xml?aa=158"><b>"Przełamując fale"</b></a> i <a class="text"
"Tańcząc w ciemnościach" to po "Przełamując fale" i "Idiotach" film kończący trylogię "Złotego Serca" Larsa von Triera. Trylogię, o której już dziś można powiedzieć, że zapewniła sobie trwałe miejsce w historii światowej kinematografii Premiera każdego z wymienionych obrazów była wielkim wydarzeniem artystycznym a wszystkie tytuły otrzymały nominację do Złotej Palmy na festiwalach filmowych w Cannes. Ostatni z nich, czyli "Tańcząc w ciemnościach" jako jedyny otrzymał wreszcie tą prestiżową nagrodę i trzeba przyznać, że zasłużenie. Jest to bowiem najlepszy obraz trylogii, który zrobił na mnie nawet większe wrażenie niż wspomniany wcześniej "Przełamując fale" Elementem łączącym wszystkie trzy filmy są postaci głównych bohaterek - Bess w "Przełamując fale", Karen w "Idiotach" i Selmy w "Tańcząc w ciemnościach". Wszystkie trzy są istotami wyjątkowymi. Wrażliwymi, pełnymi uczuć, wierzącymi w swoje przekonania oraz ideały i w ich imię ponoszącymi najwyższą ofiarę. Bohaterką "Tańcząc w ciemnościach" jest Selma. Emigrantka z Czechosłowacji, która do Stanów Zjednoczonych przyjechała, żeby zapewnić swojemu 13-letniemu synowi Gene'owi operację oczu. Ciężko pracuje w fabryce i w domu a każdego zarobionego dolara odkłada, żeby uzbierać sumę potrzebną na opłacenie operacji. Wiemy jednak, że nie może tak pracować bez końca. Selma zaczyna bowiem tracić wzrok. Nie pomagają już jej grube okulary. Z dnia na dzień wada się powiększa i żeby w ogóle uzyskać pozwolenie na dalszą pracę bohaterka musi okłamywać zakładowego okulistę. Życie Selmy nie jest łatwe. Mieszka w przyczepie kempingowej, pracuje bez opamiętania a jedynymi radościami w jej życiu są syn i musicale. Selma jest wielbicielką musicali. Kocha muzykę i rytm a dźwięki otaczającego ją świata są dla niej inspiracją do tworzenia własnych, wyimaginowanych utworów. Dzięki wyobraźni Selma potrafi choć na krótką chwilę zapomnieć o swoich troskach i zmartwieniach. Przenosi się wtedy w świat musicalu, w którym jest gwiazdą i jest szczęśliwa. "Lubię musicale, ponieważ w nich nigdy nie dzieje się nic złego" - mówi w pewnym momencie Selma a widzowie zgadzają się z nią bez zastanowienia. Losy głównej bohaterki przypominają bowiem grecką tragedię. Samotna kobieta, przeciw której obrócili się ci, których uważała za przyjaciół, dla dobra swojego syna jest w stanie zrobić wszystko. Nic nie jest ważne. Własne zdrowie, szczęście a nawet życie, wszystko to gotowa jest poświęcić aby tylko Gene nie stracił wzroku. Odrzuca wszelką pomoc i samotnie dźwiga swoje brzemię. Historia Selmy nie jest jednak skomplikowana. Fabuła jest wręcz banalnie prosta a osoby znające poprzednie części trylogii "Złotego Serca" są w stanie przewidzieć (choć nie w 100%) zakończenie filmu. A jednak oglądając film w ogóle nie zwracamy na to uwagi. Mocno angażujemy się w opowiadaną historię a po wyjściu z kina wielokrotnie powracamy do niej myślami. Zasługę takiego stanu rzeczy należy przypisać von Trierowi. Reżyser ten potrafi bowiem nawet prostą fabułę opowiedzieć w taki sposób, że w naszych oczach urasta ona do wydarzeń epokowych. Von Trier posiadł arcytrudną sztukę kontrolowania naszych uczuć i emocji. Bohaterki trylogii, istoty na wskroś dobre i kochające, rzuca w wir wydarzeń i osób, które są im wrogie i nieprzyjazne i tak prowadzi akcję, że stawia widza w sytuacji, w której może on opowiedzieć się tylko po jednej ze stron. Dzięki temu artysta jest w stanie przewidzieć nasze reakcje i wrażenia i przy użyciu sobie tylko znanych środków artystycznych znacznie je wzmocnić. "Tańcząc w ciemnościach" to bowiem film wstrząsający. Osoby, które wzruszały się na "Przełamując fale" po obejrzeniu ostatniego filmu von Triera przeżyją zapewne poważny kryzys psychiczny, ponieważ losy Selmy są jeszcze bardziej poruszające niż Bess. Podobnie jak w "Przełamują fale" na początku nic nie zapowiada nadchodzącego dramatu. Ale kiedy już do niego dojdzie wydarzenia toczą się z nieprawdopodobną prędkością. Widz z zapartym tchem śledzi losy bohaterki i cały czas ma nadzieję, że jednak wszystko się dobrze skończy, choć z drugiej strony wie, że tak nie będzie. Krytycy nazywają von Triera szamanem, ponieważ jak żaden inny reżyser potrafi on oczarować widza nawet najprostszą fabuła a "Tańcząc w ciemnościach" jest tego najlepszym przykładem. Omawiany film spośród całej trylogii wyróżnia się ciekawym sposobem realizacji. Otóż jest to, jak zapewne wszyscy wiedzą, musical. I to musical nie byle jaki. Zawiera rozbudowane partie taneczne, które kręcone były niekiedy przy użyciu stu kamer jednocześnie oraz przepiękne piosenki, do których muzykę skomponowała odtwórczyni głównej roli Bjork. Kreacja, którą ta niewielka, o dziewczęcej urodzie Islandka stworzyła w omawianym filmie była zaskoczeniem dla wszystkich. Krytycy na całym świecie zgodnie przyznali, że tak wspaniałej roli nie oglądali od dawna a jurorzy w Cannes postanowili uhonorować kreację Bjork nagrodą dla najlepszej roli kobiecej. Po obejrzeniu "Tańcząc w ciemnościach" trudno nie przyłączyć się do tego chóru pochwał. Od początku do końca filmu Bjork przykuwa uwagę widzów do ekranu i śmiało można powiedzieć, że reszta aktorów jest jedynie niewielkim dodatkiem do filmu. Selma w wykonaniu Bjork jest wrażliwa, łagodna, kochająca, słowem taka jaka powinna być bohaterka trylogii "Złotego Serca". Od pierwszej sceny wzbudza naszą sympatię i sprawia, że opowiadamy się po jej stronie aż do samego końca. Bjork jest w swojej roli niezwykle przekonująca. Kiedy się śmieje, śmiejemy się razem z nią, kiedy płacze wzruszamy się i my, kiedy staje przed sądem mamy ochotę krzyczeć w stronę ekranu, że jest niewinna. Podobnie, jak w wielu innych musicalach Selma swoje uczucia wyraża w piosenkach. To w nich choć na chwile staje się gwiazdą, wokół której toczy się świat. Nie jest już niewidoma i obarczona ciężkimi obowiązkami. Jest wolna, radosna i szczęśliwa. Żeby zwiększyć to wrażenie von Trier uciekł się do sprytnego zabiegu. Otóż w momencie, gdy Selma zaczyna śpiewać zmienia się nasycenie obrazu. Kolory stają się cieplejsze i bardziej żywe a widz nie tylko słyszy, ale i widzi, że stan ducha głównej bohaterki się zmienił. Na uwagę zasługują także teksty piosenek. Są one bowiem integralną częścią filmu a ich słowa pełnoprawnymi partiami dialogowymi. W "Tańcząc w ciemnościach" nie ma utworów, które uwagę widza przykuwają jedynie wpadającą w ucho melodią. Dzięki piosenkom dowiadujemy się więcej o głównej bohaterce, o jej troskach, marzeniach i radościach. Autorką muzyki jest Bjork, która również i z tego zadania wywiązała się w sposób doskonały. Konstrukcja wszystkich piosenek opiera się na podobnej zasadzie. Najpierw jest rytm a dopiero później powstaje z niego melodia. Zasada ta jest przestrzegana w całym filmie bardzo konsekwentnie. Dla Selmy inspiracją do piosenek może być wszystko - łoskot maszyn w fabryce, stukot kół przejeżdżającego pociągu, czy nawet odgłos kroków. Te pojedyncze dźwięki bohaterka łączy ze znanymi z musicali motywami i tak powstają jej wyimaginowane, osobiste kompozycje. Pisząc o "Tańcząc w ciemnościach" nie można oczywiście zapomnieć o manifeście DOGMY, którego Lars von Trier był jednym z twórców i inspiratorów. Otóż omawiany film nie został zrealizowany dokładnie według zasad manifestu. Można raczej powiedzieć, że pozostaje pod jego wpływem. Kamera jest prowadzona w większości scen z ręki a zdjęcia rozgrywają się w autentycznych wnętrzach i plenerach. Jednak muzyka nie jest nagrywana jednocześnie z obrazem a dołożona dopiero później, co jest sprzeczne z założeniami DOGMY, gdzie jasno jest powiedziane, że żaden dźwięk nie może być zarejestrowany niezależnie od obrazu. Nie chcę tutaj rozpisywać się na temat odstępstw "Tańcząc w ciemnościach" od zasad DOGMY bo nie to jest tematem mojego tekstu. Dość powiedzieć, że film nie został zrealizowany według manifestu, co moim zdaniem, wyszło mu tylko na dobre. Ograniczenia DOGMY są bowiem zbyt rygorystyczne by zrobić taki film, jak omawiany tytuł "Tańcząc w ciemnościach" to jeden z najważniejszych filmów tego roku, który dyskutowany będzie jeszcze przez wiele lat. Ciekawa acz nieskomplikowana fabuła, błyskotliwa reżyseria, doskonałe kreacje aktorskie i wspaniałe piosenki to elementy czyniące ten obraz prawdziwym dziełem sztuki, którego obejrzenie powinno być obowiązkiem dla każdego szanującego się kinomana.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tymi słowami zaczyna się jedna z wielu wstawek musicalowych w filmie "Tańcząc w ciemnościach". Ja również... czytaj więcej
Po raz pierwszy o filmie dowiedziałem się dosyć późno, bo w 2003 roku. Przeglądałem akurat program... czytaj więcej
Spośród kilku sceptycznych i negatywnych opinii na temat "Tańcząc w ciemnościach" najbardziej zapadł mi w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones