Recenzja filmu

Piknik pod Wiszącą Skałą (1975)
Peter Weir
Rachel Roberts
Anne-Louise Lambert

Siła interpretacji

"Piknik pod Wiszącą Skałą" należy do tego rodzaju filmów, które same się nie bronią,  robią to widzowie, którzy wierzą, że odnaleźli klucz do interpretacji filmu. Przepis na takie dzieło jest
"Piknik pod Wiszącą Skałą" należy do tego rodzaju filmów, które same się nie bronią,  robią to widzowie, którzy wierzą, że odnaleźli klucz do interpretacji filmu. Przepis na takie dzieło jest prosty: oniryczny nastrój, niewielkie strzępki fabuły, możliwość interpretacji na wiele sposobów, powolne, senne i statyczne kadry. Jednych ten pomysł ożywia i zachęca do intelektualnego wysiłku, innych, w tym mnie, przykrywa kołderką i poi ciepłym mleczkiem na dobranoc.



Już pierwsza scena każe przygotować notatnik i długopis oraz wysilić szare komórki. Oto dziewczyna wypowiada słowa: "To, co widzimy i kim się zdajemy, jest snem jedynie, snem śnionym we śnie". Czy to oznacza, że film jest jedynie snem głównej bohaterki/bohaterek (Mulholland Drive)? A może to trop, że rzeczywistość w tym filmie to jedynie ułuda (Matrix)? Pewniak jest jeden - głównym wydarzenie w filmie, które napędza fabularną lokomotywę jest zaginięcie dziewczyn ze szkoły podczas tytułowego pikniku. Koniec, kropka. Dalsza część nie istnieje. Reżyser wbija jałowy bieg i pozornie, wolniutko zmierza w stronę wyjaśnienia zagadki zaginięcia. Żaden z bohaterów jednak w tym nie pomaga, postaci są wręcz zbędnym bagażem, który zalega gdzieś w ostatnim wagonie. Nikt nie uczestniczy w rozwikłaniu zagadki dziewcząt, a jeśli już to robi, to w sposób tak nieporadny i autentycznie głupi, że aż chce się samemu wziąć sprawy w swoje ręce. Policja, zauroczony młodzian, ludzie z okolicy, rówieśniczki ze szkoły - wszyscy mają w głębokim poważaniu to, co się stało. Senny nastrój udziela się wszystkim. Znudzeni poszukiwacze nie przykładają się do swojej pracy i nie wchodzą między skały, gdzie zaginęły dziewczyny. Policja z przeraźliwym ziewem pozwala dwóm odnalezionym uczennicom robić, co im się podoba, ba!, pozwala nawet wyjechać jednej z nich do domu. Dyrektorka przysypia na biurku w swoim gabinecie, jednak koszmary nie pozwalają jej zasnąć. Pieniądze z czesnego się nie zgadzają, rodzice na wieść o zaginięciu, chcą zabrać swoje pociechy ze szkoły, a tym samym pozbawić panią Appleyard zarobku, natomiast dziewczyny nie przykładają się do wypełniania obowiązków szlachetnie urodzonych i wychowanych. Nawet reżyser każe operatorowi zwolnić, aby ten jechał jeszcze wolniej wózkiem z kamerą i jeszcze dłużej filmował zimne oblicze Skały.



No i w końcu widzowi zaczyna się udzielać ten senny, niedzielny nastrój filmu twórcy "Truman Show". Ziewy, przeciąganie się, zerkanie na zegarek. Znajdą się jednak tacy, którzy dzielnie będą wertować notatki i łączyć tropy. Gdzie ich to doprowadzi? Do alegorycznego nieba, gdzie rzekomo dostały się dziewczyny? A może brutalną puentą będzie prozaiczne stwierdzenie: zostały zgwałcone. Nie wiem i się nie dowiem. Zasnąłem, popłynąłem, nie wytrwałem. Może gdyby film miał pierwiastek psychodeli, ktoś aktorsko zaszarżowałby lub historia brawurowo skręciła w inny gatunek. Ten film po prostu się chłonie, oddycha się nim, podziwia go, śni się o nim i w nim. Na nic zdadzą się tutaj interpretacje i analiza, który prowadzą do ślepego zaułka. Nie poznamy rozwiązania zagadki, nie doznamy katharsis, sprawiedliwości nie stanie się zadość.



Być może wyjdę na widza, który woli łatwe odpowiedzi i rozwiązania podane na tacy, w iście nolanowskim finale. Osobiście wolę jednak filmy, które "bawią się" widzem, ale nadal pozostają zwarte, uporządkowane, posiadają sens i ciąg przyczynowo skutkowy, który reżyser może wyjaśnić i robi to za pomocą obrazów, a nie fanowskich interpretacji. Myślę, że mistrz Kubrick mógłby opowiedzieć tę historię w dużo ciekawszy sposób. To jego klimaty, to jego sposób kręcenia, a w przeciwieństwie do Weira nie idzie na kompromisy i brawurowo podaje na tacy to, o czym myśli i co chce przekazać widzom. Peter taką odwagę posiada, co udowadniał w filmach takich jak "Truman Show", gdzie sprzedał ludziom Carreya jako postać dramatyczną i celnie skrytykował świat zmierzający do obłędu telewizyjnego. Życzę mu więcej odwagi, a sobie i innym: wytrwałości przy takich filmach.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Do tego filmu przymierzałam się od bardzo dawna. Czytałam o nim wiele, a w telewizji w ramówkach był... czytaj więcej
"Piknik pod wiszącą skałą" to kino środka. Bardzo artystyczne, chociaż kierowane do szerokiego grona... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones