Recenzja filmu

Mission: Impossible 2 (2000)
John Woo
Tom Cruise
Dougray Scott

My name is Hunt, Ethan Hunt

Ethan Hunt powrócił. Tym razem musi "jedynie" ocalić świat przed psychopatycznym terrorystą, który chce wykraść śmiertelny wirus o nazwie Chimera i rozprzestrzenić go po świecie. Z pomocą
Ethan Hunt powrócił. Tym razem musi "jedynie" ocalić świat przed psychopatycznym terrorystą, który chce wykraść śmiertelny wirus o nazwie Chimera i rozprzestrzenić go po świecie. Z pomocą Luthera, hackera komputerowego znanego z pierwszej części filmu, oraz pięknej złodziejki o imieniu Nyah, Hunt ma zaledwie kilkanaście godzin by wykonać to "niemożliwe" zadanie. Fabuła zatem nie jest zbyt skomplikowana i nie wychodzi poza utarte już standardy gatunku. Dobrze się zatem stało, że twórcy filmu nie podeszli do "Misji" zbyt poważnie i nie starali się z niej zrobić dramatu sensacyjnego na miarę powieści Toma Clancy a jedynie solidne widowisko z niezłymi efektami i dobrą muzyką. Tak też należy moim zdaniem na ten film patrzeć Nie zgłębiajmy się w scenariusz, ponieważ jak widać z powyższego króciutkiego opisu wiele się o nim powiedzieć nie da. Przyznam się, że jego konstrukcja kojarzy mi się ze scenariuszami części gier komputerowych, w których bohater ma przed sobą do pokonania kilka etapów połączonych w fabularną całość krótkimi przerywnikami filmowymi bądź tekstowymi. Identycznie wygląda to w "Mission: Impossible 2". Hunt dostaje zadanie zwerbowania do swoje drużyny złodziejki - etap 1, włamanie do laboratorium - etap 2, zdobycie antidotum - etap 3, walka z najczarniejszym charakterem - finałowy pojedynek z bossem i koniec gry. Oczywiście znacznie to wszystko upraszczam, ale podczas projekcji nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że scenarzyści nie napisali najpierw spójnej historii, ale na początku przydzielili Huntowi "niemożliwe" zadania a następnie połączyli je w całość tworząc fabułę filmu, filmu, który trafniej moglibyśmy określić mianem "kinowego widowiska" Trzeba przyznać, że od strony wizualnej "Mission: Impossible 2" jest wykonane perfekcyjnie. Doskonałe zdjęcia, dynamiczny montaż, sprawna reżyseria (za kamerą stanął sam mistrz gatunku John Woo), niesamowite efekty specjalne oraz nieźli aktorzy wszystko to sprawia, że film ogląda się lekko, łatwo i przyjemnie a dwie godziny projekcji mijają nam bardzo szybko Niestety, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że John Woo realizując "Mission: Impossible 2" chciał pod względem walk kung-fu zdetronizować "Matrixa". Cruise pojedynkując się ze swoimi przeciwnikami dokonuje cudów ewolucji - salta, przewroty, skoki - grawitacja dla niego nie istnieje. Niestety, daleko mu popisów Reevesa i spółki w obrazie braci Wachowskich. Co więcej, nie przypominam sobie by Hunt dokonywał równie akrobatycznych wyczynów w pierwszej części "Misji". W efekcie wygląda na to, że te ewolucje zostały dodane jakby na siłę, żeby jeszcze bardziej urozmaicić film. Jest to właściwie jedyna rzecz, do której można przyczepić się w "Mission: Impossible 2", choć jestem pewien, że miłośnicy sprawnie zrealizowanego kina akcji nawet jej nie zauważą "Mission: Impossible 2" to jeden z najlepszych filmów w swojej klasie. Podczas projekcji pamiętajmy jednak, że jest to obraz czysto komercyjny i nie traktujmy go zbyt poważnie, ponieważ naiwność i przewidywalność fabuły może nas nieco zirytować. Potraktujmy ten obraz jak kolejnego Bonda, w którym główny bohater zawsze pokonuje najgroźniejszych nawet przeciwników i oczywiście zdobywa serce pięknej kobiety Aha, jeszcze jedno, "Mission: Impossible 2" koniecznie trzeba zobaczyć w kinie z dobrym nagłośnieniem i na dużym ekranie. Nie ma sensu oglądać go na wideo lub broń Boże w ściągniętym z sieci DiviXie ominie nas wtedy połowa wrażeń.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones