Recenzja filmu

Kundle (2007)
Marcin Stankiewicz
Mariusz Ziółkowski
Krzysztof Filasiński

Pieskie życie

Osobiście nie jestem zwolennikiem kina offowego. Być może dlatego, że nie lubię filmów, które wydają się być nakręcone domową kamerą, aspirując jednocześnie do wielkich dzieł kinematografii. Z
Osobiście nie jestem zwolennikiem kina offowego. Być może dlatego, że nie lubię filmów, które wydają się być nakręcone domową kamerą, aspirując jednocześnie do wielkich dzieł kinematografii. Z drugiej jednak strony niedocenianie tej gałęzi przemysłu X Muzy byłoby zdecydowanie niezasłużone. I właśnie takim filmem, zdecydowanie godnym zauważenia, są "Kundle" Marcina Stankiewicza. Scenariusz, oparty na pomyśle reżysera, przenieśli na papier Jakub Jaworski i Andrzej Piskorski. Ten pierwszy znany jest wielbicielom offu jako pomysłodawca serialu "300 minut", który jednak nie doszedł do skutku. Drugi jest debiutantem zarówno w kwestii aktorstwa, jak i pisania historii. Film opowiada historię Kosy i Szarego - dwóch nieudaczników życiowych, którzy muszą oddać sporą sumę pieniędzy Rokiemu - bezwzględnemu gangsterowi, który pozbywa się ludzi bez mrugnięcia okiem. Kosa i Szary mają sześć dni na oddanie pieniędzy. Wpadają więc na niekonwencjonalny pomysł. Porywają dziecko... Resztę trzeba zobaczyć. Od razu jednak dodam, że mimo iż fabuła głupia nie jest, to wydaje się trochę trywialna. Czasami można było odnieść wrażenie, że scenarzyści pisali ją, stosując schemat od A do B. Oglądając takie wpadki w scenariuszu jednak szybko giną. Kilka słów o montażu. Kacper Zamarło zbytnio się chyba do swojej roli nie przyłożył. Montaż, o ile bardzo widoczny był ukłon w stronę filmów Tony'ego Scotta, był bardzo chaotyczny. Skutkowało to tym, iż w połowie seansu widza bolały oczy od tego całego migania obrazem. Kiedy trzeba użyć takiego zabiegu to trzeba, jednak tutaj było go zdecydowanie za dużo. Plusem w filmie zdecydowanie była muzyka. Dobre, żywe kawałki sprawiały wrażenie, że przy takim typie filmu akcja dzieje się szybko i 40 minut upływa naprawdę przyjemnie. Z drugiej strony reżyser chyba za bardzo przejął się sprawą, iż w każdej scenie muzyka powinna mieć zastosowanie. Niektóre sceny bez muzyki wyszłyby lepiej, zaś dobór jej z mniejszą ilością basów nie zmuszałby widzów do częstych grymasów i ściszania. Jeśli chodzi o aktorstwo to rewelacji nie było. Trzeba przyznać, że dobre aktorstwo w tym filmie nie wyszłoby mu na dobre. Najlepiej od strony aktorstwa pokazał się zapewne syn Rokiego (jak i w prawdziwym życiu), który zdecydowanie bardziej grał gestami niż wymawiał jakieś kwestie. Postacie tytułowych Kundli było nijakie i nie było widać dużego zaangażowania. Kino offowe nie jest zbytnio popularne. Ludzie wolą oglądać dobrze zmontowany, nieźle zagrany film. Z drugiej strony przy średnim aktorstwie i pewnych lukach w dialogach, ale z ciekawym pomysłem - można zrobić całkiem interesujące kino. Tak interesujące, że pomimo wad z niewiadomego powodu po obejrzeniu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. I chyba o to chodzi.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones