Recenzja filmu

Kot w Paryżu (2010)
Jean-Loup Felicioli
Alain Gagnol
Dominique Blanc
Bruno Salomone

Francuski kryminał dla dzieci

"Kot w Paryżu", a właściwie "Był sobie kot", jest animacją wymarzoną. Zarówno wizualnie, fabularnie, jak i koncepcyjnie.
"Kot w Paryżu", a właściwie "Był sobie kot", jest animacją wymarzoną. Zarówno wizualnie, fabularnie, jak i koncepcyjnie. Spełnia nie tylko wszystkie wymagania wzorcowej opowieści dla dzieci, ale realizuje również marzenie o powrocie do tradycyjnego obrazowania, nieskażonego atakiem technologicznych i animacyjnych ekwilibrystyk.

Ale nie chodzi tu o proste przeciwstawienie tradycyjnej animacji technice komputerowej. W tym wypadku technika jest przyjemnym dodatkiem do fundamentalnej zalety filmu. "Był sobie kot" sprawia o wiele bardziej realistyczne wrażenie niż większość podobnych opowieści – chociaż nie łamie żadnej z zasad historii przeznaczonych dla osób w przedziale wiekowym 6-12, to brakuje w niej naiwności, obecnej w wielu produkcjach dla dzieci.

Alain Gagnol i Jean-Loup Felicioli wyraźnie zarysowali psychologiczne tło, znacznie odbiegające od bajkowych realiów. Bohaterka filmu, dziewczynka o imieniu Zoe i właścicielka tytułowego kota Dino, nie mówi od czasu, gdy straciła ojca. Matka Zoe, policjantka, próbuje dopaść sprawcę zabójstwa, który nawiedza ją w snach i na jawie. Pościg ułatwi jej złodziej Nico, przystojny Arsen Lupin, który pod osłoną nocy przejmuje opiekę nad kotem i czyni z niego współpracownika.

Niuanse fabularne i wizualne wyrafinowanie opowieści czynią z niej doskonały materiał rozrywkowy, ale w tym wypadku liczy się również aspekt edukacyjny lub raczej poznawczy. Nikt nie kryje się tu z przemocą, ale zawsze następuje stygmatyzacja zbrodni i jej narzędzi. Broń pojawia się jako atrybut słabych i żałosnych postaci, które nie radzą sobie z własnymi emocjami i rządzi nimi wizja władzy absolutnej. Intrygujący jest podział na większe i mniejsze zło – Nico nie musi płacić zbyt wysokiej ceny za swoje kradzieże, ponieważ oprócz występków ma na swoim koncie uczynki honorowe, pozbawiony empatii zbrodniarz Costa bierze na siebie najwyższy wymiar kary.

Nie do przecenienia jest warstwa muzyczna autorstwa Serge’a Besseta. Dzięki niej opowieść wciąga od napisów początkowych – muzyka sprawia wrażenie, jakby przynależała do kryminalnych opowieści Simenona.

Dodatkowym atutem "Kota w Paryżu" jest stylizacja – oprócz zapożyczeń z francuskich kryminałów, na pierwszy plan wybija się zabawa z formą Picassa. Profile postaci i obrazkowy świat wyraźnie nawiązuje do kubizmu, ale intertekstualnych tropów znajdzie się w filmie Gagnola i Felicioli o wiele więcej.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones