"W samo południe" pod pewnym względem przypomina powstały pięć lat później znakomity obraz Sidneya Lumeta "Dwunastu gniewnych ludzi". Oba filmy opowiadają o samotnym człowieku chcącym
Z czym obecnie kojarzy się gatunek filmowy znany jako western? Przede wszystkim z klasykami amerykańskimi takimi jak "Rio Bravo", włoskim kinem kowbojskim od Sergio Leone czy kinem kowbojskim Quentina Tarantino. Mało kto pamięta obecnie o genialnym klasyku "High Noon" Może dlatego, że film ten nie jest typowym westernem? Bowiem opowiada on smutną i trzymającą w napięciu historię, która poza miejscem i czasem wydarzeń nie ma zbyt wiele wspólnego z kinem rozrywkowym opowiadającym o dzikim zachodzie.To co pozornie wydaje się być westernem jest tak naprawdę dramatem z elementami dreszczowca i filmu psychologicznego.
Dziki zachód. Dzielny szeryf Will Kane (Gary Cooper) bierze ślub z piękną Amy (Grace Kelly). Dowiaduje się o przybyciu jego dawnego wroga. Początkowo zamierza uciekać, lecz z czasem zmienia zdanie i decyduje się stawić czoła przestępcy i jego bandzie. W tym celu zbiera grupę osób, które będą walczyć u jego boku. Nikt jednak nie chce mu pomóc. "W samo południe" pod pewnym względem przypomina powstały pięć lat później znakomity obraz Sidneya Lumeta "Dwunastu gniewnych ludzi". Oba filmy opowiadają o samotnym człowieku chcącym przeciwstawić się niesprawiedliwości i próbującym przekonać innych do stanięcia w obronie ludzi. Jednak w kultowym dramacie sądowym się to udało, a w klasycznym westernie nie. Tutaj bohater został sam. Opuścili go wszyscy...
Stare przysłowie mówi "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". w "High Noon" widz może dostrzec prawdziwą twarz ludzi – na co dzień dobrzy znajomi, w niebezpieczeństwie potwory zostawiające człowieka, który zawsze im pomagał, na niemal pewną śmierć. Tutaj świat jest pokazany w sposób smutny, albo raczej - w sposób prawdziwy. Za głupców nie są uważani tchórze, lecz dzielny obrońca dobra.
Rola Gary'ego Coopera jest znakomita i wielu uważa ją za najlepszą postać szeryfa w historii. Aktor słusznie otrzymał za nią Oscara. Dużo gorzej, ale i tak nieźle poradziła sobie Grace Kelly. Niestety aktorstwo ulubienicy Hitchcocka jest co najwyżej niezłe. Zdecydowanie ciekawszą postać wykreowała Katy Jurado. Produkcja zgarnęła również statuetkę za montaż, piosenkę i muzykę. Najbardziej warto zwrócić uwagę na to ostatnie. Dimitri Tiomkin Stworzył wspaniałą ścieżkę dźwiękową. Bardzo dobrze pasuje ona do spokojnego i lekko przygnębiającego klimatu filmu.
W "W samo południe" jest tylko jedna, krótka strzelanina. Jednakże emocjonuje ona bardziej niż wiele przepełnionych brakiem realizmu walk z kina akcji. Największą zaletą finałowego starcia jest to, że do końca nie mamy pewności kto zwycięży. Film ten jest nieprzewidywalny przede wszystkim dlatego, że wyłamuje się z ram typowego westernu. To doprawdy rewelacyjny obraz.