Recenzja filmu

Niebo nad Paryżem (2008)
Cédric Klapisch
Juliette Binoche
Romain Duris

W Paryżu, czyli wszędzie

Film staje się uniwersalną przypowieścią o naszej niepełnej egzystencji.
Cedric Klapisch zabiera nas w podróż po swoim mentalnym Paryżu. Rozpisane na prawie trzydzieści postaci "Niebo nad Paryżem" nie jest jednak tylko opowieścią o mieście i próbie jego odczarowania, ale staje się uniwersalną przypowieścią o naszej niepełnej egzystencji. Ok, może nie rozbijemy banku ze szczęściem, może w skali 1:10 wylądujemy najwyżej w połowie, ale warto zagrać nawet  o to. Z pozornych niespełnień może ułożyć się całkiem intensywne życie. Porzućmy Wielkie Plany, bo czekając nieustannie na ich realizację, przemknie nam koło nosa coś, może nie tak efektownego, ale za to w ostatecznym rozrachunku fundamentalnego. Może to i banał - zdaje się mówić Klapisch - ale jesteście pewni, że nie dotyczy i was? Pierre miał wielki plan, był świetnie zapowiadającym się tancerzem rewiowym. Niestety jego plany pokrzyżowała poważna choroba. Chorym opiekuje się siostra, dzieciata mężatka. Typ Matki Teresy, której poczucie obowiązku i winy uniemożliwia cieszenie się życiem, a nawet zastanawianie się nad swoimi prawdziwymi potrzebami (Masz 30 lat, a żyjesz jakbyś miała 60 – w przypływie gniewu powie do niej brat). Sposobem na wyrwanie się z męczącej wegetacji może stać się lokalny sprzedawca warzyw, poeta i podróżnik. Jego traumą jest z kolei była żona, mimo urzędowo potwierdzonej separacji, nie jest w stanie uwolnić się od toksycznych emocji z nią związanych. Jest jeszcze profesor historii, znawca dziejów Paryża, który nieodpowiedzialnie zakochuje się we własnej studentce. A więc kolejna trauma, która prowadzić będzie jednak do mentalnego przebudzenia. Profesor ma brata, którym ten pogardza. Zarzuca mu mieszczańską normalność. Philippe wiedzie ustabilizowane życie miejskiego architekta, życie, którego wielu może mu tylko zazdrościć. A jednak zarzuty brata wprowadzą kryzys i w tą spełnioną pozornie egzystencję. To tylko kilka z korowodu postaci, jakie przewijają się przez ten nienachalny, dyskretnie poetycki, mozaikowy w strukturze film. Mnogość bohaterów może momentami przytłoczyć,  jednak Klapisch nie przyzwala na chaos, a polifoniczną narrację prowadzi pewną ręką. Reżyser twierdził, że miała to być opowieść o jego rodzinnym mieście, próba odczarowania go z folderowego schematu, pokazanie jego wielu, także tych mniej przyjaznych, twarzy. Jednak "Niebo nad Paryżem" staje się uniwersalną opowieścią o niespełnieniu, która jest wyróżnikiem naszego życia. Ale mimo tego ważne jest, by próbować łapać każdą chwilę. Klapisch nie pociesza, mimo ciepłego wydźwięku jego filmu, unika optymistycznej łopatologii. Nie wiemy, jak ułożą się losy bohaterów, reżyser porzuca ich, resztę pozostawiając domysłom. A jednak dawno nie widziałem tak nie narzucająco budującego obrazu, po którym chce się po prostu napić herbaty z ukochaną osobą, zadzwonić do dawno niewidzianego przyjaciela, pójść na spacer, zatrzymać się na chwilę w samym centrum zgiełku wielkiego miasta. Klapisch pozwala nam nie wstydzić się takich kiczowatych potrzeb. Wyzwala nas z kokonu nadmiernych oczekiwań i niepotrzebnych przywiązań. Sporo jak na jeden film.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones