Rosja warta Zachodu

Rosji rozumem nie da się ogarnąć. To pewne. Co się jednak stanie, jeśli obraz tego państwa przepuści się przez kamery zachodnich twórców o kartezjańskich metodach poznawczych? Nie pomoże to w
Rosji rozumem nie da się ogarnąć. To pewne. Co się jednak stanie, jeśli obraz tego państwa przepuści się przez kamery zachodnich twórców o kartezjańskich metodach poznawczych? Nie pomoże to w zrozumieniu matiuszki, ale przecenić wartości spojrzenia z zewnątrz nie sposób. Po zestawie filmów dokumentalnych z Indii (DVD "Oblicza Indii") i Chin (DVD "Oblicza Chin") wydawnictwo Planete Doc Review zabiera nas do współczesnej Rosji dzięki kolekcji sześciu filmów dokumentalnych. Zajrzyjmy więc do tej krainy ukazanej w dokumentach zamieszkanych przez morderców, pomyleńców, carów, poetów, mafiozów, komunistów, męt społecznych, bandytów, żołnierzy i szarego, zmęczonego człowieka. "Rublowka. Droga do szczęścia" Amerykanie mają swoje Malibu, my Konstancin-Jeziornę, a Rosjanie Rublowkę. Rublowka to podmoskiewska szosa, która otrzymała przywileje po rewolucji 1917 roku, by dziś ceny gruntów położonej w jej obrębie sięgały od kilku do kilkudziesięciu milionów dolarów. Kogo na to stać? Kiedyś ministrów, członków biura politycznego. Mieszkał tu także sam Stalin ze swoją świtą. Dzisiaj swoje posiadłości mają tu m. in. noworuscy oligarchowie, biznesmeni, arystokraci, artyści, aktorzy i politycy z Putinem na czele. Posiadłości budowane w iście rosyjskim stylu – "na bogato", sąsiadują z rozlatującymi się drewnianymi chałupami rdzennych mieszkańców, których pamięć sięga cara. O ile liczba bogaczy ciągle rośnie, o tyle autochtonów stopniowo ubywa, a to przez naturalne wymieranie, a to przez przesiedlenia, a to przez podpalenia, których ewidentnych źródeł rosyjska władza nie potrafi, czy też nie chce ustalić. To dziwne miejsce obserwujemy z jednej strony oczyma postaci aspirujących do "wyższego" statusu społecznego, które nie wiedzą, co robić z pieniędzmi i poszukują tandetnego szpanu, oraz oczyma ludzi, którym nigdy nie będzie dane zajrzeć za wysokie ogrodzenia drogich posiadłości. Do tych drugich należny zaliczyć choćby staruszkę sprzedającą opał do kominków swoich bogatych sąsiadów, robotników tadżyckich budujących dacze, którzy mieszkają po kilkunastu w barakach, czy projektantów w duchu konstruktywizmu, którzy wierzą, że ich czas, wbrew szalejącej architektonicznej tandecie, nadejdzie. Dokument nie jest niestety zbyt przenikliwym obrazem współczesnego społeczeństwa rosyjskiego czy choćby społeczeństwa bogaczy. Reżyser ogranicza się do obserwacji z zewnątrz, do prezentowania oficjalnych postaw i szablonowych wypowiedzi bohaterów. Widz czuje się jak obcy, który stoi na poboczu Rublowki i przygląda się luksusowym autom z przyciemnianymi szybami. Chciałoby się zajrzeć do środka, ale może jesteśmy widzami pośledniego statusu społecznego, skoro nie pozwalają? "Durakowo, wioska głupców" Poczucie przywództwa duchowego, własne małe imperium i stosunek do władzy sprawiają, że Michaiła Fiodorowicza, bohater filmu "Durakowo - wioska głupców", można przyrównać do Ojca Rydzyka. Jest on guru namaszczonym zarówno przez władze świeckie jak i cerkiewne, zawiadującym dziwnym zgromadzeniem odmieńców, nieudaczników społecznych i innych zwichrowanych kręgosłupów moralnych, które mają być prostowane w odludnym majątku ziemskim. Jego dwór przypomina trochę zakon, opactwo, ale najbardziej pałac, a edukację swojej świty oparł na słowach Tołstoja, że "Ciężka praca leczy duszę". W Durakowie Fiodorowicz próbuje zbudować idealną strukturę, która ma posłużyć jako podwalina nowej Rosji. A Rosja według przywódcy Durakowa i jego politycznych przyjaciół to Rosja o zapędach narodowościowych, nacjonalistycznych, myśląca o Europie jako małym państewku gdzieś na Zachodzie ("zapomnijmy o Europie"), które chełpi się swoją mocarstwowością i próbuje zrzucić "żydowskie jarzmo" oraz bezgraniczne poddaństwo, najpierw wobec Boga, potem Cara. Niestety Fiodorowicz ma rację, że "słabi ludzie potrzebują przywództwa", co znajduje potwierdzenie w jego mikro państwie. Niestety i w przypadku tego dokumentu osobiście czuję się zawiedziony, bo choć na ekranie pojawia się wiele postaci, charakterów i sytuacji, to trudno mówić, że reżyserowi udało się przebić przez płaszcz powierzchowności. Czy Rosjanie piją tak umiejętnie, że wiedzą, kiedy przestać, czy zachodnie głowy są zbyt słabe, by dotrzymać im kroku i dotrzeć do głębszej prawdy? "W czterech ścianach" "W czterech ścianach" to na pierwszy rzut oka przerażający dokument o młodocianych przestępcach zamkniętych za najcięższe wykroczenia w uralskim wiezieniu. Na drugi rzut oka to optymistyczna opowieść o resocjalizacji w iście domowych warunkach. Dzieci, spośród których w normalnym życiu niewiele doświadczyło ciepła rodzinnego – musiały bowiem walczyć o przetrwanie – tutaj, mimo zamknięcia, żyją w normalnych warunkach, chodzą do szkoły, mają co jeść, ktoś poświęca im swoją uwagę i czas. Na trzeci rzut oka – znów przerażający, bo te dzieciaki po wyjściu z zakładu będą musiały wrócić do swoich mało przyjaznych środowisk, gdzie z powodu ich zbrodni nikt na nich nie czeka. Co najgorsze, choć teraz płaczą i wzbudzają współczucie, wiadomo, że prawie wszystkie znowu trafią do wiezienia, często za jeszcze cięższe przestępstwa. I raz jeszcze dokument skonstruowano na wzór zachodni. Pytania, obserwacja, zimna analiza i racjonalność. Trudno zbliżyć się do bohaterów, zrozumieć ich sytuację, traktować ich po człowieczemu. Łatwo za to osądzać, wyciągać wnioski i klasyfikować. Łatwo oczywiście, jeśli jest się na zewnątrz. "Boris Ryży - historia poety" "Boris Ryży - historia poety" w moim odczuciu najpełniej ze wszystkich znajdujących się w zestawie oddaje ducha Rosji. Trochę w poetyckim, trochę w pijackim widzie reżyserka snuje się po typowym rosyjskim robotniczym osiedlu Jekaterynburga (dawniej Swierdłowska), w którym sztuką jest nie zwariować. Zaczepia przy tym rozmaitych bardziej lub mniej przypadkowych ludzi, dopytując z trzęsącą się kamerą w dłoni o Borisa Ryżego. Mieszkający tu do niedawna młody dobrze zapowiadający się poeta postanowił umrzeć śmiercią dla poety właściwą – popełniając samobójstwo po morderstwie kochającej żony i dziecka. Borys Ryży miał prawdopodobnie jeden zasadniczy problem. Był rozdarty – pomiędzy komunizmem i kapitalizmem, alkoholem i rodziną, światem przestępczym i inteligenckim. Z jednej strony, okrzyknięty nadzieją rosyjskiej poezji, z drugiej, "żołnierz pierestrojki", którego przyjaciele z "pokolenia niepotrzebnego" ginęli w gangsterskich porachunkach. Film o Borisie Ryżym przez pijackość, abstrakcyjność i poetyckość obrazu próbuje odkryć duszę bohatera. Do prawdy dochodzi przez emocje. Reżyserka nie jest biernym obserwatorem. Wnikliwie i głęboko wpatrując się w człowieka, ukazuje obraz smutnych zmian w ZSRR. Pokazuje szerszy kontekst, a muzyka, jakby powiedział poeta, "ryjąc psyche", doskonale koresponduje z obrazem. Dzieje się to być może dlatego, że Aliona van der Horst ma rosyjskie korzenie, czego brakuje autorom pozostałych dokumentów. "7 x Moskwa" Dokument "7 x Moskwa" złożony jest ze statycznych, dość charakterystycznych obrazków z ulic Moskwy. Z jednej strony obraz ten mógłbym określić jako filmowy eksperyment, z drugiej zaś odnoszę wrażenie, że to praca zrobiona najmniejszym wysiłkiem, jakby na zamówienie. Nie wnosi wiele do pojmowania Moskwy, nie stawia pytań i nie dociera do żadnej głębszej prawdy o ludziach tam żyjących. Choć nam, Polakom, powinno być bliżej do słowiańskich dusz ludzi z Moskwy, to nie opuszcza mnie tu jako widza poczucie, że jestem tylko postronnym obserwatorem, który przyjechał na dzień do stolicy Rosji, bo pomylił pociąg. I to bynajmniej nie dlatego, że przesadził z alkoholem. "Elektryczka" Za to pasażerowie "Elektryczki" Cuskego przesadzają nie tylko z alkoholem. Mamy tu pełen folklor na kółkach. Bo elektryczką, czyli podmiejskim pociągiem w Rosji jeżdżą wszyscy: głuchoniemi, muzykanci, sprzedawcy zasłon do kabin prysznicowych, uzdrawiacze, wojskowi itd. Elektryczka to nie tylko środek transportu, to również miejsce, gdzie kwitnie handel obnośny i wszelkiego rodzaju usługi. Tu na pewno można poznać prawdziwego Rosjanina z jego problemami. Cuske ogranicza się jednak tylko do zewnętrznej obserwacji. Dla kogoś, kto nigdy w Rosji nie był i nawet nie starał się jej poznać, zbiór dokumentów na pewno będzie świeży, odkrywczy może nawet trochę szokujący czy egzotyczny. Niestety mam wrażenie, że komuś, kto choć otarł się o realia rosyjskiej kultury, będzie brakować sedna, esencji czy choćby cienia klimatu tego barwnego świata. Nie bez kozery jednak twierdzą Rosjanie, że "Niemiec poznaje rozumem, Ruski – palcami, a rzadziej się myli".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones