Recenzja filmu

Tamte dni, tamte noce (2017)
Luca Guadagnino
Armie Hammer
Timothée Chalamet

Dusza i ciało

Ważny jest w tym wszystkim kontakt. Każde pojedyncze spojrzenie, każdy początkowo przypadkowy dotyk ma olbrzymią wagę i znacząco rzutuje na rozwoju akcji.
Podczas towarzyskiego dyskursu przy stole jeden z bohaterów nazywa kino zwierciadłem rzeczywistości. Ciężko ową frazę uznać za słuszną, zważywszy na to, że prezentowanej przez Lucę Guadagnino opowieści bliżej jest do sielskiego bujania w obłokach niż surowego, przyziemnego realizmu. Kino zdaje się być tu traktowane jako sztuka kreująca zupełnie inny świat, a nie odbijająca stary. A jednak to tylko ułuda. Obraz włoskiego reżysera, mimo idyllicznej scenerii i górnolotnych słów, okazuje się być zaskakująco szczery, prawdziwy i naturalny. Mało tego – to właśnie ta poetycka forma w nieoczekiwany sposób staje się źródłem owej autentyczności.


Film opowiada historię uczucia rodzącego się pomiędzy Elio Perlmanem (Timothée Chalamet), 17-letnim erudytą spędzającym czas na czytaniu książek i grze na pianinie, a Oliverem (Armie Hammer), amerykańskim stypendystą, który przyjeżdża na wakacje do jego ojca, aby napisać swój doktorat. Gość od samego początku czuje się w opasłej posiadłości niespodziewanie swobodnie i nieskrępowanie, zdaje się wręcz zabierać przestrzeń Elia, zarówno tą fizyczną jak i myślową. Początkowa buntownicza postawa nastolatka szybko ustępuje miejsca przytłoczeniu i zagubieniu. Będąc dla Olivera przewodnikiem po okolicy, jednocześnie sam pozwala mu prowadzić się po labiryncie uczuć i lęków, przez który boi się przejść w pojedynkę.

Guadagnino wprowadza nas w film powoli. Pozwala pozachwycać się urokiem spalonej w słońcu Lombardii, zadomowić się w XVII-wiecznej willi Perlmanów, a także, co najważniejsze, doskonale wgryźć się w psychologię głównych bohaterów. Nie stroni przy tym od licznych epizodów, podczas których Elio i Oliver wymieniają między sobą góra dwa zdania lub spojrzenie. Ta mozaika scen nakreśla idealnie nie tylko sylwetki obydwu postaci, ale i ramy całego obrazu, opowiedzianego niczym seria wpisów z wakacyjnego pamiętnika, które łączą się w spójną i głęboko poruszającą całość.

Ważny jest w tym wszystkim kontakt. Każde pojedyncze spojrzenie, każdy początkowo przypadkowy dotyk ma olbrzymią wagę i znacząco rzutuje na rozwoju akcji. Dusza nie odrywa się tu od ciała - ona odrywa je razem ze sobą, pozwalając mu na nieoczekiwane doznania i uniesienia. Samo zaś ciało jest traktowane przez reżysera jako medium w równym stopniu co gesty i słowa. Czasem zdradza nawet więcej niż oba razem wzięte.


Ów ogólnie pojęty sensualizm jest motorem napędzającym kolejne akty filmu. Romans z Oliverem od samego początku nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w życiu Elia, burzy jego stary porządek. Wpływa negatywnie na relacje z rodzicami, zakochanymi w nim rówieśniczkami, z drugiej zaś strony jest źródłem niewysłowionego szczęścia, potęgowanego przez coraz większą ciekawość i ekscytację. Chalamet odgrywa swoją rolę bardzo czule, z dbałością o najmniejsze detale w kształtowaniu złożoności swojej postaci. Wtóruje mu równie świetny Harmer, łączący w postaci Amerykanina typowo zuchwałą obcesowość, ale nie mniejszą pruderyjność w kontaktach ze swoim kochankiem.

Pozostali bohaterowie są tu spychani na margines, szczególnie jest to widoczne w przypadku postaci państwa Perlman, którym, mimo dosyć obszernego czasu ekranowego, nie pozwala się na rozwinięcie skrzydeł. Wydaje się, że reżyser w pewnym momencie skupia się już tylko na wątku miłosnym, wszystko dookoła przestaje mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Wynikać to może oczywiście z założenia prowadzenia raczej subiektywnej narracji, skupionej w znacznej mierze na głównym bohaterze. Mimo wszystko przyczynia się to do zubożenia prezentowanej historii, choć nie wpływa znacząco na zatracenie odbioru obrazu – wciąż jest to kino mierzące bardzo wysoko, którego wartości artystycznej nie sposób kwestionować. Pozycja z pewnością godna uwagi.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Od pierwszej sceny, aż po napisy końcowe i jeszcze długo, długo po seansie przez moją głowę przelatywało... czytaj więcej
Motyw miłości figuruje w większości współczesnych filmów. Niestety kino komercyjne coraz rzadziej... czytaj więcej
Wyobraźmy sobie ciepłe letnie dni, zapach trawy, drzew i gorącego powietrza. Dodajmy do tego powoli... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones