Nożyczki na brzytwę

Ten film był dla mnie kolejnym dowodem, że specyficzny styl Tima Burtona nie każdemu odpowiada. Może dlatego, że byłam bardzo zmęczona, może dlatego, że chciało mi się spać i cichaczem zerkałam
Ten film był dla mnie kolejnym dowodem, że specyficzny styl Tima Burtona nie każdemu odpowiada. Może dlatego, że byłam bardzo zmęczona, może dlatego, że chciało mi się spać i cichaczem zerkałam ile do końca, może z jakiegokolwiek powodu - nie wiem, po prostu mnie nie zachwycił. Znam ludzi, którzy fascynują się dziełami Burtona, jego "mrocznym" klimatem, surrealizmem, czasem zamotaniem - mogą za niego oczy komuś wydrapać. Ja do tych ludzi stanowczo nie należę. Nie powiem, jest w "Sweeneym (...)" coś, co przyciąga. Gdyby był bardzo kiepski, po prostu bym przestała go oglądać i poszła spać. Ale to nie jest film, którego będę prędko miała ochotę obejrzeć ponownie. Nawet nie chodzi o te hektolitry jaskrawej krwi lejącej się po ekranie czy o trupią bladość (i te cienie pod oczami!) głównego bohatera czy zakochanej w nim pani Lovett. Jakoś nie odpowiada mi ten wszechobecny mrok, brak kolorów - wiem, że to efekt zamierzony, ale wywołuje we mnie jedynie nieznośny dyskomfort. Do muzyki nie mam się co przyczepiać. Jest naprawdę niezła. Choć kolejny raz przekonałam się, że musical dla mnie owszem, byle nie często. Co jakiś czas pojawiało się w mojej głowie wspomnienie "Upiora w operze" i sceny walki w podziemiach, kiedy to dwaj rywale okładali się pięściami, by po chwili śpiewająco krzyczeć (krzycząco śpiewać?) sobie w twarze i opluwać się śliną z wysiłku. Przepraszam, ale to było po prostu zabawne. Nie słodkie, nie romantyczne - zabawne. Słyszę różne głosy na temat umiejętności wokalnych aktorów, a sama mogę stwierdzić, że Johnny nawet nieźle wyciągał swoje partie. Wcześniej nie miałam okazji go słyszeć, a tu dał popis. Facet ma głos! Choć scena, w której w czasie jednej piosenki zaszlachtował kilku chłopa, schlapał się pokazowo i śpiewał do swojej okrwawionej srebrnej brzytewki, serdecznie mnie rozbawiła. Krwi sikającej wokoło było mnóstwo, uważam, że powinna być wymieniona w obsadzie zaraz po Johnnym. Zauważyłam też mały plagiat. Wszak wszyscy miłośnicy kabaretu Ani Mru Mru wiedzą, że z kota robi się kisiel i ciastka. Co do pasztecików, panowie Michał i Marcin Wójcik (czy jakoś tak) nic na ten temat nie wspominali, ale kto wie, może i paszteciki dałoby się zrobić. Pani Lovett urozmaiciła nieco menu o fragmenty klientów pana Todda, którzy miast zostać ogoleni przez słynnego golibrodę, zostali przez niego potraktowani brzytwą nieco inaczej niż sądzili. Finał w ciastku. Poza tym widząc Sweeney'go z brzytwą, cały czas widziałam starszą wersję "Edwarda Nożycorękiego". "Taka zamiana, królewnę na żonę" - nożyczki na brzytwę. No i nie zapominajmy Jacka Sparrowa z "Piratów z Karaibów". Parę razy zdarzyło mi się złapać na myśli "Czemu Sweeney ma wszystkie zęby?" Reasumując, film na pewno wart obejrzenia, choćby po to, żeby wyrobić sobie o nim własne zdanie. Nie żałuję, że go oglądałam, ale na powtórkę nie mam na razie chęci.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tim Burton do zwykłych reżyserów na pewno nie należy, to pewne, dowodem tego mogą być chociażby jego... czytaj więcej
Benjamin Barker (Johnny Depp) wiedzie szczęśliwe życie u boku kochającej żony i córeczki do czasu, gdy... czytaj więcej
Biorąc pod uwagę to, że Tim Burton, będąc jednym z moich ulubionych reżyserów, w tym wieku winien... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones