Recenzja filmu

A.I. Sztuczna inteligencja (2001)
Steven Spielberg
Haley Joel Osment
Jude Law

Czy roboty mogą kochać?

<a href="fbinfo.xml?aa=3673" class="text"><b>"Sztuczna inteligencja"</b></a>, najnowszy film <a href="lkportret.xml?aa=106" class="text">Stevena Spielberga</a> to obraz, który na długo przed
"Sztuczna inteligencja", najnowszy film Stevena Spielberga to obraz, który na długo przed swoją premierą wzbudzał emocje wśród kinomaniaków na całym świecie. Ojcem duchowym projektu był Stanley Kubrick, który ekranizację opowiadania Briana Aldissa "Supertoys Last All Summer Long", po raz pierwszy opublikowanego w roku 1969, planował od wielu lat, ale ówczesna technologia nie pozwalała jeszcze na realizację wymarzonego filmu. W 1979 r. autor "Lśnienia" poznał Spielberga i uznał, że to on lepiej się nadaje do tego, żeby stanąć za kamerą na planie "Sztucznej inteligencji". Obaj artyści wielokrotnie dyskutowali na temat tego projektu i uznali, że ekranizacji opowiadania Aldissa dokonają wspólnie - Kubrick zajmie się jego produkcją, a Spielberg reżyserią. Niestety, nagła śmierć brytyjskiego reżysera uniemożliwiła realizację tego ambitnego planu. Od realizacji "Sztucznej inteligencji" nie odstąpił jednak Spielberg, który obrazem tym postanowił złożyć hołd pomysłodawcy całego przedsięwzięcia. Na premierę filmu oczekiwano z ogromną niecierpliwością. Wielbiciele kina twierdzili, że "A.I." będzie najważniejszym dziełem w dorobku Stevena Spielberga, które podobnie jak obrazy Kubricka wyprzedzi znacznie swoje czasy. Kiedy jednak film trafił do kin przyjęty został z mieszanymi uczuciami. Jedni wychwalali go pod niebiosa, inni twierdzili, że obraz jest jednym z najgorszych, jakie dane im było oglądać. "Sztuczna inteligencja" nie odniosła również sukcesu komercyjnego, mimo że w niektórych krajach, np. w Japonii film podczas otwarcia pobił rekord oglądalności bowiem w dwa dni obejrzało go ponad milion widzów. Wiedząc doskonale o wszystkim, o czym napisałem powyżej, na pokaz prasowy "Sztucznej inteligencji" wybrałem się z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony oczekiwałem najgorszego, z drugiej jednak łudziłem się, iż film, którego pomysłodawcą był Stanley Kubrick nie może być zły, i że z seansu mogę wyjść mile rozczarowany. Po projekcji wiem już, że w przypadku "A.I." prawda, jak to zwykle bywa, leży po środku. Obraz Spielberga do najgorszych nie należy, ale też ma mnóstwo błędów, które moim zdaniem stawiają go w rzędzie słabszych dokonań autora "Poszukiwaczy zaginionej arki". Akcja "Sztucznej inteligencji" rozgrywa się w przyszłości. Naturalne bogactwa naszej planety wyczerpały się, efekt cieplarniany spowodował, że pod wodą znalazły się całe metropolie w tym również Nowy Jork, a klimat oszalał. Technologia postępuje do przodu w astronomicznym tempie. W powszechnym użyciu są wyposażone w sztuczną inteligencję roboty, które wyglądają, jak ludzie i nie tylko zastępują swoich stwórców w różnego rodzaju pracach, ale wręcz zaspokajają każdą ich potrzebę, z seksem włącznie. Te roboty to jednak tylko maszyny, maszyny, które nie są zdolne do miłości. Profesor Hobby, szef wytwarzającej owe cuda techniki firmy Cybertronics postanawia pokonać również i tą granicę. Decyduje się stworzyć pierwszego w historii robota-dziecko. Maszynę, która tak, jak człowiek będzie umiała kochać, gromadzić informacje, wrażenia i łączyć je ze sobą. Tak powstaje David, główny bohater "Sztucznej inteligencji". Jako egzemplarz prototypowy trafia on do rodziny jednego z pracowników Cybertronics Henry'ego Swintona, którego prawdziwy syn Martin zapadł na nieuleczalną chorobę i został zamrożony do czasu, aż medycyna znajdzie dla niego odpowiednie lekarstwo. Chłopiec zostaje dobrze przyjęty przez Henry'ego i jego żonę Monikę, ale kiedy wydaje się, że znalazł on wreszcie swój dom okazuje się, że dziecko Swintonów zostało wyleczone i niebawem wraca do domu. Martin i David zaczynają rywalizować o względy matki, a rezultat tego współzawodnictwa jest łatwy do przewidzenia. Chłopiec-robot zostaje wywieziony przez Monikę do lasu i pozostawiony sam sobie. Tak rozpoczyna się wielka przygoda Davida. Nasz bohater, któremu matka czytała wcześniej do snu "Pinokia", wierzy bowiem, że musi teraz znaleźć Błękitną Wróżkę, która podobnie jak bajkowego bohatera zamieni go w prawdziwego chłopca, a tego będzie w stanie naprawdę pokochać Monica. Historia opowiedziana w filmie jest więc niezwykle wzruszająca i zapewne mogłaby ona stać się podstawą doskonałego filmu, gdyby nie fakt, że Spielberg uznał, iż należy opowiedzieć ją w sposób prosty, bezpośredni, tak żeby nikt z publiczności nie miał najmniejszych problemów z jej zrozumieniem. Jest to niestety błąd, który ten reżyser popełnia moim zdaniem już od dawna ze szkodą dla swojej twórczości. W "Liście Schindlera" mieliśmy pamiętną scenę z "czerwonym płaszczykiem", której niezrozumienie graniczyło chyba z cudem, a w "Szeregowcu Ryanie" zawiązanie akcji było tak absurdalne, że nikt, kto choć trochę znał wojenne realia nie mógł w nie uwierzyć, ale dzięki temu widzowie nie mieli wątpliwości, że ekranowi bohaterowie działają w słusznej sprawie. Oba wymienione przeze mnie tytuły były oczywiście doskonale zrealizowane od strony technicznej i obiektywnie rzecz biorąc nie były to filmy złe, ale oglądając je miałem wrażenie, że Spielberg tworzył je dla ludzi o ilorazie inteligencji dużo niższym niż przeciętny. Podobnych błędów nie ustrzegł się także w przypadku "Sztucznej inteligencji". Ten obraz również jest pełen "ciężkich" i zbyt oczywistych metafor. Tutaj jeżeli marzenia jednego z bohaterów legają w gruzach to dosłownie. Żeby uwypuklić przywiązanie Davida do matki scenarzyści zdecydowali, że sztuczny chłopiec pokocha tylko ją, a jej męża już nie. I tak przez cały film chłopiec-robot nie mówi o Monice inaczej jak mamusia, a do jej męża zwraca się Henry. Jest to mocno nielogiczne bowiem nowy model robota miał być idealnym dzieckiem dla par, które nie otrzymały pozwolenia na potomstwo, a nie wydaje mi się, żeby były one zadowolone jeśli sztuczne dziecko kochałoby tylko jedno z nich. Takich nielogiczności, bądź niedociągnieć można by w "Sztucznej inteligencji" wskazać jeszcze bardzo wiele, ale jak napisałem wcześniej najnowszy obraz Spielberga nie jest tytułem złym, bowiem, podobnie, jak wcześniejsze dokonania owego reżysera, jest doskonale zrealizowany od strony technicznej i aktorskiej. Główną rolę w "A.I." gra Haley Joel Osment, największa obecnie dziecięca gwiazda Hollywood. Muszę przyznać, że Osment zaskakuje mnie każdą swoją kreacją. Młody aktor, który międzynarodową sławę zdobył dzięki filmowi "Szósty zmysł" po raz kolejny udowodnił, że mimo młodego wieku jest w stanie zagrać niezwykle trudne i dojrzałe role, a kreacja Davida jest jedną z najlepszych w jego dotychczasowej karierze. Niewiele gorzej wypadła również postać Teddy'ego, mechanicznego misia, który towarzyszył Davidowi w poszukiwaniach Błękitnej Wróżki. Teddy został co prawda od podstaw stworzony przez specjalistów od animatroniki ze studia Industrial Light & Magic, ale osobom odpowiedzialnym za jego "sterowanie" udało się w doskonały sposób oddać jego emocje, ruchy i zachowanie. Po wyjściu z kina wiele osób twierdziło, że to właśnie ten miś był najlepszą postacią w całym filmie. "Sztuczna inteligencja" zwraca na siebie uwagę również doskonałymi zdjęciami Janusza Kamińskiego. Panorama zalanego wodą Nowego Jorku, zatopiony Lunapark, czy pełne neonów Rouge City robią na widzach niesamowite wrażenie. Pochwały należą się także Rickowi Carterowi odpowiedzialnemu za scenografię. Udało mu się bowiem wykreować świat przyszłości, który nie tylko jest prawdopodobny, ale również bliski naszej znajomości świata współczesnego, dzięki czemu oglądając "A.I." czujemy się tak, jakbyśmy ową rzeczywistość doskonale znali, a tym samym bez problemu się w niej odnajdujemy. Szczególnie przypadło mi do gustu przedstawienie przez Cartera Rouge City, które przypominało delikatnie Los Angeles znane z "Łowcy androidów". Rozświetlone neonami miasto pełne barów, podejrzanych lokali i domów rozpusty, wśród których znalazł się znany z "Mechanicznej pomarańczy" bar mleczny. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie również gabinet "Doktora Wie", który przypominał restauracje McDonalda z tą różnicą, że kupowano tam nie jedzenie, ale wiedzę. Autorem muzyki do "Sztucznej inteligencji" jest oczywiście John Williams, z którym Spielberg współpracuje już od wielu lat. Jego kompozycje doskonale ilustrują opowiadane wydarzenia, ale po zakończeniu seansu żaden z muzycznych motywów nie zostaje nam w pamięci, jak to miało np. miejsce przy cyklach "Gwiezdne wojny", czy "Indiana Jones". "Sztuczna inteligencja" powiela wcześniejsze błędy filmów Spielberga. Jest perfekcyjnie zrealizowana od strony technicznej, ma doskonałą obsadę, ale w warstwie fabularnej mocno kuleje. Obraz jest przede wszystkim za długi. Spokojnie można było go skrócić o co najmniej półgodziny ograniczając sceny w cyrku, oraz pozbawiając obraz kretyńskiej końcówki z wysoce rozwiniętymi robotami, która nie pasuje w ogóle do reszty filmu, a przez reżysera została wprowadzona chyba tylko po to, żeby "A.I." miał szczęśliwe zakończenie. Przyznaję, że podczas oglądania filmu umknął mi jeszcze jeden słaby punkt opowiadanej historii. Otóż towarzysząc Davidowi w jego niebezpiecznej wyprawie cały czas skrycie wierzymy, że Błękitna Wróżka jednak istnieje, a poszukujący jej robot zostanie zamieniony w człowieka i zyska w ten sposób miłość mamusi. Zżymamy się na pozbawionych naszym zdaniem uczuć Monikę i Henry'ego, szczerze współczujemy mechanicznemu chłopcu, ale nie pamiętamy o tym, że miłość jaką darzy on matkę nie narodziła się sama. David został zaprogramowany do miłości. Nie ma innego wyjścia, jak kochać osobę, którą wyznaczył mu program. Jest więc pozbawiony wolnej woli, woli, która jest cechą wybitnie ludzką i odróżnia nas od robotów. Idąc dalej tym tropem możemy przyjąć założenie, że uczucia głównego bohatera miały ludzki charakter, ale ich pochodzenie było czysto "elektroniczne". Kiedy zdamy sobie z tego sprawę, kiedy zrozumiemy, że David nie miał innego wyjścia, jak nie kochać Moniki wtedy znaczenie jego wyprawy, w moim odczuciu, drastycznie maleje. Chłopiec przecież nie podejmuje się jej z własnej woli. Nie poświęca się dla matki dlatego, że ją "naprawdę" kocha. Jest maszyną i czyni to, do czego go zaprogramowano. Nie wiemy jakby zachował się, gdyby jego program przewidywał możliwość odkochania się. Może trzasnąłby drzwiami i wyniósł się z domu Swintonów i żadne z opisanych w filmie wydarzeń w ogóle by nie miało miejsca? Jest to w moim odczuciu poważna wada w scenariuszu "Sztucznej inteligencji", ale muszę przyznać, że otwiera ona drogę do ciekawej analizy i interpretacji filmu. "A.I." warto zobaczyć. Nie jest to najlepszy film Spielberga, ma mnóstwo wad, ale jest jednocześnie jednym z najlepiej zrealizowanych obrazów tego roku. Ma doskonałe zdjęcia, wspaniałą scenografią (no, może poza kostiumami Psów Gończych, którzy wyglądają, jakby właśnie wyskoczyli z filmu "Tron"), niezłą muzykę i niesamowitą kreację aktorską Haleya Joela Osmenta. Zdaję sobie jednak sprawę, że wiele osób może opuścić kino zawiedzionych, zatem "Sztucznej inteligencji" nie odradzam, ale i nie polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Proces narodzin "A.I. - Sztucznej inteligencji" to niezły kawałek filmowej historii, której głównymi... czytaj więcej
Jeden z ostatnich filmów Spielberga zaliczam zdecydowanie do jego największych osiągnięć. Pomimo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones