Recenzja filmu

Królowa XXX (2013)
Jeffrey Friedman
Rob Epstein
Amanda Seyfried

Linda, Linda, Linda

Twórcy "Lovelace" snują coś na kształt feministycznej przypowieści o kobiecie, która wyzwala się dopiero, gdy uwalnia się od wpływu złego mężczyzny, a nie kiedy rozbiera się przed kamerą.
Życiorys Lindy Lovelace zawiera tę magiczną miksturę seksu i przemocy, sprawiającą, że jej nazwisko wciąż pozostaje "gorące", nawet 30 lat po premierze "Głębokiego gardła", które uczyniło z niej gwiazdę. Wolta wizerunkowa, jaką przeszła ta kobieta – od ikony seksualnej rewolucji po wroga numer jeden pornografii – tylko pobudza zainteresowanie jej historią. Tym bardziej szkoda, że film Roba Epsteina i Jeffreya Friedmana analizę jej kulturowej roli zastępuje melodramatycznymi kliszami.

Lindę (Amanda Seyfried) poznajemy w filmie jako nastolatkę, krzywiącą się na jakiekolwiek wzmianki o czynności, która przyczynić się miała do jej sukcesu. Wkrótce jednak dziewczyna spotyka Chucka Traynora (Peter Sarsgaard) i bierze z nim ślub – zaiste na dobre i na złe. To dzięki jego inicjatywie Linda trafi do seksbiznesu, co zaowocuje z kolei występem w kultowym filmie.

Autorzy stosują bardzo ciekawy zabieg i opowiadają historię Lovelace dwa razy. Najpierw oglądamy wersję pozytywną (można by rzec "oficjalną"), w której Chuck nie wydaje się taki zły, a sukces "Głębokiego gardła" cieszy bohaterkę, która chciałaby wykorzystać go jako trampolinę do kariery aktorskiej. W którymś momencie zegar się cofa i losy Lindy toczą się przed naszymi oczami raz jeszcze. Tym razem jednak złożone są z fragmentów wcześniej pominiętych. To ciekawy chwyt tematyzujący kwestię wizerunku aktorki. Z zewnątrz mogła wydawać się wesołą i napaloną hippiską, podczas gdy w rzeczywistości jej życie było piekłem.

Twórcy "Lovelace" snują coś na kształt feministycznej przypowieści o kobiecie, która wyzwala się dopiero, gdy uwalnia się od wpływu złego mężczyzny, a nie kiedy rozbiera się przed kamerą. Biografia Lovelace jednak niefortunnie ociera się o niezbyt wyszukany melodramat i w rękach autorów niebezpiecznie zbliża się do telewizyjnych realizacji w stylu "Okruchy życia". Niewiele tu subtelności – więcej tanich wzruszeń. Wątek matki (Sharon Stone), która nieświadomie pcha bohaterkę w ramiona oprawcy, zasługiwałby na pogłębienie. Choć w ujęciu Epsteina i Friedmana wydaje się kluczowym elementem historii Lovelace, został potraktowany mechanicznie, jako kolejna przeszkoda na drodze bohaterki. Amanda Seyfried dwoi się i troi, ale może zrobić tylko tyle, na ile pozwala jej scenariusz.

Szkoda też, że "Lovelace" nie zarysowuje lepiej fenomenu samego "Głębokiego gardła". Widzimy co prawda, jak Linda nagle staje się popularna, ale kulisy porno-biznesu są tu zaledwie naszkicowane. Wygląda, że kierują nim jacyś faceci w garniturach i w willach z basenami, daleko jednak filmowi do wnikliwości "Boogie Nights" Paula Thomasa Andersona. Zgoda, był już dokument o okolicznościach sukcesu tego filmu, a tutaj najważniejsza jest bohaterka. Wciąż jednak wydaje się, że moment historyczny miał w przypadku kariery Lindy Lovelace zbyt duże znaczenie, by go tak zlekceważyć.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Linda Lovelace pozostaje jedną z największych ikon przemysłu pornograficznego. Ów status zawdzięcza tak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones