Recenzja filmu

Piękny umysł (2001)
Ron Howard
Russell Crowe
Ed Harris

Serce i umysł

Skąd wiemy, że istniejemy? Niezależnie od tego, jak odpowiadali na to pytanie filozofowie i jakie teorie tworzyli uczeni, nasze istnienie i percepcja świata opierają się głównie na wierze.
Skąd wiemy, że istniejemy? Niezależnie od tego, jak odpowiadali na to pytanie filozofowie i jakie teorie tworzyli uczeni, nasze istnienie i percepcja świata opierają się głównie na wierze. Niektórym osobom, szczególnie tym obdarzonym umysłem ścisłym, sama wiara nie wystarczy. Potrzebują dowodów, weryfikowalnych danych, które ich umysły są w stanie przyswoić. Takim człowiekiem jest John Nash, genialny matematyk, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. On jest właśnie tytułowym "Pięknym umysłem", głównym bohaterem wzruszającego, przejmującego i rzucającego na kolana filmu Rona Howarda.
Opowieść rozpoczyna się w roku 1947, gdy John Nash podejmuje studia na uniwersytecie w Princeton. Ma kłopoty z zaaklimatyzowaniem się w nowym środowisku. Nie może znaleźć wspólnego języka z bogatymi kolegami, którzy traktują go jak dziwaka, a tak naprawdę widzą w nim realne zagrożenie. John ma tylko jedno pragnienie - chce odkryć coś oryginalnego, nie chce, aby jego praca była wtórna. I udaje mu się to marzenie spełnić - tworzy teorię z dziedziny matematyki konkurencji, która okazuje się przełomem we współczesnej ekonomii. Nash otrzymuje prestiżową posadę w Massachusetts Institute of Technology (MIT), ale nie jest zupełnie zadowolony z nużącego wykładania matematyki. Gdy otrzymuje od tajemniczego Williama Parchera (Ed Harris) propozycję pracy dla amerykańskiego rządu, zgadza się niemal natychmiast. W tej posadzie widzi szansę na przysłużenie się krajowi i osiągnięcie wielkości, o której tak marzy. Na dobre zmienia się także prywatne życie Johna - poznaje atrakcyjną studentkę fizyki Alicję (Jenniffer Connely), w której wkrótce się zakochuje ze wzajemnością. Nic nie zwiastuje tragedii. Nash, coraz bardziej zaangażowany we współpracę z Parcherem, zaczyna być zmęczony, zestresowany. Traci powoli równowagę psychiczną, staje się nadpobudliwy, wydaje mu się, że jest ciągle obserwowany. Diagnoza, którą stawia tajemniczy doktor Rosen, brzmi jak wyrok: schizofrenia paranoidalna. Dotąd samodzielny Nash jest zdany na łaskę otaczających go ludzi: żony i psychiatrów. Uwięziony w świecie urojeń, niespełnionych marzeń i koszmarów nie ma dostępu do rzeczywistości. Ale "Piękny umysł" to opowieść nie tylko o szalonym geniuszu i jego chorobie, ale przede wszystkim o człowieku, którego los wystawia na najcięższą próbę. Zawsze racjonalny i potrzebujący dowodów Nash musi przedefiniować cały dotychczasowy światopogląd i nauczyć się poznawać, który wymiar rzeczywistości istnieje naprawdę, a który jest tylko wytworem jego dotkniętego chorobą umysłu. Odróżniać, które wspomnienie jest prawdziwe, a które jest tylko fantomem.
"Piękny umysł" to także historia miłości silnej i czystej, która jest w stanie przetrwać największe tragedie. Miłości, która inspiruje i daje siłę do zmagania się z życiem. Największą zaletą filmu jest fenomenalna kreacja Russella Crowe'a ("Gladiator", "Informator"). Starannie zbudowana postać genialnego matematyka jednocześnie bawi i wzrusza, a przede wszystkim fascynuje. Nash w interpretacji Crowe'a to nie szaleniec, ale cierpiący, zagubiony w nieistniejącej rzeczywistości człowiek. Russell znakomicie przedstawił walkę racjonalnego matematyka z własnym umysłem. Za pomocą gestu, tonu głosu i przede wszystkim spojrzenia przekazuje widzowi uczucia o niespotykanej intensywności bez uciekania się do uproszczeń. - Crowe nie musi płakać, aby wyrazić smutek, śmiać się, aby wyrazić radość. Siła jego emocji płynie jakby z wewnątrz. Dzięki jego niesamowitej grze widz ma wrażenie, że jest częścią świata Nasha. Jednocześnie aktorowi udało się uniknąć maniery i przerysowania w pokazaniu chorego psychicznie naukowca. Można powiedzieć, że artysta stworzył nowy styl gry człowieka nienormalnego. Crowe tak mówi o swojej roli: "Ważne było dla mnie pokazanie, że osoba dotknięta tą chorobą może być i zachowywać się tak samo jak osoba o innych dolegliwościach. Życie takiego człowieka jest nadal w dużej mierze "normalne"...". Podejrzewam, że żaden inny aktor nie zagrałby roli Johna Nasha tak dobrze jak Crowe.
Znakomicie zagrała też Jenniffer Connely, znana między innymi z filmu Darrena Aronofsky'ego "Requiem dla snu". Connely przekonująco i delikatnie pokazała niezwykłą miłość, jaką Alicja darzy Johna. Miłość, która dała jej siłę, aby przetrwać najgorsze i najtrudniejsze chwile. Na uwagę zasługuje też młody brytyjski aktor, Paul Bettany ("Obłędny rycerz") grający Charlesa, przyjaciela Nasha. Jego postać to komediowy akcent w filmie. Duże brawa należą się także Ronowi Howardowi. Reżyserowi udało się zgrabnie połączyć dramat z elementami komediowym i ze scenami akcji. Film jest niezwykle spójny, co przy tak trudnym temacie nie było łatwym zadaniem. Precyzyjnie zaplanowane sceny nie tylko przedstawiają sytuacje, ale także nadają im znaczenie. Sugestywne ujęcia podkreślają uczucie uwięzienia lub odcięcie Nasha od rzeczywistości. Głucho brzmiący głos, podkolorowane postacie wyglądające nieraz jak "naklejone" na tło robią niesamowite wrażenie, odrealniając niektóre sceny. Oglądając "Piękny umysł", miałam wrażenie, że w filmie nie ma zbędnych ujęć i przedłużeń. Nie ma też uproszczeń, które często pojawiają się w opowieściach o ludziach chorych psychicznie. John Nash jest przerażająco wręcz "normalny" jak na osobę cierpiącą na schizofrenię.
Howard wie, jak utrzymać w napięciu widza przez 132 minuty. Stopniowo odkrywa tajemniczy świat uczonego, pozwalając widzowi do niego wejść. Właśnie dlatego "Piękny umysł" jest tak wyjątkowym, powiedziałabym, przeżyciem. Dawno w kinach nie było tak dobrego i niebanalnego filmu. Polecam go więc wszystkim widzom, niezależnie od tego, jaki gatunek filmów lubią najbardziej. W czasach Mickiewicza i Goethego ludzie zadawali sobie pytanie, czy lepiej jest postrzegać świat za pomocą uczuć, czy "szkiełka i oka". John Nash przez całe swoje życie wierzył w poznawczą moc umysłu. Dopiero po wielu latach walki z chorobą i samym sobą zrozumiał prostą prawdę: niektórych zjawisk nie da się wytłumaczyć za pomocą logiki. One po prostu istnieją, a miłość "jest ich przyczyną", jak mówi Nash, podczas odbierania Nagrody Nobla. Film "Piękny umysł" jest dowodem na potwierdzenie tej teorii.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trudno wyobrazić sobie człowieka, który życie postrzega tylko poprzez cyfry i liczby, równania, zadania... czytaj więcej